Toruńska majówka tradycyjnie w MotoParku
Beta, bejca, beemwica, beemka – bmw doczekało się wielu synonimów, chyba jak żadne inne auto. Dla miłośników tej marki dobra wiadomość – jutro, 30 kwietnia, w toruńskim MotoParku można będzie pooglądać, podotykać, posłuchać ryku silników i poczuć zapach palonej gumy podczas Majówki z BMW połączonej z I Rundą Drift Open.
Chyba większość marek samochodów doczekała się albo klubu, albo zlotu, albo zawodów z ich udziałem. Samochody zawsze wzbudzają emocje i zyskują swoich miłośników. W Toruniu na wiosnę i latem odbywa się największy zlot bmw w Polsce. Organizatorzy – BMW M-Power Club w Toruniu – co roku witają ponad 5 tys. uczestników – właścicieli beemek oraz zainteresowanych takim wydarzeniem. Jak co roku, również jutro będzie można zobaczyć klasyczne modele, najnowsze okazy, ale także modele, których data produkcji sięga połowy ubiegłego wieku. Samochody sprawdzą się podczas pokazu mocy, czyli palenia gum, wyścigów i jazdy sprawnościowej na torze rallycrossu. Prezes toruńskiego M-Powera Przemysław Stanikowski podkreśla, że Majówka z imprezy ogólnopolskiej rozrosła się w zlot międzynarodowy. Przyjeżdżają właściciele aut z Niemiec, Anglii, Belgii, Rosji, Białorusi, Ukrainy. Samochodowe cacka wezmą udział między innymi w wyborze starego, dobrze zadbanego i utrzymanego modelu, najbardziej multimedialnego samochodu – z imponującym nagłośnieniem, najniższej maszyny, najdalszej odległości, którą pokonało bmw, przyjeżdżając na majówkę, najładniejszego modelu. Publiczność będzie mogła się wykazać w konkurencjach sprawnościowych: w rzucie wałem korbowym, zmianie koła na czas, w wyścigach kartingowych, i wiedzowych – konkursie o bmw. – Odbywać się będzie również Drift Taxi, czyli przewożenie po kilka okrążeń uczestników zlotu, żeby doznali trochę adrenaliny i poczuli moc aut oraz kontrolę nad pojazdem w dużych prędkościach – zaprasza prezes klubu. Dla dzieci – plac zabaw „Dmuchańce” w wyznaczonej strefie z dala od pojazdów.
W poślizgu, ale… kontrolowanym
Niewątpliwą atrakcją będzie I Runda Drift Open. Liga driftingowa od lat rozpoczyna swoje zmagania właśnie w naszym mieście i tradycyjnie połączona jest z Majówką BMW M-Power Club. Zawody w Toruniu otwierają cykl pięciu rund, które w tym roku odbędą się również m.in. na torze w Wyrazowie koło Częstochowy, Koszalinie, w Czechach i na lotnisku w Dębrznie. W Mieście Aniołów w rywalizacji w jeździe w kontrolowanym poślizgu, powalczy prawie 90 zawodników. Zasady rywalizacji w tym sporcie opisuje Arkadiusz Hinc, licencjonowany i doświadczony zawodnik driftingowy: – Zawody składają się z dwóch etapów. Pierwszy to treningi i kwalifikacje, podczas których sędziowie oceniają indywidualne przejazdy zawodników pod kątem linii przejazdu, wyznaczonej przez tzw. zony, czyli miejsca, w których należy jak najbliżej przejechać bokiem tyłem auta, oraz clipping pointy, w których przejeżdża się jak najbliżej przodem driftowozu. Oceniana jest również prędkość przejazdu, kąt wychylenia oraz ogólne show przejazdu.
Drugi etap to główne zawody i przejazdy w parach. W pierwszym przejeździe jeden zawodnik jest tzw. uciekającym, musi przejechać zgodnie z linią kwalifikacyjną. Drugi kierowca jest goniącym – jego zadanie to idealne kopiowanie tego pierwszego, z jazdą po tej samej linii, z tą samą prędkością, z tym samym wychyleniem i przy tym musi być jak najbliżej uciekającego. W drugim przejeździe następuje zamiana ról. Po tych dwóch przejazdach sędziowie wyłaniają zwycięzcę, który przechodzi dalej, a przegrany niestety na tym etapie kończy już zawody. I tak po kolei odbywa się top: 32, 16, 8, 4, półfinał i finał zawodów. – Drifting to bardzo kosztowny sport – podczas jednych zawodów kierowca driftingowy potrafi zużyć kilkadziesiąt nowych opon i setki litrów paliwa, nie oszczędzając przy tym driftowozu, maksymalnie eksploatując każdą jego część, silnik, układ kierowniczy, zawieszenie. Po każdym wyjeździe auto przechodzi gruntowny przegląd i naprawy – mówi Arek, którego driftowóz, zwany pieszczotliwie „Szatanem”, zbudowany na bazie modelu E30 dysponuje silnikiem o pojemności 4.4 litra V8 z kompresorem o mocy 430 KM. – W moim przypadku bez wsparcia i pomocy sponsorów nie byłoby możliwe startowanie na tak profesjonalnym poziomie – dodaje Arek, który będzie reprezentował barwy BMW M-Power Club w Toruniu.
Wybieram bmw, bo…
Dlaczego bmw? – Bo to samochód z duszą! – mówi wiceprezes toruńskiego BMW M-Power Club Anna Paczkowska. To maż zaraził ją miłością do beemki. Jest „wciągnięta” w bmw od 12 lat. Członek klubu Piotr Stanicki dodaje, że to twarde auta. Piotr jest właścicielem aż trzech beemek. Najstarsze auto, kabriolet, to model E30 z 1990 roku, który złożył od podstaw z części. Najdalsza podróż? Monachium – do muzeum i fabryki BMW! To oczywiste. – Taki model jako kabriolet to rarytas. W Polsce tak odrestaurowanych samochodów spotkać można ze 20 sztuk – mówi Piotr. Marzy o roczniku ‘78 E24 635csi. Cena takiego dobrze utrzymanego auta to ok. 130 tys. zł. Krzysztof Huzarski swoje bmw E60 model 545i sprowadził ze Stanów z bardzo bogatym wyposażeniem. Sam zmodernizował system nawigacji. Jest złotą rączką w kodowaniu bmw.
Klub propaguje zasady bezpiecznego zachowania się na drodze wśród najmłodszych torunian, organizując prelekcje w szkołach i przedszkolach. Co roku włącza się również do akcji Jurka Owsiaka jako MotoOrkiestra. Majówka to okazja, żeby w sposób bezpieczny i kontrolowany popalić gumy i spróbować ostrej jazdy, czego na co dzień na drogach klubowicze oczywiście nie stosują i nie zalecają!
Hanna Wojtkowska
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.