Kolejna premiera z Toruniem w tle
nadesłane

Kolejna premiera z Toruniem w tle

Tym razem padło na komedię obyczajową. Jest też wątek sensacyjny, dobra obsada i Toruń. Mowa o filmie „Pan Rudnicki i samochody”.


Główny bohater filmu – Janusz Rudnicki – to niepozorny korektor w lokalnej gazecie, szczęśliwie żonaty domator spodziewający się narodzin potomka. Właśnie w związku z owymi narodzinami Rudnicki postanawia sprzedać stare auto i wyruszyć do Niemiec w celu nabycia samochodu typu kombi. Robiąc przystanek w niewłaściwym miejscu i o niewłaściwym czasie, nasz bohater zostaje wplątany w konflikt z bezwzględną szajką złodziei aut. Walcząc o przetrwanie, niechcący przyczynia się do aresztowania złodziei, czym zyskuje wdzięczność policji, a samemu – z niejakim zdziwieniem – odnajduje w sobie potencjał do czynienia rzeczy znacznie wykraczających poza dotychczasowe wyobrażenie na swój temat. W filmie zobaczyć można Magdalenę Schejbal, która wciela się w postać żony głównego bohatera. – To jest mój bardzo mały epizodyczny wkład w cały ten projekt. Cała historia dotyczy historii pewnego auta i jego właściciela. Jest to urocza opowiastka o ludziach, którzy zmagają się z rzeczywistością – zdradza aktorka.

Film jest opowieścią o tym, że na ogół nie mamy świadomości siły drzemiącego w nas potencjału. Pomysły przychodzą często nie wiadomo skąd. W tym przypadku inspiracja przyszła z literatury, a konkretnie opowiadania Janusza Rudnickiego „Herr Rudniki. Złodzieje samochodów”. – To był moment, w którym zobaczyłem ten film. Tworzyliśmy go dwa i pół roku. Dla filmu 30-minutowego to długo, tym bardziej że sama praca na planie to dziewięć dni zdjęciowych. Cały czas zadawałem sobie pytanie, czy warto. Twórca podczas pracy cały czas jest skazany na to pytanie – zdradza reżyser Andrzej Mańkowski. Trudności, które pojawiały się podczas pracy, to problemy finansowe, kłopoty techniczno-organizacyjne.

Jest to film, który powstał w ramach projektu „30 Minut”. Jak wygląda to od strony aktora? Praca dla aktora na planie w takim projekcie jest bardziej intensywna. Wszystkie informacje trzeba skondensować. Okazuje się, że czas jest krótszy, więc role też są mniejsze. – Jako aktorka pracuję tak zawsze. Zanim wejdę na plan, skupiam się nad rolą. Tutaj również mieliśmy wcześniej próby, aby sobie o tym projekcie, bohaterach porozmawiać, czego oczekujemy i co chcielibyśmy widzowie przekazać – zdradza Magdalena Schejbal.

Projekt został sfinansowany przez nasz region, więc prace nad filmem były realizowane w kujawsko-pomorskim m.in. w Toruniu. Twórcy w naszym regionie przygotowywali się do pracy kilka tygodni wcześniej. Sam scenariusz nie miał konkretnej lokalizacji. W czasie dokumentacji praca twórców polegała na objechaniu terenu z mapą, szukając lasu, giełdy samochodowej, ciekawych wnętrz. Cały ten proces trwał około miesiąca. – Dni zdjęciowe były bardzo intensywne. Czasami okazywało się, że w środku dnia nagle ekipa musiała zmienić miejsce planu sto kilometrów dalej. Dużym plusem było pozytywna aura, ponieważ zdjęcia powstawały na przełomie maja i czerwca – zdradza reżyser. Kujawsko-pomorskie okazało się dla twórców bardzo ciekawym regionem. Jest tu  wszystko: lasy, jeziora, a największym odkryciem było dla nas Górzno. Najważniejszy jest jednak klimat współpracy z ludźmi, którzy tworzą jakość końcową. Jest to portret tej lepszej Polski, przedsiębiorczej, gdzie firmy są prowadzone z pasją z pokolenia na pokolenie. – Dla mnie takie wyjazdy są niesamowite i bardzo je lubię. Zawsze jest fantastycznie, gdy można wyjechać poza Warszawę, która nie jest moim ulubionym miejscem do życia. To jest fajna przygoda jak od czasu do czasu można skorzystać z takiego wypadu w inną rzeczywistość i spędzić czas w pięknych krajobrazach, wśród ludzi, którzy nie są skażeni tą showbiznesową rzeczywistością – opowiada aktorka.

Teraz produkcja przygotowywana jest pod kątem festiwali. Poza tym zostanie wydane DVD z polskimi debiutami roku 2016 z pakietem filmów. Kolejnym etapem jest pokazanie filmu szerszej publiczność w telewizji. Trwają  też rozmowy o wyprodukowaniu… serialu, tym bardziej że literatura Janusza Rudnickiego nadal się rozszerza. – Ona nadaje się do filmu, ponieważ w literaturze tej jest jeden bohater. Autor pisze cały czas w pierwszej osobie, więc mamy gotowego bohatera. Dodatkowo autor pisze bardzo filmowo, czyli nie „leje wody”, skupia się na konkretach. Bohater Rudnickiego za każdym razem przeżywa plejadę dziwnych przygód, z których zawsze wychodzi cało, aby w kolejny opowiadaniu wpaść w kolejne kłopoty – zdradza reżyser.

Karolina Owsiannikow
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.