Tofifest to festiwal autorski. Wkładamy w niego serce i emocje
Rozmowa z
Kafką Jaworską
dyrektorem Międzynarodowego Festiwalu Filmowego „Tofifest”
Przed nami kolejna edycja festiwalu. To w Toruniu swoiste święto filmu, ale pewnie i efekt całorocznej pracy?
-Po zakończeniu festiwalu trzeba odpocząć. Najpierw jest etap depresji. Przygotowania i sam festiwal to czas, gdzie skrajnie dużo się dzieje. Nie ma czasu na sen i zastanawianie się. Gdy to się kończy i nagle można odpocząć, to dostajesz mocny, szybki strzał. Odpadasz. Masz za dużo czasu, organizm się buntuje. Ale po miesiącu, kiedy wszystko się unormuje, praca zaczyna się od nowa. Zresztą czas zaraz po festiwalu związany jest z pracą innego typu, ponieważ festiwal należy rozliczyć. To etap bardzo intensywnej i nieciekawej biurokracji.
Tematem przewodnim w tym roku jest legendarny „klub 27”. Skąd pomysł na pokazanie właśnie tego, trochę kontrowersyjnego wątku w kinie?
-„Klub 27” narodził się bardzo spontanicznie. To mój pomysł, nad którym długo dyskutowaliśmy. Mieliśmy wiele spotkań kreatywnych w zespole rozmawiając o tym – czy należy mówić o zjawisku kontrowersyjnym, na krawędzi. Ale w końcu jesteśmy festiwalem niepokornym i niepokorność wygrała. W ubiegłym roku weszliśmy w inną przestrzeń artystyczną: literaturę – bo to ona zapoczątkowała nurt kryminału skandynawskiego, czyli Nordic Noir. W tym roku przyszedł czas kolejnej dziedziny sztuki, czyli muzyki. Zdecydowaliśmy, że pokażemy filmy zainspirowane właśnie tzw. „klubem 27”. Czyli czymś co dla większości jest tylko wytworem poszukiwaczy teorii spiskowych, jednocześnie dla wielu ludzi pozostając prawdą. To zjawisko, które obrosło kultem popkulturalnym i „żyje”, dzieje się, na naszych oczach – chociażby przypadek Amy Winehouse. I to jest niesamowite.
A do tego sprawa bardzo dziś aktualna- świat Islamu. Nie znany, budzący obawy…
- Od dawna chciałam, by Tofifest powiedział coś na ten temat. Zaczęłam myśleć o islamskim kinie w 2011, podczas „Arabskiej Wiosny Ludów”, ale nie sądziłam, że ten temat będzie tak aktualny do dziś. Pasmo nazywa się „Bliski - Daleki Wschód”. Bliski, ponieważ geograficznie tak jest. Daleki , ponieważ kulturowo i obyczajowo ten Wschód jest nam nieznany. Nic o nim nie wiemy. Chciałam żeby widz, za pośrednictwem filmów tego pasma, mógł sam poznać prawdę i wyrobić sobie zdanie o tym, czy Islamu należy się bać? W ramach pasma odbędzie się debata dużej wagi. Zapytamy „Czy należy się bać się Islamu?”. W debacie wypowiedzą się ludzie z różnych „stron frontu”. Redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy” Paweł Lisicki, który napisał mocną książkę o Islamie i Europie, libański reżyser Yosef Baraki, specjalistka od kina arabskiego Anna Pospieszyńska, krytyk filmowy Artur Zaborski. Zależy mi na tym, aby uczestnicy debaty mogli po niej odpowiedzieć sobie na pytanie, czy obawy, uprzedzenia, wobec Islamu i Muzułmanów są słuszne. Od miesięcy docierają do nas informacje o okrucieństwach Państwa Islamskiego i przez to kultura muzułmańska kojarzy nam się coraz bardziej negatywnie. Wydaje mi się, że musimy poznać ten świat, tę kulturę. Bez tego nie zrozumiemy, co dzieje się u nas w tej chwili. Wstęp na debatę jest wolny, to zresztą dotyczy wszystkich naszych debat i spotkań – chcemy, by torunianie mogli skorzystać z maksymalnej liczny wydarzeń Tofifest za darmo. Nie wszystko musi być płatne.
