Łopacińscy: Spakowali plecaki i ruszyli w roczną podróż
fot. archiwum prywatne

Łopacińscy: Spakowali plecaki i ruszyli w roczną podróż

W 393 dni zrobili 114 tysięcy kilometrów, czyli dwu i półkrotnie okrążyli Ziemię. Rodzice: Wojciech i Eliza oraz ich dzieci Wojtek i Łucja Łopacińscy od czerwca do grudnia 2014 roku przejechali autobusami całą Amerykę Południową, dotarli z Meksyku, aż do Porto Williams w Chile i Ushuaia w Argentynie. W styczniu 2015 roku, przeskoczyliśmy do Afryki a od marca do czerwca byliśmy w Azji. Boże Narodzenie spędziliśmy w Argentynie a Wielkanoc w Bangladeszu.

 


Podróż ta była marzeniem całej rodziny, a głównym założeniem było po prostu spędzenie ze sobą czasu. Tak na sto procent. - Zawsze byliśmy zabieganymi rodzicami, jesteśmy osobami bardzo energicznymi. Wstajemy piątej rano, a nasz dzień kończy się o pierwszej w nocy. I tak ciągle wydaje nam się, że mało zrobiliśmy. Planów mamy mnóstwo. Ten czas przeznaczyliśmy na poznanie siebie. Nasze dzieci będą za chwilę dorosłe i wyfruną z gniazda. Tak naprawdę chcieliśmy je poznać. Chcieliśmy dowiedzieć się jakimi są ludźmi-mówi Eliza Łopacińska.

Wyprawa były niskobudżetowa. Bez hoteli i wytwornych restauracji. Najważniejsze było wcześniejsze znalezienie noclegów: u ludzi, w kościołach, czy w namiotach. Ważne, aby te miejsca były bezpieczne. W organizowaniu noclegów udział miała młodzież. Łucja była odpowiedzialna za znalezienie noclegów na ulicy, szczególnie w miejscach gdzie nie było kościoła. Wojtek, jako uczeń szkoły salezjańskiej był odpowiedzialny za noclegi w kościołach. - Dzięki temu odwiedziliśmy niesamowite miejsca np. w Peru spaliśmy u Polaka, który prowadził ośrodek selezjański dla bezdomnych dzieci. Wojtek z Łucją wstawali rano i robili razem śniadanie, pomagali im w lekcjach. Dzięki tym kontaktom dużo fajnych rzeczy przeżyliśmy – zaznacza Wojciech Łopaciński. Posiłki odbywały się na ulicy lub u ludzi, którzy gościli rodzinę. Była to wspaniała okazja na poznanie danej kuchni. Poznawaliśmy historię, sytuację polityczną danego kraju, ludzi. Dzieci miały też obowiązek uczenia się języków. - Na początku nie chciało nam się uczyć tych języków, wiec tata stwierdził, że nie dostaniemy śniadania – śmieje się Wojtek. – Dzieci musiałby mieć obowiązki, chcieliśmy, żeby z tej wyprawy z czymś wróciły. Opłaciło się – dodaje Eliza. Inną ważna rzeczą, na która trzeba było znaleźć sposób, było pakowanie plecaków. - W jednym plecaku mieliśmy kurtki i buty, w drugim – śpiwory – opowiada Eliza.

Wyprawa miała na celu wypromowanie Polski oraz Torunia. Rodzina Łopacińskich odwiedzała szkoły, przedszkola, a nawet uniwersytety. Opowiadała o naszych tradycjach, kulturze, poprzez zabawę, bajki, a nawet … taniec. Reakcje w tych instytucjach były zupełnie różne. - Oni odwdzięczali się tym samym, czyli śpiewali swój hymn, tańczyli. Zrobiliśmy to w formie zabawy, a chodziło o to aby dzieci zapamiętały, gdzie leży Polska. Zdarzało się tak np. w Bangladeszu, że dzieci nie wiedziały gdzie leży Europa – opowiada Wojtek. W połowie odwiedzanych przez nas krajów nikt nie wiedział, gdzie znajduje się Polska. Przy okazji takich spotkań rodzina również opowiadała o Toruniu, piernikach, czy Mikołaju Koperniku.

