Misio Rysio
Lata temu nieodżałowany mistrz Bareja stworzył postać prezesa klubu sportowego „Tęcza” Ryszarda Ochódzkiego. W filmie „Miś” i „Rozmowy kontrolowane” ukazywał i wyśmiewał absurdy tamtych czasów, a słynne śpiewanie do szafy „łubu dubu, łubu dubu…” znają chyba wszyscy Polacy.
Wydawało się, że wraz z upadkiem komuny czas Misiów “podwieszonych” pod sport zakończył się bezpowrotnie. Otóż nie! Jednym z nowych Misiów naszych czasów jest pewien Rysio. Rysio Czarnecki w sporcie siedzi od zawsze, kiedyś kierował żużlową drużyną z Wrocławia, aż dwa razy kandydował na prezesa PZPN. Niestety, Rysio nie gra w piłkę tak dobrze jak Zibi Boniek i głosów dostał tyle, co Kapustka minut na boisku w Leicester. Miłość Rysia do sportu eksplodowała jednak ostatnio jak pąki na wiosnę, zrobił sobie nawet kilka zdjęć na rowerze (a raczej na jego tle...). Oto kandyduje teraz na fotel prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego. To stanowisko prestiżowe, wymagające uznanej pozycji i autorytetu. Pierwszymi prezesami byli przecież książęta Stefan, a potem Kazimierz Lubomirscy. Kiedy w smoleńskiej katastrofie zginął prezes Piotr Nurowski, lukę po jego odejściu trudno było wypełnić. Obecny szef Andrzej Kraśnicki robi to doskonale, co potwierdzają medale na igrzyskach olimpijskich i to zarówno letnich, jak i zimowych. Powoli Polska staje się ważnym graczem w światowym sporcie. Nie dziwi więc, że chrapkę na tę zaszczytną funkcję ma Rysio. W sytuacji, kiedy Kraśnicki ma poparcie ponad trzydziestu związków sportowych, Rysia wskazał jeden – związek siatkarski. Wydaje się, że w normalnych wyborach Rysio nie ma szans. Ale... związki sportowe mają teraz wspierać spółki Skarbu Państwa, na które Rysio, jako parlamentarzysta PiS, wpływ ma ogromny. Mogą, ale nie muszą, bo umów ze związkami nie zawierają, a wybory są 22 kwietnia... czy to tylko przypadek? Niektórzy zastanawiają się, czy poparcie jego kandydatury może zwiększyć przychylność dla niektórych dyscyplin. Bo jak nie wiadomo, o co chodzi, zawsze chodzi o pieniądze...