Czy toruński kryminał odsłoni mroczną stronę naszego miasta?
Robert Małecki autor książki „Najgorsze dopiero nadejdzie” na centrum wydarzeń wybrał Toruń Fot. Jacek Koślicki

Czy toruński kryminał odsłoni mroczną stronę naszego miasta?

28 września ukaże się kryminalny debiut Roberta Małeckiego „Najgorsze dopiero nadejdzie”. Będzie to pierwszy tom trylogii z dziennikarzem Markiem Benerem w roli głównej. Akcja cyklu rozgrywa się w Toruniu.

Rozmowa z
Robertem Małeckim
autorem książki

Najgorsze dopiero nadejdzie jesienią, bo zarówno akcja książki dzieje się jesienią, jak i książka pojawi się właśnie o tej porze.
- Tak, akcja dzieje się jesienią 2013 roku, więc cofamy się o trzy lata. To pierwszy tom trylogii, zaplanowanej na toruński cykl, a jej głównym bohaterem jest dziennikarz, Marek Bener, któremu zaginęła żona. Ten właśnie wątek jej poszukiwań jest rozłożony na wszystkie trzy tomy, ale oprócz tego każda część trylogii będzie opowiadała o innym problemie społecznym.
Zwykle w kryminałach wątek życia osobistego bohaterów toczy się trochę obok głównej zagadki, kryminalnej, a w Twojej książce będą się niejako łączyć.
-Fabuła jest tak pomyślana, aby nie stanowiło to głównej osi. Szczególnie w pierwszym tomie jest jednak widoczne to, że Bener próbując rozwikłać zagadkę porwania swojej byłej narzeczonej - która niespodziewanie po 10 latach pojawia się ponownie w jego życiu - liczy na wskazówki dotyczące zaginięcia żony. To wątki wspólne, które się w tej pierwszej części łączą i przeplatają.
Toruń mieszkańcom i turystom może wydawać się miejscem sielankowym, ale akcja kryminałów dzieje się w lokalizacjach wielu miast i miejscowości. Czas, by teraz Toruń pokazał swoją mroczną stronę?
-Palmę pierwszeństwa trzeba oddać Piotrowi Głuchowskiemu, który w Toruniu osadził akcję kryminału „Umarli tańczą”. Każde miasto zasługuje na to, by być pełnoprawnym bohaterem literackim, bo odgrywa we współczesnym kryminale dużą rolę. Nie chodzi jedynie o topografię, ale przede wszystkim o ducha i klimat. Toruń pojawił się nie tylko w książkach wspomnianego Piotra Głuchowskiego i mojej, ale tu będzie się działa akcja znakomitej powieści Marka Pijanowskiego, która również niebawem pojawi się na rynku. Co ciekawe, w dniu, kiedy w księgarniach ukaże się moja powieść „Najgorsze dopiero nadejdzie”, premierę będzie miała antologia opowiadań kryminalnych pod tytułem „Rewers”. Zamysł wydawnictwa Czwarta Strona był taki, żeby w każdym opowiadaniu pokazać inne miasto. Wśród nich jest również napisana przeze mnie historia z Toruniem w tle, której bohaterowie są związani z fabułą „Najgorszego”. Warto zwrócić uwagę na ten zbiór, bo będą tam opowiadania znakomitych polskich pisarzy, jak Gaja Grzegorzewska, Joanna Jodełka, Wojciech Chmielarz czy Ryszard Ćwirlej i Marcin Wroński. To będzie swego rodzaju kryminalna mapa Polski. To, że mój tekst znalazł się w tej antologii to dla mnie wielki zaszczyt.

 Wracając do „Najgorsze dopiero nadejdzie” – to pierwsza część trylogii. Jak wygląda praca nad taką historią w kilku częściach? Czy w trakcie pisania pierwszej z nich pojawiły się wątki, które trzeba było zostawić na kolejne powieści i znaleźć dla nich odpowiednie miejsce?

