JAR-ska gorączka
Jako stary „Wrzosiak” z coraz większym niesmakiem przyglądam się zamieszaniu z nazwą osiedla JAR.
Mam 47 lat i doskonale pamiętam stacjonujących tam radzieckich żołnierzy. Mój przyjaciel ma w jednym z budynków dawnej jednostki drukarnię, sam kupiłem kiedyś opla w salonie na placu apelowym jednostki. Nigdy nie przyszło mi na myśl, że jest w tym coś antypolskiego. Dalej w kierunku na Łysomice, Armia Czerwona miała minipoligon do ćwiczeń czy diabli wiedzą czego, bo nikt nie wie, co tak naprawdę „Sołdaty” tam wyczyniały. Takie to były czasy, nie tylko w Toruniu były jednostki, co mają powiedzieć mieszkańcy Legnicy czy Drawska, gdzie Sowietów były tysiące? Teraz powstaje tu najnowocześniejsze osiedle w mieście, są drogi, ścieżki rowerowe, będzie tramwaj, szkoła, kościół, są sklepy i przychodnie. Będzie się czym pochwalić, gdzie zaprosić absolwentów UMK, którzy oby po studiach w Toruniu zostawali. I tylko o to chodzi. Jednak wpisując się w obecnie panującą i jedynie słuszną linię „dezubekizacji”, ktoś z widmem wszechobecnego spisku w oczach odnalazł w nazwie JAR, drugie, zapewne agenturalne dno. Żal mi tego kogoś i jego obsesji. Skróty tak już mają, że nieraz stają się krótkim wyrazem o innym znaczeniu. I tak Jednostka Armii Radzieckiej stała się JAR-em czy też w świadomości wielu mieszkańców Jarem. I moim zdaniem, to super nazwa. Nie tylko „otrzaskana” w naszej świadomości, ale w dodatku krótka, łatwa do zapamiętania, oddająca leśny charakter okolicy. Komu to przeszkadzało? Stawiam 100 dolarów przeciwko 100 rublom, że 95% kupujących tam mieszkania ludzi, zupełnie nie ma o tym pojęcia, a radzieckie korzenie nazwy są dla nich zupełnie bez znaczenia. Będą fajnie mieszkać, w pięknym miejscu i do tego z nazwą, którą każdy w Toruniu kojarzy. Nowe nazwy dla ulic Armii Ludowej i Pstrowskiego – już to budziło wątpliwości, ale z tą walką z rzekomo radzieckim Jarem, to już zwyczajnie ktoś przegiął...