Camerimage to setki rozmów i spotkań, niezliczona ilość filmów, które obejrzałem
fot. Mateusz Patalon

Camerimage to setki rozmów i spotkań, niezliczona ilość filmów, które obejrzałem

Rozmowa z Markiem Żydowiczem,
dyrektorem festiwalu Camerimage, prezesem Fundacji Tumult



Jutro stratuje kolejna edycja Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Camerimage. Które z wydarzeń festiwalowych jest szczególnie ważne dla Pana?
- Program Festiwalu jest bardzo bogaty. Utożsamiamy się, jako jego autorzy z każdym jego elementem. Pani pytanie w tym kontekście nie jest łatwe. Trudno coś obiektywnie wyróżnić. Przypominam sobie setki rozmów i spotkań, niezliczoną ilość filmów, które obejrzałem w procesie selekcji festiwalowej, liczne prezentacje produktów oraz nowych technik filmowych rekomendowanych na tegoroczny Festiwal. Za tym stoją silne emocje odkrywców i artystów, którzy chcą nam pokazać coś ważnego. Każda propozycja w programie Camerimage ma ogromną wartość i została pieczołowicie wyselekcjonowana. Rozumiem jednak, że chodzi Pani o moją subiektywną rekomendację. Filmów konkursowych nie trzeba polecać, bo to wybór najlepszych z najlepszych (zgłoszono do Camerimage ok. 2300 filmów). Ponieważ osobiście decydowałem o ostatecznym kształcie selekcji, nie wypada mi któregokolwiek z filmów konkursowych rekomendować. Mogę natomiast polecić z pełnym przekonaniem premierowy w Europie pokaz irańskiego filmu pt, „Mahomet: Posłaniec Boga” w reż. Madżida Madżidi ze zdjęciami Vittorio Storaro. W związku z dramatycznym problemem napływających do Europy uchodźców, powinniśmy starać się poznać wyznawców Islamu, zrozumieć ludzi tej wiary. Film o proroku Mahomecie bardzo mądrze i pięknie pokazuje niezwykłość tej pełnej miłości formacji duchowej. Trzeba umieć to oddzielić od fundamentalistycznych deformacji. Warto pamiętać o „Moście szpiegów”, nowym filmie Stevena Spielberga, z Tomem Hanksem w roli głównej oraz znakomitymi zdjęciami Janusza Kamińskiego. To film otwarcia 23. edycji Camerimage i jednocześnie jego polska premiera. Chciałbym też zarekomendować film Jerzego Skolimowskiego „11 minut”, który jest polskim kandydatem do Oscara. Żałuję, że nie mogłem zakwalifikować go do Konkursu Głównego Camerimage. Fundacja Tumult i ja jesteśmy współproducentami tego obrazu i uzgodniliśmy z Jerzym, że byłoby nieetycznie pokazać film w konkursie naszego festiwalu. „11 minut” powstało także dzięki Regionalnemu Funduszowi Filmowemu stworzonemu przez Urząd Marszałkowski. Bydgoszcz ulokowała w filmie swe produkty. To wielki sukces Urzędu Marszałkowskiego, że debiutujący program trafia tak doskonale, że film osiąga ogromny sukces. Rekomenduję też cały program edukacyjny Camerimage 2015. Warsztaty i seminaria zapowiadają się wyśmienicie. Będą też setki spotkań z twórcami filmów. W tej chwili mamy akredytowanych ok. 1500 gości z zagranicy związanych z branżą filmową. Tyle samo przyjedzie do nas z Polski. Warto się z nimi spotykać i rozmawiać.

Mimo, że wydarzenie odbywa się w Bydgoszczy, tradycyjnie będą także imprezy towarzyszące, które odbędą się w Toruniu.
-Festiwal odbywa się w Bydgoszczy, jednakże Fundacja Tumult ma swoją siedzibę w Toruniu i zawsze staramy się organizować tu w czasie Camerimage jakieś znaczące wydarzenie. W tym roku w Galerii Tumult na Rynku Nowomiejskim warto zobaczyć świetne fotografie Sandro Milera, który wspólnie z Johnem Malkovichem stworzył cykl replik, pastiszów najbardziej popularnych, można powiedzieć kultowych, portretów fotograficznych XX wieku. Będzie można zobaczyć Malkovicha, który wciela się w Ernesta Hemingwaya, Marylin Monroe, Salvadora Dalí, Trumana Capote, Johna Lennona, Che Guevarę i inne znane postaci. Wernisaż z udziałem autora zdjęć odbędzie się 15 listopada, wstęp wolny. Zapraszam, naprawdę warto. Drugą naszą propozycją dla Torunia jest wystawa fotografii Bryana Adamsa. Ten wspaniały muzyk zajmuje się od lat fotografią i zgodził się zaprezentować w ramach Camerimage dwa cykle obrazów. Jeden obnaża celebrytów, obnaża ich emocjonalnie, pokazuje coś więcej niż to, co znamy z filmów, koncertów czy fotografii prasowych. Zestawienie tego cyklu z cyklem fotografii ukazujących okaleczonych w Afganistanie i Iraku żołnierzy jest prowokacyjne i inspirujące.

Podobno autor sam otworzy wernisaż swoich prac?
-Tak, Bryan Adams weźmie udział w uroczystym otwarciu wystawy w CSW w dniu 16 listopada. Ta wystawa to pierwszy krok jaki robię w kierunku zmiany sposobu postrzegania CSW przez torunian. Ma ona pokazać, że obok wystaw wyrafinowanych, trudnych dla odbiorcy niewykształconego artystycznie, istnieje ogromna potrzeba prezentowania wartościowych wystaw które są komunikatywne i przyciągają każdego widza. Warto się wybrać na wernisaż. Wejście jest darmowe.

