Warto mówić o historii, ponieważ historia lubi się powtarzać
Tadeusz Poźniak

Warto mówić o historii, ponieważ historia lubi się powtarzać

Rozmawiamy z Kamilem Dobrowolskim, aktorem pochodzącym z Torunia, który zagrał w filmie nagrodzonym Oscarem „Syn Szawła”.

 


Rozmawiamy dwa dni po gali wręczenia Oscarów. Jak samopoczucie? Już dotarło to do Ciebie?
– Mówiąc szczerze: nie. Jeszcze to do mnie nie dotarło. Myślę, że ta radość, podobnie jak po Cannes, dotrze dopiero do mnie za jakiś czas. Ostatnio mam napięty grafik, związany ze sprawami bieżącymi.

Przed galą rozmawialiśmy ze znajomymi o szansach filmu na Oscara? Zdania były podzielone.
– Uważam, że nie powinno się kierować kluczem, w tym przypadku tym, że film porusza temat Holokaustu. Osoby, które kierują się takim kluczem, powinny zobaczyć film i pojąć, jakie są jego walory artystyczne. Niewątpliwym atutem filmu jest prowadzenie kamery oraz warstwa dźwiękowa. Bez muzyki, bez akcentowania dramatycznych momentów, film i tak wywołuje piorunujące wrażenie.

Faktycznie. To, co najpierw rzuca się w oczy, to zdjęcia, które na pewno wpływają na wyobraźnię.
– To wszystko pozostawia duże pole dla wyobraźni widza i jego wrażliwości. Z drugiej strony nie można zarzucić tej produkcji, że coś w tej wyobraźni zostało za bardzo zaakcentowane. Uważam, że taki był zamysł reżysera, aby ten film nie dał nam możliwości odpoczynku podczas oglądania i aby pozostawił po sobie ślad. Myślę, że jest to jeden z filmów oscarowych, który najdłużej pozostanie w naszej pamięci.

Historia zawsze jestem trudnym tematem do interpretacji.
– Warto mówić o historii, ponieważ historia lubi się powtarzać. Pamiętajmy o tym, co dzieje się dziś na świecie. Przypominajmy sobie, co działo się kiedyś i z jakim rodzajem agresji może się to wiązać. Być może spojrzenie wstecz uchroni nas przed podobnymi sytuacjami. Na pewno warto o nich pamiętać.

W jednym z wywiadów wspomniałeś o dyscyplinie, która panowała na planie. A co dla Ciebie było najtrudniejsze podczas powstawania „Syna Szawła”?
– Dla mnie osobiście najtrudniejsze było przestawienie swojego warsztatu scenicznego na potrzeby filmu. Zdyscyplinować ciało, powściągnąć nadmierną ekspresję. Musiałem być maksymalnie prawdziwy w rozumieniu filmowym. Podczas pracy na planie musiałem na moment schować do kieszeni swoje pięcioletnie doświadczenie teatralne i nauczyć się grać filmowo.

Wiem, że w Toruniu chodziłeś do VII Liceum Ogólnokształcącego?
– Z liceum wyniosłem przede wszystkim pasję, tam pojawiła się moja miłość do teatru i chęć robienia czegoś w tym kierunku. W VII LO miałem duże pole do popisu, ogromne możliwości dzięki temu, że pedagodzy akceptowali to, co robiłem. Dawano mi szansę rozwoju. Liceum to kolebka mojej miłości do teatru.

W jakiej dzielnicy się wychowałeś?
– Wychowałem się na osiedlu Mokre. Miałem wspaniałe dzieciństwo, mieszkałem na ciekawym osiedlu, na którym spotykałem cały przekrój społeczeństwa. Miałem kolegów, którzy różnie skończyli.  Dzieciństwo zaś kojarzy mi się przede wszystkim z zabawą na podwórku. Sporo czasu spędzało się poza domem. Myślę, że właśnie wtedy zaczęła się moja praca nad wyobraźnią. Komputery były rzadkością, a ja lubiłem strzelać z łuków, z czego byłem znany na podwórku.

Często wracasz do naszego miasta?
– Niestety w Toruniu bywam rzadko, ponieważ mam wiele spraw zawodowych w Rzeszowie i na Podkarpaciu. Przyjeżdżam głównie na święta. Natomiast moje znajomości toruńskie od kilku lat zubożały. Kiedy jestem w Toruniu, głównie spotykam się z mamą.

Rozm. Karolina Owsiannikow
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.