Człowiek bez serca
Poznałem się z Nim poprzez sporą awanturę.
Było to w okolicach 2007 roku. Wtedy jeszcze zabraniał umieszczania w mediach i internecie zdjęć, na których go widać. A już wtedy mocno nakręcał toruńskie środowisko filmowe, budując je niemal od podstaw i artykułów na jego temat było coraz więcej. Tyle że bez Niego. Ja oczywiście, jako zawodowy kontestator, umieściłem jego fotkę w jakimś tekście w necie. Zrobił mi karczemną awanturę, ale „korespondencyjnie”, poprzez mojego brata.
W następnych latach było coraz lepiej. Zaczęły się spotkania i rozmowy, a w końcu zdecydował się w 2010 r. na upublicznianie swojego wizerunku w mediach i sieci. Był ku temu ważny powód – premiera Jego filmu „Hakerzy wolności”, opowiadającego o niezwykłym przypadku z 1985 r., kiedy to toruńscy naukowcy „zhakowali” antenę komunistycznej TVP. To dzięki temu dokumentowi Toruń „odzyskał” to wydarzenie dla swojej historii.
A potem zrobił „Panoptikon”. Pełnometrażowy dokument fabularyzowany, nazwany „pierwszym polskim filmem społecznościowym”, bo wciągnął do działania setki ludzi – artystów, filmowców, aktorów, biznesmenów, naukowców etc. Reżyser znowu opowiedział nam w tym obrazie o fragmencie zapomnianej historii Torunia.
Co tu dużo mówić, Marcin Gładych zrobił dla filmowego Torunia bardzo dużo. Nie musiał. Robił to, wykorzystując własny czas i pieniądze. Przyciągał i jednoczył we wspólnym celu dziesiątki kreatywnych osób.
Teraz leży wiele kilometrów stąd i jak sam sobie żartuje: „Jest człowiekiem bez serca”. Faktycznie, los rzucił go na kardiologię, a my wszyscy znajomi, kumple i przyjaciele (oraz przyjaciółki!) drżymy o niego. Piszę o tym, żebyście i Wy wysłali do Marcina promień dobrej energii. Tacy ludzie to dla naszego miasta skarby nieocenione. Dlatego wiem, że wróci tu i znowu namiesza filmowo. Tylko wysyłajcie mu tę energię, proszę.