Sentymentalna składanka
Wspominanie wszelkich rocznic ma swoje dobre i złe strony. Jeśli ma na celu tylko i wyłącznie celebrowanie jakiegoś wydarzenia, to bywa czasem ślepą uliczką. Jednak gdy towarzyszy temu refleksja, to zdobyty dzięki niej dystans może przynieść ciekawe rozwiązania w przyszłości.
Z mojej perspektywy jest tak z pierwszą, wydaną pod szyldem HRPP Records, płytą. Minęło 8 lat, które zaowocowały blisko czterdziestoma kolejnymi tytułami. Niektóre z nich zdobyły spore uznanie, wygrywając różne plebiscyty, dzięki czemu zostały uhonorowane prestiżowymi nagrodami. Jednak ta pierwsza, wydana w 2008 roku składanka z okazji 10-lecia Hard Rock Pubu Pamela, nadal wzbudza moje największe emocje. Oceniając z perspektywy czasu – wszystko w niej jest oldskulowe. Począwszy od brzmienia, a skończywszy na okładce. Oczywiście nie umniejsza to w żaden sposób jej wartości, o której w głównej mierze stanowią zaangażowane w ten projekt osoby. Wystarczy przypomnieć grupy, które pojawiły się na tej płycie (Manchester, MGM, CT, Toronto, The Thorn – City Rockers, Saturday Night Special), aby ocenić potencjał tego wydawnictwa. Jednak gdy dodam, że krążek ten skompilował Mariusz Składanowski, to nikogo nie zdziwi ilość przychylnych recenzji towarzyszących temu albumowi. Mariusz, wybierając utwory, oprócz ciekawej muzyki zaaplikował słuchaczom ogromną dawkę pozytywnej energii. Miało to też przełożenie na muzyków biorących udział w projekcie. Setki kilometrów przebytych z gotową już płytą, zaowocowało udziałem w wielu audycjach autorskich licznych stacji radiowych, co pchnęło projekt na nowe tory. Był więc „dobrym duchem” całego przedsięwzięcia. Mam nadzieję, że takim pozostanie w przypadku sequela tego wydawnictwa, który powstanie jeszcze w tym roku. Tym razem na planowanej płycie swoje utwory w wersjach koncertowych, pochodzących z Hard Rock Pubu Pamela, zaprezentują: Zagadka, Absurd, Dopamina oraz uczestniczące w projekcie od jego początku Manchester, Saturday Night Special i MGM. Krążek skompiluje Mariusz Składanowski. Czeka nas więc sporo pracy... mamy jednak swojego „dobrego ducha”.