Jak Kowalski z Nowakiem sponsorami zostali

Kiedy rozpoczęły się budowy dwóch wielkich obiektów, Motoareny i hali sportowej przy Bema, rozpoczęły się również dyskusje o ich finansowaniu. Prezydent Zaleski, ówczesny szef wydziału sportu pan Więckowski i inni zapowiadali, że jedną z form takiego finansowania, miałoby zostać „sprzedanie” nazwy tych obiektów.

 

Były przykłady ze świata – Allianz Arena z Monachium czy Emirates Stadium z Londynu albo rodzime – Tauron Arena w Krakowie lub gdańska PGE Arena. Padały wielomilionowe kwoty dla przyszłych umów, planowano długoletnie kontrakty. Wyznaczono nawet zewnętrzną firmę, która miała potencjalnych sponsorów pozyskiwać. Ale do dzisiejszego dnia, nikt taki się nie znalazł. Oba stadiony nadal sponsora w nazwie nie mają. Powie ktoś, że Toruń to nie Londyn. Zgoda, to inny świat, ale już chociażby z Sopotem czy Kielcami możemy się chyba porównać? A tam takie obiekty mają nazwy od lat „osłuchane”, a zarówno Ergo-Arena, jak i Kolporter Arena, to marki już w Polsce uznane. W Toruniu niestety „nie da się”. Czy to kwestia słabego „przełożenia” na spółki skarbu państwa, czy chłód lokalnego dużego biznesu, czy może zwyczajnie mizerna skuteczność gminnej administracji, tego nie wiem. Przykra prawda jednak jest taka, że oba wielkie sportowe obiekty – chcąc nie chcąc, nadal utrzymujemy swoimi podatkami My – mieszkańcy Torunia. A chyba nie o takiego „sponsora” miastu chodziło?

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.