Rodzina Łopacińskich często odwiedzała najbardziej oddalone miejsca na świecie, co często budziło podziw. - W Bangladeszu kilka osób chciało nas zaprosić. Byli bardzo ciekawi innej kultury, nas. Łucja też „łamała lody”, była ciekawostką- blond włosy, niebieskie oczy… - opowiada Eliza mama. Taka podróż, to nie tylko przyjemności, ponieważ po drodze zdarzały się przeszkody chociażby w postaci stref klimatycznych. Ciężko było również odnaleźć się w danej społeczności. Często kłopoty zaczynały się w chwili kiedy nie było Internetu, co utrudniało kontakt z wcześniej umówionymi noclegami. - Wiele razy zdarzało się tak, że wysiedliśmy o 19:00 z jakiegoś autobusu po dwudziestu godzinach i szukaliśmy noclegu. Zawsze mieliśmy szczęście. Kawałek podłogi, czy łóżka się znalazło. Dużo było w tym spontaniczności, takich sytuacji niezaplanowanych – opowiada tata Wojtek.

Wyzwaniem była podróż z dzieckiem. Okazuje się, że nie da się podróżować od punktu do punktu, ponieważ dzieci potrzebują chwili na oswojenie się. Muszą popatrzeć, dotknąć. Dzięki nim dorośli również inaczej spojrzeli na życie. - Czasami rezygnowaliśmy z podróży w jakieś miejsce, ponieważ w danym miejscu dzieciaki dobrze się czuły – zdrada Eliza.
Mimo rocznej wyprawy wciąż czuć niedosyt. - Najbardziej chciałabym wrócić na Kubę i jeszcze do Brazylii – wspomina Łucja. Okazuje się, że taka podróż „wciąga”, a najważniejsze jest to aby poznawać kolejne państwo, nową kulturę. Ważne jest to, aby wybierać nowe miejsca i dzięki temu szukać nowych doświadczeń. - Na pewno Amerykę chciałabym zobaczyć od Meksyku, który jest wielki i podejrzewam, że rok trzeba byłoby przeznaczyć – zdradza Eliza. - Możemy wrócić do starych miejsc, tym bardziej, że mamy teraz znajomych na całym świecie, z którymi mamy stały kontakt. Jakbyśmy chcieli wrócić ta samą drogą, to śmiejemy się, że więcej czasu musielibyśmy na to przeznaczyć. Nie zostalibyśmy wypuszczeni po jednym, czy dwóch noclegach. To była bardzo aktywna podróż– stwierdza Łopaciński.


Teraz rodzina zaczyna nowe życie. Nie ma czasu na zbyt długą kontemplację wyprawy, bo trzeba wychowywać dalej dwójkę dzieci. Dzieci, które widziały już cały świat… Okazuje się, że „świat Łopacińskich” jest bardzo normalny.-Rodzą się jakieś pomysły i na pewno będziemy podróżowali, ale nie wiem jeszcze jak, czy sami z żoną, czy może tylko z Wojtkiem. Teraz pracujemy, dzieciaki chodzą do szkoły. Cieszymy się, że ta podróż nadal inspiruje i choć się skończyła dla nas wciąż trwa. Z jednej strony powstaje książka, z drugiej pojawiają się kolejne zaproszenia na spotkania, festiwale, gdzie opowiadamy o marzeniach. Problemem jest w tym, że teraz pracuje w Krynicy, jesteśmy w kontakcie telefonicznym, mailowym. Ale wydaje mi się, że jesteśmy przykładem tego, że jak sobie zaplanujesz jakieś kolejne etapy swojego życia, to możesz je zrealizować. Jeżeli będziesz konsekwentny. W pracy o to chodzi, aby wyznaczyć sobie cele biznesowe i potem je weryfikować, czy jestem na dobrej drodze do ich realizacji - podsumowuje Wojciech Łopaciński.

Karolina Owsiannikow
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.