Odkrywanie Polski też może być ekscytujące
Fot: Błażej Kris

Odkrywanie Polski też może być ekscytujące

Przejechał ponad 3000 km, żeby poznać ciekawe miejsca położone wzdłuż wschodniej granicy naszego kraju. Możemy przemierzyć tę podróż razem z nim, bo każdym dniem dzieli się z nami na blogu Trip&Ride. Piotr Młynarczyk ze Złejwsi Wielkiej dobrze czuje się w drodze.


Spanie w aucie, kąpiel w jeziorze… Można podróżować, nie wydając majątku. I to właśnie chce pokazać Piotrek, a tym samym zachęcić innych do przemierzania świata. Dlaczego Polska wschodnia? Bo zawsze interesował go właśnie ten rejon naszego kraju – rzadko odwiedzany, natomiast kryjący w sobie wiele miejsc magicznych, związanych ze słowiańskimi wierzeniami, wiele zakątków ciekawych historycznie. Dlaczego w ogóle Polska? Bo żeby wyruszyć poza jej granice i zachwycać się innymi krajami, warto najpierw poznać bogactwo swojego.

Jak przyznaje Piotr, zanim 20 czerwca wyruszył wschodnią Polską na trzytygodniową wyprawę, jego podróże były dosyć nieśmiałe – odwiedził zaledwie kilka większych miast Europy, ale za to z ochotą eksplorował nasze kujawsko-pomorskie.

Od Lidzbarka Warmińskiego, przez Wilno, Dolinę Rospudy, Augustów, Biebrzański Park Narodowy, Białowieżę, Zamość, Jarosławiec po Bieszczady – to tylko kilka głównych orientacyjnych punktów jego ostatniej podróży. Oprócz przystanków w znanych miejscach, Piotrek docierał w wiele nietypowych zakątków. Podróż na bieżąco modyfikował. – Moim pierwszym punktem docelowym była Piramida w Rapie na Mazurach. To grobowiec rodzinny pruskiego rodu baronów, wokół którego wyrosły różne legendy. Kształtem przypomina egipskie piramidy. Trafiłem w to miejsce, znajdujące się w środku lasu, w trakcie burzy, w dodatku popsuł mi się aparat fotograficzny, jakby faktycznie działały tam jakieś magiczne moce – opowiada Piotrek. Jak się okazuje, burza często towarzyszyła Piotrkowi w odwiedzanych przez niego miejscach, nawet ryzykował kąpielą w deszczu z piorunami w tle, na szczęście były dla niego łaskawe, podobnie jak napotykane żmije!

Jako pasjonat eksplorowania miejsc opuszczonych wspomina o domu w Narwi, w którym czas się zatrzymał. – To było bardzo klimatyczne miejsce. Na podłodze leżały zapiski z czasów wojny, stare fotografie, zniszczony fortepian. Wydawało się, że dom zaraz runie. Na pamiątkę wziąłem stamtąd płytę gramofonową – mówi Piotrek. Gdzie jeszcze trafił? Do twierdzy Osowiec, strzegącej niegdyś granic imperium rosyjskiego, na Świętą Górę Grabarkę z lasem krzyży – miejsce kultu prawosławnych, do skansenu w Guciowie ze zbiorami meteorytów, mistycznego Piekiełka w województwie lubelskim utworzonego z formacji skalnych, owianego legendą o chłopie i diable. Podróżnik dzieli się z nami na blogu zdjęciami z podziemi w Hrubieszowie z XIII wieku, odkopywanych aktualnie przez więźniów, które za kilka lat na pewno staną się atrakcją turystyczną. Uczestniczył również w truskawkowej bitwie „lokalsów” z resztą świata w Korycinie. Przemierzanie Polski to dla Piotrka liczne rozmowy i spotkania z miejscowymi, więc choć jechał sam, nigdy nie czuł dyskomfortu samotności.

Piotr jest od roku zagorzałym pasjonatem jazdy na pitbikach. Może by tak kiedyś połączyć pasję podróżniczą z tym właśnie środkiem transportu? Na taki pomysł reaguje z entuzjazmem, ale wtedy – ze względów technicznych – nie chciałby uczestniczyć w takiej wyprawie sam.

Skoro był wschód, czas wyruszyć dla równowagi na zachód, ale… Europy. Piotr Młynarczyk jeszcze w tym roku planuje odbyć dwumiesięczną podróż, podczas której będzie odkrywał perełki Europy Zachodniej. Znowu stawia na miejsca mniej znane i niekomercyjne. Przejedzie samochodem około 15 tys. km. Kolejne wyjazdy? W planach. Marzeniem Piotra jest Peru, Indie, Australia, Nowa Zelandia… Apetyt na eksplorowanie na pewno będzie rósł w miarę odwiedzania kolejnych miejsc. Bo jak już się człowiek rozkręci…
W najbliższym czasie zacznie opisywać na swoim blogu urokliwe miejsca warte zobaczenia również w naszym województwie. Bo przecież zamiast do Gdańska, można wybrać się do Sarnowa czy Wietrzychowic z pradawnymi grobowcami, perełkami archeologicznymi na europejską skalę, o których mało kto wie, a które znajdują się zaledwie 80 km od Torunia. Trip&Ride zapowiada się jako bardzo dobre źródło informacji, ale również jako zachęta do tego, że można podróżować tanio i nie wszystko musi być z góry zaplanowane. Warto zostawić sobie miejsce na spontaniczność, bo to nieraz najlepszy przewodnik!

Hanna Wojtkowska
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.