A później ma odbyć się „After Camerimage”?
-Realizujemy kilka wydarzeń pod nazwą „Camerimage Winners Show”. Zaczęliśmy od Los Angeles. W ciągu pięciu lat wydarzenie to zyskało ogromne uznanie. Organizujemy je wspólnie z AFI i ASC (Amerykańskim Instytutem Filmowym i Amerykańskim Stowarzyszeniem Autorów Zdjęć Filmowych). „Camerimage Winners Show” odbywa się też w Warszawie i Brukseli. W związku z naszym zaangażowaniem w CSW, pomyślałem, że być może warto pokazać nagrodzone filmy Camerimage 2015 torunianom. Przy okazji sprawdzilibyśmy salę na Jordankach pod kątem warunków projekcji i od strony logistycznej. Jest to natomiast na razie jedynie projekt, nic pewnego.

Jak jesteśmy przy Jordankach- pytanie, które pewnie do znudzenia jest Panu zadawane: czy jest szansa na powrót festiwalu do Torunia?
-Na razie realizujemy umowę z Bydgoszczą. Wiadomo, że Prezydent Bruski postawił na budowę Muzeum na Wyspie Młyńskiej zamiast stworzenia centrum festiwalowo-kongresowego, które poprawiłoby infrastrukturę i możliwość zarobkowania Opery Nova. Musze się zatem liczyć z koniecznością kolejnej peregrynacji. W Polsce powstało w międzyczasie trochę nowych, interesujących budynków, które spełniają w znacznym stopniu potrzeby Camerimage.

Co do Jordanek, to właściwie wskazałem już publicznie błędy jakie z funkcjonalnego punktu widzenia popełnił architekt. Tego, jak sądzę, nie da się łatwo skorygować. Wydaje mi się, że w planowanej na Jordankach budowie ostatniego elementu planu przestrzennego zagospodarowania tego terenu, trzeba byłoby uwzględnić nasze propozycje funkcjonalno-użytkowe. Wtedy mógłbym poważnie myśleć o powrocie do Torunia. Oczywiście wiązałby się to również z porozumieniem finansowym dot. wzajemnych zobowiązań dot. organizacji Camerimage.

Camerimage tworzą nie tylko filmy, ale i ludzie, wyjątkowy klimat. Czy na przestrzeni lat i kolejnych przeprowadzek udało się zachować charakter imprezy?
-Na tym polega siła Camerimage. Nie ulegamy presjom, naciskom, modom. Bardzo wzmocniła mnie opinia Steven Spielberga, który powiedział, że jeśli Camerimage zachowa swój profil i niezależność, stanie się kiedyś najważniejszym forum rozmowy i kreowania języka obrazu filmowego. Robimy zatem swoje, dbamy by oryginalna idea Festiwalu została zachowana. Nie reklamujemy się buńczucznie, tak jak to robią niektóre festiwale i przeglądy. Nie chcemy z nikim rywalizować. Zapewne Camerimage wyróżnia to, że wybitni artyści przyjeżdżają tu wielokrotnie by zaprezentować swoje najnowsze dzieła lub po prostu zobaczyć co pokazują inni; by wziąć udział w debacie o nowych ideach artystycznych i technologicznych, a także spotykać się i wsłuchiwać w głosy nadchodzących pokoleń (jest u nas co roku ok. 1000 studentów, ze szkól filmowych z całego świata). Wystarczy wskazać Volkera Schlöndorffa, Davida Lyncha, Keanu Revesa, Vittorio Storaro, Vilmosa Zsigmonda czy Haskella Wexlera. Takich twórców są dziesiątki, może nawet setki.

Sedno całego wydarzenia to film. Na jakiej podstawie dobierane są produkcje? Co będzie gwoździem programu w tym roku?
-Mamy 11 konkursów. Konkurs Główny, Filmów 3D, Debiutów Reżyserskich, Debiutów Operatorskich, Filmów Polskich, Etiud Studenckich, Filmów Dokumentalnych Pełnometrażowych i Krótkometrażowych, Wideoklipów, Pilotów Seriali oraz Konkurs „Fundusze Europejskie w Kadrze”. Nowością jest konkurs First Look – Konkursów Pilotów Seriali. To może być bardzo interesująca konfrontacja produkcji z całego świata z dominacją amerykańską. Nie zdawałem sobie sprawy, ile tych seriali powstaje. Mieliśmy w selekcji ok. 150 pilotów.

Zapraszamy zatem torunian do Opery Nova, a bydgoszczan do Centrum Sztuki Współczesnej. Może kultura to chyba rzadki przypadek, kiedy ludzie nie myślą podziałami?
-Nie jestem takim optymistą, jak Pani. W tym przypadku, jak w każdej grupie zawodowej, pojawiają się zawiści i nieuczciwości. Kultura nie jest krainą łagodności. Sam doświadczam intryg i pomówień, z którymi trudno się walczy. Szkoda, że czasami media biorą w tym udział i prowokują konflikty lub uprzedzenia w stosunku do określonych artystów czy ich grup. Proszę popatrzeć na to, co się działo w sprawie wyboru dyrektora CSW. Patrzyłem na to z boku z dużym niesmakiem. Myli się więc Pani myśląc, że kultura nie dzieli. Owszem, istnieją artystyczne enklawy harmonii i przyjaźni, ale nie ma ich wiele. Ważne jednak że w ogóle istnieją, a zawiść, zazdrość, intrygi, politykierstwo, oszustwo, kłamstwa nie mają tam wstępu. Ja mam szczęście w nich czasami bywać, pracując z takimi osobowościami jak David Lynch, Jerzy Skolimowski, Peter Weir, Frank Gehry czy Rob Krier…

Rozm. Żaneta Lipińska-Patalon
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.