Tak stare, że aż nowe
Ten felieton ukazuje się kilkanaście godzin po pewnym wydarzeniu. Z racji cyklu wydawniczego gazet nie byłem w stanie go zrelacjonować. Ale bez obaw, za tydzień opowiem, co się działo na pierwszym spotkaniu Klubu Zasadniczo Dyskusyjnego.
„A co to?” zapyta pewnie wiele osób. To pomysł tak stary, że aż nowy. Wraz z Mateuszem Łapińskim postanowiliśmy założyć w Toruniu... klub dyskusyjny. Dla niezorientowanych - takie coś, gdzie ludzie rozmawiają ze sobą twarzą w twarz, nie przez czat, skype’a czy messengera. Prawdziwe kuriozum, staroć z epoki późnego Mieszka! Ale koniec żartów. KZD to pomysł bardzo poważny, bo i poważny cel nami kieruje. Chcemy przypomnieć ludziom, że kiedyś istniała tradycja dyskutowania ze sobą, ścierania się na argumenty - nawet bardzo ostre – ale z wzajemnym szacunkiem. Z poszanowaniem odmienności poglądów. Bo każdy pogląd, jeżeli tylko jego celem nie jest niszczenie innych ludzi, należy szanować. Co zabawne, KZD narodził się z facebookowej jatki. Totalnej hejterki pomiędzy dyskutującymi na moim profilu „prawakami” i „lewakami”. Mnie też poniosło i w końcu uraziłem skutecznie Mateusza. Dość szybko zrobiło mi się wstyd, bo to bardzo wartościowy i godny szacunku facet, przeprosiłem więc i wtedy jakoś zaczęliśmy rozmawiać, czy by tu nie spróbować zasypać kanionu, jaki wyrósł między Polakami z prawa i lewa. Postanowiliśmy zacząć od własnego podwórka. Dlatego w czwartek w nocy, w Cafe Wejściówka odbyło się pierwsze, historyczne już spotkanie dyskusyjne KZD, na temat granic walki politycznej. Wierzę w mądrość Polaków, wierzę, że na kolejne spotkanie Klubu przyjdziecie również Wy, Czytelnicy “Toronto”. Już zapraszam. Pamiętajcie tylko o jednym, idąc do nas, z domu zabieramy ze sobą poglądy, ale zostawiamy wszelką nienawiść.