Walentynki

Oczywiście nie może ich zabraknąć w wydaniu poprzedzającym „Święto zakochanych”. Lena, jedna z naszych dziennikarek zastanawia się również czy Walentynki to mówiąc wprost faktycznie święto uczuć czy może święto kiczu?

A może my sami spaczyliśmy jego ideę? Czy celebrujemy miłość na co dzień czy sprowadza się ona tylko do zamówienia stolika w restauracji raz w roku? Może tu tkwi sedno problemu. Może w czasach pośpiechu, pracoholizmu i ciągłej pogoni musimy mieć napisane wielkimi literami: 14 luty, by znaleźć czas dla bliskiej osoby. Mam nadzieję, że stawiam karykaturę „Walentynkom”. Trochę specjalnie przerysowuję ten problem, tak aby ten dzień nie był celem samym w sobie, by stał się może pretekstem do przemyśleń nad miłością, która jest w naszym życiu. Mniejsza, większa, gorąca lub tląca się tylko małym płomykiem. To dobry czas, by odpowiedzieć sobie na pytanie: czym miłość jest w naszym życiu. Bo jeśli jest czymś ważnym, czerwone serduszka, serpentyny i plastikowe amorki, nie będą nam przeszkadzać. Może w ogóle ich nie zauważymy. Oczywiście jeśli będziemy tego dnia sami, będą one kuły w oczy, denerwować będzie brak miejsca w ulubionej restauracji i promocja „dla dwojga”.

A według mnie cała prawda o Walentynkach jest taka. Niby bronimy się przed nimi, nie obchodzimy, nie planujemy. Ale w głębi serca każdy z nas czeka, że tego dnia wydarzy się coś wyjątkowego. Każdy z nas chciałby, by ktoś bliski o nim pamiętał. I choć to niby błahe i takie banalne, dziwnie jest zostać samemu, kiedy obok widzi się szczęście innych. Ja już dostałam swoje zaproszenie na Walentynki. Śmieje się, że nic bardziej romantycznego spotkać mnie nie mogło tego dnia. Niż wizyta u kardiologa… ;-)

Żaneta

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.