To już rok w tym „Babińcu”
Jakiś czas temu Kamil Sakałus zapytał mnie, czy nie chciałbym pisać felietonów do „Teraz Toruń”. Spodobał mi się zarówno pomysł, jak i sama pisanina.
Kiedy po wielu zawirowaniach w lokalnych mediach tytuł zniknął z rynku, została pustka i trochę czasu we wtorkowy wieczór. Wtedy zaprosiła mnie do współpracy motocyklowa „naczelna” Toronto. A że mózg trzeba ćwiczyć, by nie stetryczał, z radością i bez wahania podjąłem się tego wyzwania. Pomysł na czysto toruński tytuł, pisany przez ludzi z Torunia, znających Toruń i z nim związanych bardzo mi się spodobał. Kiedy okazało się, że na drugiej stronie pojawią się jeszcze teksty „Moto-Naczelnej”, Jarrego Jaworskiego, Darka Kowalskiego i rysunki Marcina Treichela, zwyczajnie nie mogło mnie wśród nich zabraknąć. Muszę przyznać, że wydawało mi się, że Żaneta podejmuje się rzeczy niezwykle trudnej. Wejście na rynek papierowych gazet, w czasach ucieczki w portale i sieć, do tego spora konkurencja lokalnej redakcji i wielkiego niemieckiego potentata, budziły obawy. Jednak kluczem do sukcesu okazał się ów „toruński charakter” i dobre pióra zespołu. No i tutaj docieramy do sedna... Redakcja „Toronto”! Grupa pozytywnie zakręconych, zwyczajnie fajnych i wesołych dziewczyn. Zawsze uśmiechniętych, pomocnych i pełnych optymizmu. To właśnie z nimi po raz pierwszy w życiu siedziałem na Szerokiej na czerwonej kanapie, jeździłem motocyklem w różowej kamizelce i skakałem w Katarzynce nad Wisłą. Czego te baby nie robią... jeżdżą motocyklami (swój zawsze wyczuje swego), nurkują, latają chyba też. Są też bardzo miłe, bo nie bardzo dają mi odczuć różnicę wieku, co dla „starszego pana” jest nie bez znaczenia. Tak więc sam nie wiem, jak i kiedy, jestem w tym „Babińcu” już rok, (wielkie dzięki Dziewczyny) jest mi tu cholernie fajnie i mam nadzieję, że ów babski magazyn zostanie w Toruniu na długie lata. Bo „Toronto” jest z Torunia i dla Torunia, zwyczajnie jest nasze...