Rok „Toronto” w Toruniu
Prezydent Michał Zaleski Fot. Sławek Jędrzejewski

Rok „Toronto” w Toruniu

O tym, jak zmieniło się nasze miasto przez ostatni rok, co jest w Toruniu najważniejsze i jakie kolejne wyzwania przed nami, oraz o tym, co wniosło „Toronto” do życia miasta. Rozmawiamy z Michałem Zaleskim, Prezydentem Miasta Torunia


Trochę nietypowy termin na podsumowanie roku w naszym mieście. Ale dla nas rok zaczął się właśnie w październiku… Jaki był? Co zmieniło się w Toruniu?
- Wystartowaliście Państwo w momencie, kiedy kończyliśmy wiele przedsięwzięć w naszych mieście. Kończyliśmy właśnie przebudowywać platformę przesiadkową przy Dworcu Toruń Miasto, uruchamialiśmy Trasę Średnicową. Na początku listopada inaugurowaliśmy zrewitalizowany Dworzec Toruń Główny, a koniec roku to było otwarcie Centrum Koncertowo-Kongresowego „Jordanki”. To było spuentowanie naszych wieloletnich działań inwestycyjnych. Przez takie przedsięwzięcia nasze miasto bardzo się zmieniło. Ten rok jest przygotowaniem do kolejnych zmian, czasem porządkowania spraw, mam tu na myśli chociażby zmiany dotyczące opłat w komunikacji miejskiej. Zmianą jest także uruchomienie i efektywne wdrożenie programu wsparcia rodzin „500+”. Powstaje Centrum Usług Wspólnych. Intensywnie przygotowujemy się do pozyskania kolejnych środków unijnych. Będziemy dalej przebudowywać toruńskie drogi: ulicę Olszyńską, Łódzką czy skrzyżowanie Placu Biskupa Chrapka przy Kaszowniku. Toczy się także wiele projektów społecznych – dla osób, które chcą zmienić kwalifikacje zawodowe, dla mieszkańców Torunia którym jest trudniej, mam na myśli chociażby osoby niepełnosprawne. Uporaliśmy się również z tematem ZIT-u. Schemat Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych funkcjonuje dla obszaru Bydgoszcz, Toruń i okoliczne gminy. To wspólne planowanie zaowocowało już choćby decyzją o budowie dróg rowerowych w gminach wiejskich. Toruń i Bydgoszcz mówią tu jednym głosem – my sobie poradzimy, budujemy bardzo dużo dróg rowerowych, ta sieć rozwija się również przy okazji modernizacji ulic, zaś w gminach ościennych wciąż ich brakuje. Natomiast pula na transport szynowy pozostanie w miastach. W ramach tego budżetu będziemy również rozbudowywać Zespół Szkół Samochodowych.
Rok w zarządzaniu miastem to dużo czy mało?
- Rok kalendarzowy ma pewną klamrę. Dla nas jest to budżet, z którego wynikają zaplanowane działania i powinności. Dla nas rok to także wyzwanie, żeby miasto dobrze funkcjonowało, są to również rzeczy często niezauważalne dla mieszkańców. Są sfery, które po prostu muszą być realizowane – wywóz śmieci czy dostawy wody, czystość miasta, odprowadzanie ścieków, sprawna komunikacja miejska. Ale chcemy też, żeby miasto się zmieniało, więc cały czas nad tym pracujemy. Żeby zmiany były możliwe, najpierw szukamy tego, co to powinno być. Tu bardzo pomocny jest budżet partycypacyjny, bo on pokazuje potrzeby najbliższego otoczenia mieszkańców. Z doświadczenia wiemy, że mieszkańcy nie rozglądają się zbyt daleko, chcą realizować zmiany na osiedlu czy w sąsiedztwie szkoły. Zwykle około pięćdziesięciu takich zadań rocznie trafia do budżetu. Cieszy, że coraz częściej są to również zadania związane z rekreacją i czasem wolnym, co pokazuje, że mieszkańcy Torunia chcą ciekawie spędzać czas w swoim mieście. W momencie kiedy Państwo rozpoczęli działalność, tak i w tym roku właśnie przystępujemy do ustalania rocznego budżetu. Sprawdzamy zgłoszenia, które pojawiały się ze strony mieszkańców, jakie zadania, potrzeby i oczekiwania, szczególnie te zmieniające miasto, powinny być zrealizowane. Mieszkańcy o swoich potrzebach mówią podczas bezpośrednich spotkań, zgłaszają je indywidualnie czy przez Rady Okręgów. Ale zawsze dochodzą także sytuacje nieprzewidywalne. W okresie, o którym rozmawiamy mieliśmy do czynienia chociażby ze zmianami dotyczącymi dzieci najmłodszych, bo pamiętajmy, że w tym roku czwarty rocznik został w przedszkolu, a dopiero siedmiolatki poszły do pierwszej klasy. Musieliśmy zabezpieczyć miejsca dla przedszkolaków. To nie jest loteria, zarządzanie miastem to całe spektrum obowiązków i wyzwań.
