Ze starożytnego Rzymu do średniowiecznego Torunia

Przyjechali do Torunia kilka miesięcy temu. Wcześniej byli związani z Rzymem. Anna Swoboda wraz z mężem Fulvio Loru opowiadają o tym, co w Polsce im się podoba, a co ich dziwi…


Kiedy przychodzę na spotkanie, Fulvio od razu mówi, że dzisiaj jest zimno. Cóż, dla obcokrajowców ze słonecznych krajów plus 20 stopni to niekoniecznie komfortowa temperatura. Dlatego Fulvio ma szalik. Wprawdzie może mogłoby być cieplej, ale za to mamy inne zalety! Krajobraz, jedzenie i oczywiście ludzie – z akcentem na piękne, eleganckie kobiety to dla Fulvia pozytywne strony przyjazdu do Polski. Panią Annę zaskakuje przede wszystkim zachowanie kierowców na ulicy. – W Rzymie nie przestrzega się czerwonego światła, nie posługujemy się migaczami. Bazuje się na ostrożności i refleksie kierowców. Z punktu widzenia Polaków to pewnie chaos. Natomiast nikt nie trąbi, nikt się za bardzo nie denerwuje – opowiada Anna Swoboda. Jest zaskoczona, kiedy na polskich drogach ktoś na nią trąbi, jeśli nie włączy kierunkowskazu. W Rzymie obowiązuje akceptowane przez wszystkich wpychanie się przed inne samochody – tak się przyjęło, tak funkcjonują. W Polsce kierowcy żywiołowo reagują klaksonami. Poza tym pomarańczowe światło w Italii oznacza „jedź”. Pozostając przy temacie motoryzacyjnym, pani Anna dodaje również, że w przeciwieństwie do Włochów Polacy bardzo boją się policji i dziwi ją, że za tak wiele wykroczeń można dostać mandat, np. brak trójkąta w samochodzie czy gaśnicy. – We Włoszech przez 25 lat policja zatrzymała mnie dwa razy. Pierwszy raz kiedy z powodu smogu w mieście, po drogach mogły jeździć tylko auta z parzystymi numerami rejestracyjnymi. Nie wiedziałam o tym, a miałam nieparzyste numery, więc zostałam przez policjanta zatrzymana i o tym poinformowana. Za drugim razem podczas rutynowej kontroli dokumentów okazało się, że od 4 lat mam nieaktualny przegląd samochodu, ale to również skończyło się tylko pouczeniem – dodaje pani Ania, stwierdzając, że w Rzymie jest dużo więcej luzu, w przeciwieństwie do bardziej uporządkowanych północnych Włoch.

Pani Anna, która pochodzi z Tomaszowa Mazowieckiego, wyjechała do Włoch 25 lat temu, żeby studiować malarstwo. Tam poznała swojego męża – reżysera. Dlaczego Toruń? Ponieważ przez lata pani Anna jako członkini artystycznego Stowarzyszenia Kulturalnego „Arte Continua” przyjeżdżała na Międzynarodowe Sympozjum Malarskie „Malownicza Barbarka”. Ma również w Toruniu krewnych. Natomiast to mąż bardziej nalegał na przyjazd. Postanowili otworzyć restaurację. – Zawsze marzyłem, żeby otworzyć własną restaurację. We Włoszech jest to bardzo modne, szczególnie w środowisku artystów, aktorów, sportowców… Choć w Polsce panuje biurokracja, to jednak łatwiej założyć działalność gospodarczą i przyznaję, że skusiły nas także niższe niż w Italii podatki. Poza tym we Włoszech wiele spraw załatwia się, dając łapówki. Mamy nadzieję, że w Polsce pozostaną złotówki i euro nie wejdzie – uśmiecha się włoski reżyser. – Co jeszcze… Tutaj nadal człowiek jest w centrum uwagi, we Włoszech liczy się tylko jako ten, który daje pieniądze, płaci podatki, czyli traktuje się człowieka bardzo przedmiotowo.

Co warto z włoskiej kuchni przenieść do polskiej? Więcej lekkostrawnych dań i szybkość ich przygotowania. Ryby, owoce morza czy makarony przygotowuje się w kilkanaście minut. Polskie dania wymagają dłuższego czasowego poświęcenia. Fulvio jest miłośnikiem golonki, grzybowej, żurku, flaków i polskich słodyczy, natomiast ma za sobą niezbyt przyjemną przygodę z polskim jedzeniem – kilka lat temu po obfitym posiłku w Zakopanem z bólem brzucha trafił do szpitala. – Lekarze pytali, czy jest Francuzem czy może Włochem, bo zwykle te dwie narodowości dotyka „dobrodziejstwo” polskich potraw – opowiada pani Anna, która nadal bazuje na włoskiej kuchni.

Dlaczego warto odwiedzić Włochy? Anna Swoboda mówi bez zastanowienia: – Dla dobrej rzymskiej pizzy, słońca i nieba – dla mnie jako malarki nie ma piękniejszego, bardziej błękitnego nieba niż w Rzymie, niezależnie od pory roku. Natomiast martwi mnie trochę to, że brakuje pieniędzy na renowację zabytków, których monumentalność jest fascynująca.

Przyjeżdżając do Torunia, obawiała się, że będzie jej brakować uroku zabytkowych kamienic czy kościołów, z których często malowała anioły. Ale i w naszym mieście się odnalazła – jest zachwycona kościołem św. Jakuba oraz katedrą i gotycką zabudową. Poznaje środowisko toruńskich artystów i nie czuje się osamotniona. Czasem tylko brakuje jej włoskiej ekspresji i ulicznych korków, ale wie, że zawsze może w tym celu wybrać się na jeden dzień do… Warszawy!

Hanna Wojtkowska
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.