Korporacja na wesoło, cały rok
To już taka tradycja. Toruński rysownik Marcin Treichel stworzył swój trzeci kalendarz. Ale ten jest wyjątkowy, bo nieco inny od poprzednich. To pierwszy kalendarz tematyczny. Cały odnosi się ściśle do pracy w korporacji i w biurze. Jak mówi sam autor – rysunki są przekorne i z przymrużeniem oka. W taki sposób można już swobodnie wkraczać w Nowy 2016 Rok!
Jakie grafiki znajdowały się we wcześniejszych kalendarzach?
-Tam każdy rysunek nawiązywał do konkretnego miesiąca. Jeśli była zima, to była aura zimowa, jeśli lato, to rysunek dotyczący urlopu, wakacji. Kalendarz był też w innym formacie. Był bardziej wąski, długi. Można było dopisywać swoje notatki. Przy niektórych dniach i świętach były też moje notatki, które komentowały poszczególne święta.
W tym kalendarzu też już nie ma tych notatek?
-Jest ich mniej. Kalendarz jest też w innym formacie. Rysunki zajmują większą powierzchnię niż do tej pory. Spotkałem się wcześniej z głosami, że rysunki są małe i przydałby się kalendarz troszkę większy. Zatem po raz pierwszy jest w większym formacie. Może się spodoba.
Co przedstawia styczeń? Całkiem fajnego bałwana i… kąśliwe uwagi?
-Chyba wszystkie rysunki troszkę kąsają. Trochę pracowników korporacji i trochę pracodawców. Tutaj dzieci bawią się na parkingu. A na miejscu dla auta prezesa stawiają… bałwana. Jest też w oddali biurowiec, z którego wyglądają pracownicy na hasające maluchy. A ktoś tylko dopytuje:
- Proszę sprawdzić czyje to dzieci.
Zaobserwowane z życia codziennego czy inspirował się Pan czymś innym?
-Są to moje autorskie rysunki, nikogo nie podglądałem. Przyjmę na klatę wszystkie uwagi.
Czy to prawda, że kalendarz powstał na zamówienie profilu społecznościowego „Mordor na Domaniewskiej”?
- Nie do końca. Najpierw ja wymyśliłem sobie kalendarz, potem skontaktowałem się z ludźmi, którzy prowadzą ten profil. Zdecydowaliśmy, że część nakładu będzie edycją specjalną z ich sygnaturą i oni będą dystrybuować w Internecie.
A jak długo trwa proces twórczy kalendarza?
-Pierwsze pomysły do kalendarza powstawały już latem. Wypisywałem je sobie w notesie. Często mam przy sobie jakiś notatnik, jak wpada mi pomysł, to zapisuję go nawet w telefonie, jakieś słowo klucz, dzięki któremu będę mógł powrócić pamięcią do tego pomysłu. Dwa dni temu gdy już zasypiałem wpadł mi pomysł, nie zapisałem go, no i nie pamiętam. W końcu usiadłem do rysowania, powstały pierwsze szkice i tak ruszyło.
Czy konsultuje Pan z kimś swoje ilustracje?
-Ufam sobie, ale czasami, chociaż coraz rzadziej, podsyłam zdjęcia wąskiemu gronu znajomych. Oni oceniają i wtedy mam pewność, że jest ok. Moim humorem i satyrą nie staram się dotrzeć do wszystkich. Jeśli będę starał się trafiać do wszystkich, to nie trafię do nikogo. Mam swój świat, poczucie humoru, jeśli komuś się podoba, to jest mi bardzo miło. Jeśli nie, to trudno. Nie można wszystkich zadowolić.
Jakie są kolejne projekty? Oczywiście oprócz tego kalendarza?
-Pracuję właśnie nad serią karykatur, w grudniu w teatrze Horzycy będzie też konferencja TEDx. Tworzę karykatury prelegentów, którzy wystąpią ze swoimi przemówieniami. Na co dzień moje rysunki pojawiają się u was, w tygodniku Toronto, mam tu stałą rubrykę i co piątek na drugiej stronie możecie obejrzeć moje rysunkowe komentarze. A na dodatek stworzyłem animację, która zapowiada ten kalendarz. Naprawdę sprawiło mi dużo frajdy mi to, że narysowałem siebie i jeszcze zaanimowałem. Bo teraz ta karykaturka rusza się i sama mówi!
Animację można obejrzeć na Pana profilu facebookowym: Marcin Treichel. A gdzie można zdobyć kalendarze?
-Można kupić przez Internet wchodząc na Mordor na Domaniewskiej, profil ma też swój sklep internetowy pod adresem www.mordor.pl . A tak klasycznie, to w księgarni Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu.
Agnieszka Chmielewska
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.