Toruńska rodzina w sieci
Fot.: Sławomir Jędrzejewski

Toruńska rodzina w sieci

Różnorodność. Kilkanaście kategorii. W sumie ponad 800 wpisów. W czerwcu minęło 7 lat, odkąd torunianka Katarzyna Welka przywitała się z czytelnikami na swoim rodzinnym blogu.


Jeszcze półtora roku temu istniał pod nazwą Mama Ka i Synuś eM. Synuś wydoroślał, stał się synem, więc nazwę trzeba było zmienić – na frontdomowy.pl. Na rodzinnym blogu lifestylowym Kasia porusza wiele tematów. Oczywiście pisze o rodzicielstwie, wychowaniu, ale również dzisiejszych realiach, relacjach międzyludzkich, bez czego trudno obejść się w domu, o książkach, filmach, muzyce, kulinariach, wnętrzach, a nawet elektronice. Przeczytamy o pułapkach zasadzanych na szukających pracy, o odchudzaniu, obecnym rządzie, aborcji, o tym, czy dziecko powinno mieć tablet i smartfona czy radach podczas karkołomnego czyszczenia kabiny prysznicowej. Jak widać, przekrój tematyczny ogromny.  Wszystko z właściwym dystansem i poczuciem humoru.

A zaczęło się od czytania innych blogów. – Zanim zostałam mamą, bardzo lubiłam czytać blogi o dzieciach. Kiedy na świecie pojawił się syn Mateusz, pomyślałam, że przecież ja też mogę pisać. Od dzieciństwa pisanie sprawiało mi przyjemność. Mam za sobą próby z poezją, opowiadaniami. Blogowe wpisy są krótką formą i to mi odpowiada – mówi Katarzyna Welka.

Dawniej na blogu pojawiały się wpisy towarzyszące również smutnym nastrojom. Dziś Kasia dba o ich optymistyczną, radosną stronę. Autorka bloga przyznaje, że kiedy Mateusz, dziś 10-latek, był przedszkolakiem, tematy przychodziły łatwiej. Rodzicielstwo było bardziej intensywne, tak jak rozwój dziecka w tym wieku. Teraz syn dorasta, mama szanuje jego prywatność i nie dzieli się już pewnymi tematami na forum publicznym (stąd też zmiana nazwy bloga). – Syn bardzo lubi wracać do archiwalnych wpisów z „Rodzinnych dialogów”. To zapis naszych zabawnych rozmów i codziennych anegdot. Nadal go bawią. Najwięcej komentarzy od czytelników otrzymuję po wpisach publicystycznych – o tym, co się dzieje w Polsce i na świecie, i właśnie pod tymi dialogami – opowiada blogerka. Mateusz ma swój wkład w pisanie bloga, nie tylko zasilając dialogi swoim poczuciem humoru. Zdarza się, że proponuje mamie tematy, wynikające często z jego rozmów z kolegami. – Czasem pytam go, co myśli na dany temat. Być może kiedyś dołączy do mnie jako autor bloga, choć na razie interesuje go YouTube i chciałby założyć tam swój kanał – dodaje torunianka.

Był czas, że Kasia zarabiała na blogu. Testowała z synem różne produkty – zabawki, konsole do gier, tablety… i zamieszczała o nich teksty reklamowe. Z czasem z tego powodu zaczęła z niechęcią siadać przed komputerem, czując przymus. Teraz znacznie ograniczyła tę komercyjną stronę blogowania. Pozostało pisanie dla przyjemności. Zdarza jej się publikowanie recenzji książek z różnych wydawnictw, ale jednak częściej tych z biblioteki. Dzieli się tym, co ją samą zachwyciło, co można innym polecić – ciekawym filmem, bajką dla dzieci. Od czasu do czasu organizuje konkursy dla swoich czytelników.

Co lubi w swoim blogu? Szczerość, którą się kieruje, pisząc. Nie przepada za blogami, w których roi się od reklam albo kiedy piszący rodzice uznają się za ekspertów. W ciągu 7 lat blogowania nazbierało się ponad 800 wpisów. Co najbardziej pociąga Kasię w blogowaniu? – To, że poznaje się mnóstwo ludzi. Podczas spotkań blogerek w różnych miastach mogłam osobiście poznać moje czytelniczki. Miło jest również sprawdzić na blogu, co robiłam na przykład w czerwcu pięć lat temu. Tyle lat już piszę, że szkoda byłoby mi przestać, i chyba sam syn wniósłby protest! – stwierdza Kasia.

Hanna Wojtkowska
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
                

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.