Przepraszam, czy tu (znowu) biją ?
W samym środku epoki Gierka, czyli używając dzisiejszej terminologii, w samym sercu „komuny”, powstał film „Przepraszam, czy tu biją?”. Co ciekawe, zagrali w nim przede wszystkim amatorzy, mistrzowie olimpijscy w boksie Jerzy Kulej czy Jan Szczepański. Obraz zrobiony w kanonie komedii kryminalnej, w czasach, kiedy nie o wszystkim wolno było robić filmy, stał się hitem, i to chyba w całych tzw. demoludach.
Dzisiaj, dokładnie 40 lat później, bicie lub chociażby walki judo, znowu stają się domeną amatorów. No, bo skoro na igrzyskach w Rio nasi bokserzy i judocy odpadli w przedbiegach, to zainteresowanie walkami wręcz musieli przejąć hobbyści. A ci walczą nie byle gdzie, bo w sejmowych korytarzach. Kiedy w telewizorze pokazują nam nieraz przepychanki w parlamentach, są to najczęściej „bananowe republiki”. A tu proszę, na ulicy Wiejskiej w Warszawie, w stolicy 40-milionowego kraju, podczas konferencji prasowej nie byle jakiej „szychy”, bo marszałka tegoż Sejmu, rozróba i piękna akcja na Ippon. (Gdyby tak nasi judocy walczyli w Rio...) Całe szczęście, nie rzucał o glebę pan marszałek, tylko jakiś dość nawiedzony, ale chyba niezbyt groźny aktywista. Natomiast podmiotem rzucanym był młody wilczek z biura prasowego PiS-u. Sytuacja byłaby dość zabawna może na wiejskim weselu, ale parlament, mimo podobnego adresu, ma zgoła inną rolę niż ring. Różne rzeczy nasza demokracja już widziała, różne granice już przekraczano, ale teraz chyba jest już zwyczajnie niefajnie. Jeśli to kolejna dobra zmiana w polskim parlamencie, to takiej już tolerować nie wolno. Walczmy na argumenty, pięknie się różnijmy, ale polski Sejm nie może być areną bójek. Cytując Prymasa Tysiąclecia, jak mniemam, autorytet dla nowej władzy: Non possumus!!!