Znowu odmierzają sekundy
Fot. Sławomir Jędrzejewski

Znowu odmierzają sekundy

Kilka lat temu Toruń był jednym z pierwszych miast, które instalowało sekundniki na skrzyżowaniach, wpisując się w modę, jaka wówczas zapanowała. W 2014 roku urządzenia zniknęły. W lipcu tego roku pojawiły się ponownie. Skąd te zmiany?

 

Pod koniec ubiegłej dekady na skrzyżowaniach zaczęło przybywać elektronicznych zegarów odliczających sekundy do wyświetlenia kierującym zielonego sygnału oraz do włączenia czerwonego.

 

Ze skrzyżowań do magazynu i z powrotem

W naszym mieście pierwszy wyświetlacz zamontowano w 2009 roku – na skrzyżowaniu ulic Szosa Chełmińska-Odrodzenia. Do połowy 2014 roku pojawiły się na ośmiu toruńskich skrzyżowaniach. W tym samym roku rozgorzały dyskusje na temat legalności urządzeń i okazało się, że ich montowanie nie jest prawnie usankcjonowane. Liczniki czasu zostały zdemontowane. Jednak pod koniec maja tego roku minister infrastruktury i budownictwa podpisał nowe rozporządzenie w sprawie sekundników. Mogły wrócić. – W naszym mieście zamontowane zostały na trzech skrzyżowaniach: dla kierowców na Legionów-Podgórna, Legionów-Żwirki i Wigury oraz dla pieszych na al. św. Jana Pawła II. Mogły być zainstalowane tylko tam, gdzie są sygnalizacje stałoczasowe, a tych jest coraz mniej. Pozostałe skrzyżowania mają sygnalizacje akomodacyjne – dostosowują się do natężenia ruchu – wyjaśnia rzecznik prasowy Miejskiego Zarządu Dróg Agnieszka Kobus-Pęńsko.

Kierowcy na „tak”

Zdania co do użyteczności sekundników są podzielone.  W wielu miejscach okazało się, że po zamontowaniu licznika czasu światła zielonego znacznie wzrosła ilość samochodów wjeżdżających na skrzyżowanie podczas nadawania sygnału czerwonego oraz przekraczających dopuszczalną prędkość. Specjaliści od zarządzania ruchem twierdzą, że liczniki czasu wnoszą niewiele pozytywnego – korki nie znikają, co najwyżej kierowcy stają się spokojniejsi. Natomiast kierowcy i piesi chwalą sobie taki gadżet. – Myślę, że dla kierowców to ułatwienie, choć oczywiście można bez niego żyć. Wiemy, za ile czasu zapali się czerwone i zielone światło, można więc wystarczająco wcześnie zacząć hamować lub przygotować się do ruszenia autem. Natomiast dla mnie jako pieszego sekundnik na światłach przy placu Rapackiego działa zdecydowanie uspokajająco – mówi jeden z toruńskich użytkowników dróg. Wiceprezes toruńskiego Automobilklubu Czesław Nosewicz również jest „za”: - Myślę, że to udogodnienie dla wszystkich – pieszych oraz kierowców. Przechodzący przez pasy widzą, ile jeszcze czasu zostało, żeby dostać się na drugą stronę ulicy, czy przypadkiem nie trzeba przyśpieszyć, zanim włączy się czerwone. To ważna informacja szczególnie dla osób starszych. A w przypadku kierowcy – jeśli pali się zielone, to nie przyśpieszam gwałtownie, bo widzę sekundnik i mogę ocenić, czy zdążę przejechać czy nie. Dostrzegając z daleka, że zostały 3-4 sekundy, mogę spokojnie zdjąć nogę z gazu.            

Hanna Wojtkowska

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

 

 

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.