Wyjątkowe katarzynki stworzone dla koneserów smaku!
12 miesięcy – dokładnie tyle leżakowało ciasto, z którego wyrobiono specjalną edycję toruńskich „Katarzynek”. Jak udał się ten eksperyment i czy możemy liczyć na jego powtórzenie? – Sprawdziliśmy!
- „Katarzynki 12 miesięcy” są niczym wisienka na torcie. Po raz pierwszy przygotowaliśmy ciasto, które leżakowało rok. Warto podkreślić, że toruński piernik leżakuje, przez co nie jest produktem, który tuż po zagnieceniu ląduje w piecu – opowiada Przemysław Myśliwy z Fabryki Cukierniczej „Kopernik”. – Toruński piernik przetrwał już kilkaset lat, co pokazuje, że ma coś w sobie i jest to produkt, który nieustannie żyje i funkcjonuje.
Toruńskie pierniki to marka, która od lat przyciąga do Grodu Kopernika tysiące turystów. Lokalni piekarze solidarnie nie zdradzają jednak, w czym tkwi sekret unikatowego smaku piernika. Tej jesieni mistrzowie piernikarstwa z FC „Kopernik” przygotowali dodatkowo limitowaną edycję katarzynek, w których wszyscy chętni już teraz mogą się rozsmakować. – Około roku temu rozmawiałem ze swoimi piekarzami, czy byliby gotowi przystąpić do pewnego eksperymentu. Miał on polegać na tym, żeby zagnieść ciasto i pozwolić, żeby rok leżakowało. Postanowiliśmy wspólnie sprawdzić, jak przez 12 miesięcy ciasto się zachowa – wspomina Przemysław Myśliwy. – Najlepszą okazją do zagniecenia ciasta było święto – katarzynki, które przypada 25 listopada. Tak też się stało, po czym ciasto zostało włożone do specjalnej skrzyni. Myślę, że koneserzy smaku odczują różnicę – dodaje. Mistrzowie piernikarstwa już teraz zapowiadają, że inicjatywa zostanie na pewno powtórzona. W następnej edycji akcji skrzynie pojawią się już dwie, jednak ciasto niezmiennie będzie leżakowało co najmniej 12 miesięcy.
Niezastąpiony smak tradycji
„Katarzynki” zostały zapakowane zgodnie z dawną tradycją – ręcznie. Niegdyś w Polsce od dnia św. Katarzyny rozpoczynał się okres przygotowań do świąt Bożego Narodzenia. Zgodnie z tradycją, 25 listopada, rozpoczynano wypiek pierników, po czym sprzedawano je na jarmarku, przed kościołem św. Katarzyny. – Piernik szczególnie teraz, gdy wielkimi krokami zbliżają się święta, smakuje najlepiej. Podtrzymywanie lokalnych tradycji jest niezwykle ważne, dlatego cieszę się, że piernikarze z Torunia dokładają wszelkiej staranności do uzyskania wyjątkowego smaku swoich wyrobów – przekonuje Angelika Wiśniewska z Torunia. – Nie miałam jeszcze okazji spróbować specjalnej edycji „Katarzynek”, ale jako rodowita torunianka na pewno wkrótce to nadrobię.
– Mam zaszczyt pracować w fabryce, gdzie podtrzymywanie tradycji od zawsze jest niezwykle istotne. Produkt tradycyjny jest jak kanon. Wszystko dookoła zmienia się, ale klasyka jest nieśmiertelna. Dotyczy to również receptury toruńskich pierników – opowiada Przemysław Myśliwy. – Coraz częściej zauważam, że wielu producentów najróżniejszych artykułów powraca do tradycji. Pokazuje to, że pomimo nieustannych nowości, którymi jesteśmy zasypywani, produkt tradycyjny nadal ma ogromne znaczenie.
Uroku toruńskim „Katarzynkom” dodaje także związana z nimi miłosna historia. Głosi ona, że ich charakterystyczny kształt jest wynikiem połączenia dwóch serc, które pierwotnie były otoczone obrączkami. Uznaje się, że autorem oryginalnego wzoru jest czeladnik Bogumił, który zakochany był w córce mistrza piernikarskiego – Katarzynie.
Olga Taraszka
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
- Katarzynki
- toruńskie pierniki
- pierniki
- toruń
- Toronto Toruń
- reklama w toruniu
- darmowa prasa
- darmowa prasa toruń