Przygoda? Intryga? Kryminał? – odkryj tajemnice escape roomów
Czas start. Masz 60 minut, żeby wydostać się z tajemniczego pokoju. Musisz włączyć logiczne myślenie, spryt i rozwiązać zagadki, odnaleźć wskazówki. Escape roomy to dobra rozrywka dla osób w różnym wieku. Dla każdego, kto lubi pogłówkować i przenieść się do innej rzeczywistości.
W Toruniu mamy ich obecnie kilka. W escape roomach można zorganizować sobie wieczór panieński czy kawalerski, integracyjne spotkanie biznesowe, wypad urodzinowy albo po prostu przyjść z rodziną czy przyjaciółmi na godzinę świetnej zabawy. To miejsca z dreszczykiem, adrenaliną, gwarantujące cały wachlarz emocji!
Hotel z horroru czy bajkowa sceneria Piernikowej Chaty...
Open The Door to jeden z pierwszych toruńskich escape roomów i do tej pory największy – dysponuje pięcioma pokojami. Można się tam zmierzyć ze swoimi największymi lękami w mrożących krew żyłach pokojach, jakimi są Nawiedzony Hotel czy pokój Kolekcjonera Twarzy. W bajkowy świat, pachnący goździkami i imbirem można przenieść się, będąc w Piernikowej Chacie, smak dalekich wypraw w nieznane poznamy w Pokoju Podróżnika, a nieprzeniknioną głębię morskich fal – w Oceanie Strachu, który jest najnowszym pokojem Open The Door. Co jakiś czas zmienia się wystrój pomieszczeń – wówczas powstają nowe historie. Głównym celem gry jest wydostanie się z zamkniętego na klucz pokoju w ciągu 60 minut. – Na uczestników czekają do rozwiązania zagadki logiczne, ale również manualne czy zręcznościowe. Nie trzeba mieć wiedzy merytorycznej. Liczy się umiejętność obserwacji, dedukcji, szukania analogii, spryt, precyzja, ale przede wszystkim zdolność do współpracy pod presją czasu. Gracze ratują ludzkość przed unicestwieniem, pokonują zło, stają się detektywami niczym Sherlock Holmes, szukając klucza do rozwikłania zagadki – mówi Katarzyna Misiak, właścicielka Open the Door. Przez cały czas trwania zabawy uczestnicy mają kontakt z Mistrzem Gry, który w awaryjnych sytuacjach udziela wskazówek.
Escape roomy mają swoje korzenie w świecie wirtualnym, gdzie w roku 1988 powstała pierwsza tego typu gra oparta wyłącznie na tekście, który pojawiał się na ekranie monitora. Sama treść przygody, m.in. opis pomieszczenia, wystarczyła, że gracze świetnie się bawili. Celem gry była ucieczka z zamkniętego pomieszczenia.
Magdalena Gasewicz, właścicielka Spaced-out, najstarszego escape’a w Toruniu, od dawna wraz z mężem jest pasjonatką realnych escape roomów i wirtualnych pokoi w grach komputerowych. Pierwszą atrakcją podczas wyjazdów wakacyjnych nie były i nie są zabytkowe kościoły czy muzea, ale tajemnicze pokoje. Odwiedzili je m.in. w Budapeszcie, Barcelonie, w Pradze, a nawet na Filipinach czy w Dubaju. – W Polsce jeszcze niedawno tego typu rozrywka nie była popularna, a teraz mogę śmiało stwierdzić, że nie mamy się czego wstydzić w porównaniu ze światowymi standardami. Ale najlepszy escape, który odwiedziliśmy do tej pory, mieści się tuż za miedzą – w Bydgoszczy. Odległa Galaktyka to pokój zamieniony w stację kosmiczną. Robi duże wrażenie – mówi pani Magda, która dodaje, że największą frajdę z gry mają zwykle panie podczas wieczorów panieńskich i – reagująca bardzo spontanicznie – młodzież. W toruńskim Spaced-out odkryjemy zagadkę zniknięcia astronoma, a już wkrótce otwarcie Wehikułu Czasu.
Intryga, zabawa, czasem strach – na taj bazie tworzone są kolejne pomysły. W Escape Roomie Clock do dyspozycji zainteresowanych są dwa pokoje – Pokój Szalonego Artysty i Urodziny Genialnego Dziecka. Uczestnicy, którzy wybierają pierwszy z nich, na początku gry poznają historię artysty, który został uznany przez otoczenie za szaleńca. Odnajdują napisane przez niego listy i dowiadują się, jakie funkcje będą pełnić w grze. W pokoju dedykowanym dzieciom najmłodsi mają godzinę na spakowanie prezentu. Pokój jest kolorowy, jasny, gra – dynamiczna – mówi właściciel escape roomu. Rekordziści wydostali się z pokoju artysty w 44,5 minuty. Średnio gracze potrzebują na rozwiązanie wszystkich zagadek 58 minut. Kiedy dochodzi 50 minuta, zwykle Mistrzowie Gry zaczynają podpowiadać, żeby nikt nie czuł się zniechęcony zabawą.
Gdzie jeszcze możemy się wybrać? Do prawdziwej ciemni fotograficznej, w której trzeba złamać szyfry. Do warsztatu słynnego żużlowca, w którym uczestnicy dowiedzą się, co jest sekretem jego licznych zwycięstw. Można się cofnąć w czasy PRL-u, ale żeby wrócić do współczesności, należy najpierw odkryć przepis na „eliksir szczęścia”.
Hanna Wojtkowska
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.