Dla nas 9 października 2015 to ważna data. Pierwsze wydanie „Toronto”. Pamięta Pan ten dzień?
- Oczywiście dokładnej daty bym nie odtworzył, ale pojawienie się nowego tytułu pamiętam. Z uwagą obserwuje każdy przekaz informacyjny o mieście. Mieszkańcy chcą wiedzieć, co dzieje się w ich mieście i jeśli dochodzi dodatkowe źródło przekazu, jeśli to jest gazeta, portal internetowy, program radiowy czy telewizyjny, ludzi to interesuje. Jeśli zrobilibyście Państwo badania, myślę, że potwierdziłoby się, że w kolejności zainteresowań jest to, co lokalne, na drugim miejscu to, co dzieje się w kraju, i polityka, bo zawsze ma ona przełożenie na nasze życie. Ale tak na co dzień, dla mieszkańców najważniejsze jest ich najbliższe otoczenie. Tak w moim rozumieniu, jak i Państwa jest to bezpośrednio Toruń. To, co dzieje się pięć czy dziesięć kilometrów od miasta, jest już mniej ciekawe. Ale są też ważne sprawy, z którymi nie spotykamy się na co dzień. Chociażby modernizacje dworców kolejowych, w naszym mieście wciąż przybywa samochodów, koleją jeździmy rzadko i bezpośrednio nie mamy kontaktu z tymi inwestycjami. Poprzez przekaz mediów, mieszkańcy wiedzą, co dzieje się w mieście. Często zdjęcia czy artykuł w gazecie to nasza cała wiedza na ten temat. Sam dostęp do pozyskania informacji jest inny, możemy uzupełniać swoją wiedzę. Jeżeli usłyszy informacje w radio, chętnie sięgniemy po prasę drukowaną, by poszerzyć swoją wiedzę. Poszerzanie kręgów podmiotów, które informują mieszkańców o życiu miasta jest potrzebne i oczekiwane. To jest bezdyskusyjne. Im bardziej będziecie Państwo przybliżać torunianom miasto, tym bardziej będą tej gazety łaknęli. Tego absolutnie nie mówię pod adresem Państwa magazynu – ale trend zastępowania wiadomości lokalnych, tymi ogólnopolskimi, być może jest łatwy dla konkretnego wydawnictwa, ale nie jest to zakres zainteresowań mieszkańców.
A jaka była reakcja na nasze wydawnictwo? No i nie mogę pominąć odbioru trochę przekornego tytułu.
- Rozważaliśmy z panią rzecznik, czy konotacja do „Toronto” jest dobra czy nie, czy to może bardziej pomysł na coś nowego, ciekawego. Doszliśmy wspólnie do wniosku, że to nawiązanie do Torunia, przez nieco żartobliwe określenie „Toronto” jest jak najbardziej na miejscu, na pewno nie wnosi jakiegoś negatywnego zabarwienia. Ważne jest dla nas również to, że pokazujecie miasto przez pryzmat ludzi. Bo ludzie w mieście są najważniejsi. Dużo się o mieście mówi przez pryzmat materii, inwestycji, to moja codzienna praca. Ale jest przekonany, że zdecydowanie to ludzie kształtują miasto, decydują o tym, jakie ono jest. Bardzo nie lubię przypisywania miastu „etykietek”. Nie można miast oznaczyć raz na zawsze. Nasze miasto to dwieście tysięcy ludzi! Każdy z nas jest inny, każdy ma inne podejście do rzeczywistości która nas otacza, na to, co może mieć wpływ na Toruń. Najważniejsze jest to, co nazywam – warunkami do spokojnego, wygodnego życia w Toruniu. Rzeczywisty obraz miasta to właśnie mieszkańcy. Jeśli pokazujecie ich Państwo jako twórczych, wyjątkowych, a może czasem i kontrowersyjnych, to bardzo dobry kierunek. Tak trzeba robić!

Rozm. Żaneta Lipińska-Patalon
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.