Święto przewodników
– Poczucie humoru, otwartość, entuzjazm i chęć zarażenia swoją pasją. To podstawowe cechy przewodnika. Jeżeli nie ma się w sobie tego hobby, tej smykałki, jeżeli nie jesteś Indiana Jonesem, który chce odkrywać tajemnice miasta, to wtedy jest się rzemieślnikiem, a nie artystą – mówią nam toruńscy przewodnicy.
21 lutego obchodzimy Międzynarodowy Dzień Przewodników Turystycznych. Postanowiliśmy sprawdzić, kim są i na czym polega ich praca. Bo przewodnik to ambasador małej społeczności i swojego miasta. To człowiek, który potrafi ciekawie opowiedzieć o mieście, ale jednocześnie stworzyć jego pozytywny wizerunek. Opowiedzieć o tym, co w Toruniu jest niesamowite, fascynujące i dlaczego warto tutaj przyjeżdżać. – W tej branży wypadałoby malować słowem, wtedy to udziela się turystom. Przewodnik jest jednym z ostatnich zawodów, który nie został jeszcze zdigitalizowany. Nie da się tego zrobić, ponieważ nie będzie wtedy w tym emocji – opowiada Paweł Bukowski, przewodnik miejski po Toruniu.
Całe sedno pracy przewodnika kryje się nie tylko w przekazywaniu turystom faktów, ale przede wszystkich w zainteresowaniu ich daną historią. Opowieść musi być na tyle ciekawa, by zaangażować uczestników zwiedzania. Niezależnie, czy zwiedzającymi są dzieci czy dorośli. – Dzieci chętniej słuchają ciekawostek, anegdot, legend. Trzeba używać zupełnie innego języka, mówić krótko. Natomiast młodzież nie lubi serwowania zbyt wielu dat, suchych faktów. Trzeba znaleźć wątek, który ich zainteresuje i zrobić to interesująco – zdradza Kamila Flis, przewodnik i pilot wycieczek.
Przewodnictwo to odpowiedzialność
Oczywiście bycie przewodnikiem nie może kończyć się na pobieżnej znajomości miasta i pasji do historii. To zawód i wymaga on dobrego przygotowania. A turyści często znają miasto z zasłyszanych opowieści, które bardzo często nie mają wiele wspólnego z prawdą. Niestety, często takie historyjki wychodzą od osób podających się za przewodników. Dobry przewodnik takie fakty od razy zweryfikuje. – Odpowiednie przygotowanie jest ważne w każdy zawodzie, w naszym szczególnie. Sam spotykam się z różnymi historiami, które nie mają pokrycia w rzeczywistości. Jedna z bardziej popularnych, to ta mówiąca o Flisaku jako młodym Koperniku – śmieje się Paweł Bukowski. – Jeżeli to pada z ust „przewodnika”, oczywiście największą stratę ponoszą sami turyści. Fałszywe historie nie budują pozytywnego wizerunku naszego miasta, a przecież o ten dobry wizerunek chodzi najbardziej. Przewodnik to ambasador, zawód ten niesie odpowiedzialność za nasze słowa. Możemy opowiadać z humorem, ale to, co opowiadamy musi być autentyczne – dodaje przewodnik.
Jak przekonują nas toruńscy przewodnicy, nie jest to zwykły fach. Bycie przewodnikiem to sposób na życie i pasja. Trzeba ją cały czas rozbudzać, uczyć się, rozwijać swoje zainteresowania. – Znajomość historii i faktów to nie wszystko. Trzeba jeszcze wiedzieć, jak przedstawić to we współczesny i atrakcyjny sposób – mówi Magda Ściepuro. – W naszym zawodzie wiek nikogo nie ogranicza. Mamy młodych przewodników, którzy trafiają do nas, zanim skończą szkołę średnią, oraz ludzi w sędziwym wieku, którzy mają zarówno wiedzę, jak i doświadczenie – opowiada Magda Ściepuro.
Pasja ponad wszystko
Niestety dla wielu przewodników praca ta zostaje mimo wszystko tylko pasją, bo ciężko z takiego fachu utrzymać się cały rok. – To odskocznia od szarej rzeczywistości. Endorfiny i fantastyczny nastój. Coś, co staje się w pewnym sensie relaksem po codziennej pracy i obowiązkach. Ale nic nie sprawia nam takiej satysfakcji, jak właśnie to zajęcie. Może poza zadowoleniem turystów – zdradza Paweł Bukowski.
Karolina Owsiannikow
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.