-Po części tak jest. Mam cały obraz tej trylogii – wiem, jaki jest jej początek i koniec. Ale kiedy siadałem do „Najgorszego…”, nie myślałem nad rozwiązaniami do kolejnych tomów. Wiedziałem, jak się skończy pierwsza część i mniej więcej co pojawi się w drugiej. Nie wiem jednak jeszcze, jakie konkretne rozwiązania fabularne zastosuję w trzecim tomie. Przy pisaniu trylogii potrzebna jest świadomość, że pewne furtki fabularne trzeba zostawić otwarte. Nie warto mieć jednak wszystkiego rozpisanego od A do Z. Dzięki temu mam możliwość swobodnego kreowania kolejnych wątków,
a teraz, kiedy „na chłodno” patrzę już na pierwszy tom, mogę znaleźć w nim elementy, który wpłyną na akcję zarówno w drugim jak i trzecim tomie.
Kryminały z perspektywy czytelnika są zwykle wciągające, czyta się je wartko, szczególnie kiedy akcja książki jest blisko rozwiązania zagadki. A jak to jest z tej drugiej strony?
-Miałem okazję napisania kilku opowiadań i odbycia warsztatów pisania kryminałów, między innymi
w „Maszynie do pisania”, gdzie uczyłem się tego fachu. Z punktu widzenia piszącego muszę całą historię rozebrać do ostatniego kawałka i tak ją poskładać, żeby czytelnik chciał przewrócić kolejną kartkę, a potem sięgnąć po następną książkę i znowu nie mógł się od niej oderwać. Trzeba zastosować takie mechanizmy, które po pierwsze zbliżą czytelnika do bohatera, pozwolą mu się z nim utożsamić, a po drugie, żeby zagadka była zawieszona na każdym etapie powieści i do samego jej końca. Czy się udało? Zobaczymy.
Czy podczas pisania kryminału pojawia się napięcie związane z fabułą, czy patrzy się na nią zupełnie „na chłodno”?
-Jeśli zacząłbym je odczuwać i nie daj Boże jeszcze przeżywać akcję, byłaby to czystej wody grafomania i niezasłużony zachwyt nad własnym tekstem. Tymczasem ja stale ze sobą walczę,
a z wyników tej walki nigdy nie jestem w stu procentach zadowolony. Zawsze jest coś co chciałbym poprawić, napisać lepiej. Zapytano kiedyś Marka Krajewskiego o czym myśli, kiedy tworzy swoje opisy scen zbrodni. Krajewski odpowiedział, że o… przecinkach. I o tym czy dobrał odpowiednie słowa. Tak to właśnie wygląda z perspektywy piszącego.
Czy prywatnie jesteś fanem kryminałów?
-Oczywiście. Zaczęło się od Sherlocka Holmesa, potem były horrory F. Paula Wilsona i Deana Koontza, przeczytałem również całe mnóstwo thrillerów medycznych. Pewnego dnia koleżanka z pracy pożyczyła mi książkę Harlana Cobena. Na początku nie spodobała mi się narracja, ale w samej fabule było coś, przez co nie mogłem się od tej książki oderwać i przestać o niej myśleć. Sposób budowania bohaterów i intrygi tak mnie wciągnął, że sam chciałem od razu napisać książkę. A co! Jestem przecież dziennikarzem, pisaniem zajmuję się zawodowo, nie ma problemu! No i w 2010 roku napisałem powieść. Jest to gniot do potęgi, kilka egzemplarzy do teraz leży w szafie. Ale przekonałem się wtedy o tym, że mogę podołać wysiłkowi, jakim jest napisanie książki i poświęcenie kilku miesięcy na nieustanna pracę. Już wtedy stworzyłem bohatera, którego przez 7 lat miałem w głowie i stale go w sobie rozwijałem. Zacząłem się też dokształcać. Brałem udział w warsztatach podczas Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu, miałem zajęcia z Katarzyną Bondą, uczestniczyłem też w warsztatach dla pisarzy w Szkole Policji w Pile. Dużo się dzięki temu nauczyłem, a to zaowocowało debiutem. Kolejny tom pojawi się w 2017, a ostatni w 2018 roku.

Rozmawiała Maria Marcinkowska
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.