Jesień daje w kość

Ostatnio kursujemy z mężem pomiędzy Toruniem a Warszawą. Samochodem. Autostradą A1. Wyliczyliśmy, że jadąc ze średnią prędkością 135 km/godz., droga zajmuje nam dwie godziny. Przyzwoicie. Gdybyśmy grzali, bo to już nie do końca normalna jazda, 160 km/godz. zaoszczędzimy zaledwie kilkanaście minut.

Pytanie: czy warto tak grzać. Bo właściwie większości kierowcom nigdzie się nie śpieszy, oprócz tego, że chcą gdzieś tam dojechać. Jeśli w aucie nie rodzi akurat żona, nie jedziemy do szpitala z odciętą ręką, nie zalało nam mieszkania – to dokąd, do diaska!, tak pędzić. Czy w jakiś szczególny sposób wykorzystujemy te zaoszczędzone minuty? W tym pośpiechu nie ma logiki. Wzajemnie się nakręcamy.
Jestem i kierowcą, i rowerzystką, i pieszym. Jako kierowca próbuję nie trąbić na innych, bo sama nie lubię, kiedy ktoś mnie „klaksonuje”. Nie gestykuluję niemiło i nie wyjeżdżam komuś na chama przed maską. Jako rowerzystka dziękuję, gdy ktoś przepuści mnie na pasach, nie czuję się jak święty jednoślad na drodze. Kiedy idę pieszo, przez pasy przechodzę niczym wartki potok, a nie tempem winniczka. Nie wchodzę też na te pasy znienacka. W każdej z tych ról staram się myśleć o innych użytkownikach. Bo wiem, jak to jest z kilku innych perspektyw.
Dzień coraz krótszy, sprzyjająca pogoda przeminęła z wiatrem (ostał się jeno wiatr, dołączył jeszcze deszcz), jeździ się trudniej. Poza tym zbliża się 1 listopada, więc ruch będzie jeszcze większy. Kierowcy, ale i pieszy czy rowerzyści muszą być bardziej czujni. No właśnie, my wszyscy musimy, w zależności od środka komunikacji. Uważajmy na siebie nawzajem, bo okres jesienno-zimowy wszystkim nam daje w kość. Nie drażnijmy się wzajemnie. Bądźmy dla siebie widoczni.

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.