Dekalog księdza Kaczkowskiego. Z płytą.

Stał w dworcowym saloniku prasowym na półce z książkami do czytania w pociągu. „Dekalog ks. Jana Kaczkowskiego” z dopiskiem „książka z płytą DVD”. Stał sobie w otoczeniu „Bridget Jones. Dziecko”, „Dziewczyny z pociągu” i arcyerotycznej „Ciemniejszej strony Greya”. Płyta była wabikiem, który miał pokonać sąsiadujące publikacje. 2 w 1, czyli warto.


Wydawca pewnie drży jednak, co będzie kiedy płyta przestanie działać i skończą się oryginalne książki z pasterzem chorych na raka? E tam, zrobi się kompilację książek pt. „Osiem prawd o życiu księdza Kaczkowskiego” z bonusem: kolorowanką o nowotworach do samodzielnego pomalowania. Czemu nie? Sprzedaż przede wszystkim.
Trudne prawdy przyjmowane są dziś przez nas tylko wtedy, gdy zostaną „oswojone”. Dopiero ich zbanalizowanie, zepchnięcie w sferę, gdzie mądre słowa stają się „mądrościami Paolo Coelho”, pozwala takim osobom jak ks. Kaczkowski wejść na półki w kioskach. Niewygodne dla naszego lenistwa słowa księdza stają się „bonmotami”, które może powtarzać na imprezie każda licealistka. Są „oswojone”, ale też pozbawione mocy, chropawości, wstrząsającego przekazu.
No bo o czym mówił przez całe życie ks. Kaczkowski? Nie o umieraniu, ale o mądrym traktowaniu śmierci, jako naturalnego zakończenia życia. Teraz macie to w wersji z płytą.
Co będzie na kolorowance załączonej do następnej książki z ks. Kaczkowskim? Może trumienki albo labirynt z wężyków kroplówek, do jakich podpięty jest umierający? Kupię, ale musi być też płyta DVD.

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.