Katarzyna Żak w rozmowie z Toronto
Fot. Maciej Wasilewski

Katarzyna Żak w rozmowie z Toronto

Aktorka teatralna i filmowa,  piosenkarka. Znana z ról w serialach:Miodowe lata czy Ranczo. Torunianka uhonorowana pamiątkową katarzynką w Piernikowej Alei Gwiazd i nagrodą „Flisaka” na tegorocznym festiwalu Tofifest.

Rozmawiamy z gościemForte Artus Festival 2016

Katarzyną Żak

Po raz kolejny spotykamy się w Toruniu. Tym razem z kolejnym Pani projektem muzycznym.
- Zaśpiewałam kilka piosenek z najnowszej płyty „Bardzo przyjemnie jest żyć”. To moje najmłodsze dziecko i najbliższe sercu. Jest spełnieniem moich marzeń, ponieważ teksty napisali dla mnie Wojciech Młynarski, Artur Andrus, Jan Poniedzielski, Michał Zabłocki, Jan Wołek, Piotr Bukaryk i Magdalena Czapińska. Jeżeli chodzi o literatów piszących, to dla mnie świetni autorzy i bardzo ważni. Cieszę się, że udało mi się ich zaprosić, aby napisali dla mnie teksty piosenek.

Bardzo pozytywny tytuł.
- Tak, ponieważ bardzo przyjemnie jest żyć, nawet jeżeli czasami jest nam źle i idziemy pod górę.

Muzykę i aktorstwo można połączyć. Mają wspólny mianownik?
- Wokaliści, którzy słuchali tej płyty, mówili, że jest dobra, bardzo aktorska w interpretacji. Jestem aktorką, więc do każdego tekstu podchodziłam jak do materiału literackiego, do pewnej opowieści, do pewnych emocji. Uważam, że to nas – aktorki śpiewające – różni od wokalistek. One mają warsztat, pięknie, długo frazują, potrafią bardziej śpiewać tematami, a my śpiewami emocjami.

A scena muzyczna różni się od aktorskiej?
- Bardzo. Tutaj muzyka jest takim dyscyplinantem, który trzyma nas w ryzach. Ona nas ukierunkowuje, określa czas, ponieważ w trzech minutach trzeba opowiedzieć ten utwór, trzeba go wykonać. Nie ma miejsca na dodatkowe pauzy. To jest bardzo trudna forma, ale ja bardzo tę formę lubię. Na pewno więcej stresu kosztuje mnie śpiewanie niż granie ról w teatrze, ale mimo to ten rodzaj adrenaliny też lubię. Dlatego kocham grać koncerty.

Czy większa adrenalina jest przy okazji występów w rodzinnym mieście?
- Ponieważ to nie tylko recital, ale również spotkanie z widzami -to spotkanie będzie bardziej reżyserowane przez publiczność, to znaczy czego publiczność będzie chciała się dowiedzieć. Czasami ludzie pytają o tak różne rzeczy, że dla mnie osobiście ciekawie jest odpowiadać na dziwne pytania, związane z moją osobą czy moim zawodem.

A Toruń udowadnia chyba, że pamięta o swoich „ambasadorach”. Dwa lata temu odsłoniła  Pani swoją „Katarzynkę”, a kilkanaście dni temu odebrała „Flisaka”.
- To jest bardzo miły i wzruszający moment. To niezwykła sprawa, że Toruń z wielką dumą mówi o wszystkich artystach, ludziach z naszego miasta. Podkreśla każdą osobę, która zaistniała w świadomości społecznej, niezależnie w jakiej działa branży. Jeżeli jest się osobą rozpoznawalną i rozsławia się to miasto, podkreślając swoje pochodzenie, to miasto się odpłaca. Wzbudza to zazdrość naszych innych kolegów z branży, którzy mówią, że Toruń nas dopieszcza, nagradza, wyróżnia. Ludzie pochodzący z Torunia, nawet jeżeli się prywatnie nie znamy, ponieważ np. dzielą nas lata, to zawsze z radością do siebie podchodzimy. Gdyby się o nas nie mówiło i gdybyśmy my tego nie podkreślali, to nie zawsze byłoby wiadomo, że jesteśmy stąd. Często jest tak, że różnica wieku między nami jest duża, więc gdyby nie promocja, często nie wiedzielibyśmy o swoim pochodzeniu. Dodatkowo taka promocja oraz mówienie o swoim pochodzeniu, to dla nas taka norma i znak jakości.

Toruń też jest miastem, który sprzyja rozwojowi.
- Jest wiele możliwości dla młodych ludzi, jeżeli chcą w jakimś kierunku się uczyć i rozwijać. Wielu z nas uczestniczyło w dodatkowych zajęciach w MDK, ogniskach, chórach. Dodatkowo można było brać udział w porankach w muzeach. W biurze wystaw artystycznych pierwszy raz – jako licealistka – zobaczyłam wystawę Beksińskiego. Jeżeli tylko jest się otwartym, to faktycznie działają tu fantastyczni, wrażliwi ludzie. Są świetne teatry: Horzycy oraz od niedawna teatr muzyczny oraz prywatne teatry.

Kiedyś w rozmowie zdradziła Pani, że bliskim miejscem dla Pani jest właśnie Teatr Horzycy.
- Tak. Za moich czasów odbywał się festiwal, który nazywał się Festiwal Teatrów Polski Północnej, na którym były pokazywane najlepsze przedstawienia. Poza tym był tu bardzo dobry zespół aktorski, co gwarantowało ciekawe premiery. Jeżeli ogląda się rzeczy na dobrym poziomie, to również kształtuje to gust młodych ludzi i ich upodobania. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że Toruń dał mi te upodobania, bazę startową, jeżeli chodzi o kulturę i sztukę.

Ostatnio usłyszałam ciekawe pytanie, które zamienię na Pani zawód. Czy każdy może być aktorem?
- Nie wiem. Dzisiaj faktycznie gra bardzo wielu młodych ludzi, którzy zaczynają swoje kariery, ale nieliczni decydują się na zdawanie do szkoły teatralnej, kształcenie się i zdobywanie pewnych umiejętności pod względem warsztatowym. Wiele jest takich karier, które się toczą od dzieciństwa, poprzez młodość i ten warsztat zdobywa się na planie. Zdając do szkoły teatralnej, trzeba spełniać określone warunki. O talencie się nie dyskutuje, ponieważ albo się go ma, albo nie. Jest wielu aktorów, którzy są świetnymi warsztatowcami, i są ludzie, którzy są tylko utalentowani. Wydaje mi się, że nie każdy może być aktorem, powinno się mieć pewne predyspozycje w tym kierunku.

Rozm. Karolina Owsiannikow
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.