Ale przede wszystkim będziemy oglądać to co nam zaserwujecie. Jak wygląda dobór filmów? Czy po tylu edycjach wy zabiegacie, czy twórcy sami się zgłaszają?
-Są dwa kierunki selekcji filmów. Po pierwsze napływają do nas lawinowo zgłoszenia ze świata. Tego jest naprawdę bardzo dużo . W tym roku 2900 zgłoszeń z 61 krajów. Drugi nurt to moja osobista selekcja. Wybieram filmy, rozmawiam z twórcami. To nie jest nawet kwestia negocjacji, ponieważ cała polityka festiwalowa polega na tym, że nie zapraszam filmów „w ciemno”. Muszę je najpierw zobaczyć. Wybór jest uzależniony od wielu rzeczy. Od kilku lat producenci zabiegają o pokaz na Tofifest w Toruniu. Z filmem „Sleeping Giant”, który pokazujemy w konkursie On Air było o tyle ciekawie, że przysłano go nam bez zakończenia, ponieważ był przygotowywany do premiery na prestiżowym festiwalu w Toronto. Po obejrzeniu materiału, postanowiłam, że chce ten obraz mieć na Tofifest. Normalnie film który wygrywa w Torontno, czy Cannes nie idzie na inne festiwale. „Sleeping giant” w Toronto dostał nagrodę, a mimo wszystko twórcy zdecydowali się na pokazanie go u nas. Podobnie było ze „Sparrows”, który widziałam na etapie montażu, w wersji totalnie dalekiej od efektu kinowego. Podjęłam decyzję, że film ma być na Tofifest. Chwilę później „Sparrows” wygrał prestiżowe San Sebastian. W uznaniu dla naszej przenikliwości producenci zostali z nami. Postawiłam na nich gdy byli nikim, oni odwdzięczyli się gdy byli już kimś. To wszystko dzieje się niesamowicie szybko. Osobnym torem toczy się też selekcja konkursu krótkometrażowego. Tam grupie selekcjonerów szefuje prawdziwy profesjonalista w tej materii, Szymon Zdziebło. Efekty widać. W konkursie Shortcut mamy Złote Palmy z Cannes, nagrody Berlinale, Toronto, Sundance…
Kino konkursowe to jedna z domen toruńskiego festiwalu. Kto pojawi się w jury?
-Kino to nie tylko aktorzy czy reżyserzy, ale krytyka filmowa, czy scenarzyści. Starałam się wybierać skład tak, by jurorzy reprezentowali różne dziedziny. Dzięki temu dyskusje nad werdyktem będą ciekawsze i ostrzejsze, ponieważ każda z wybranych osób specjalizuje się w czymś innym. Przewodniczącą w tym roku będzie Anne Fontaine, wspaniała reżyserka oraz aktorka. Swoją przygodę z filmem zaczynała od sceny teatralnej, później odkryła w sobie inną pasję. Woli stać za kamerą, niż przed nią. Bardzo cieszę się z jej przyjazdu. Anne zrobi też dla nas rzecz wyjątkową – przeprowadzi „case study’ – analizę konkretnego przypadku - na podstawie oczekiwanego w Europie film „Agnus Dei / Niewinne”. Grają tam polskie gwiazdy: Agata Kulesza, Joanna Kulig i Agata Buzek. U nas będzie europejska premiera fragmentów tego filmu i możliwość dyskusji o nich. W jury jest też Wojciech Kuczok, wybitny powieściopisarz i Piotr Czerkawski, jeden z moich ulubionych bloggerów. On ma świetne pióro, niesamowity talent. W ostry i jednocześnie intrygujący sposób opowiada o kinie. Będą również reżyserzy: kurdyjski filmowiec żyjący w Austrii - Umut Dag oraz Katarzyna Rosłaniec, reprezentantka młodego polskiego pokolenia twórców.
Na koniec zostawiłam pytanie o bardzo bliskie, a jednak wciąż mało znane kino- skandynawskie.
-„Mały kraj, wielkie kino” to retrospektywa poświęcona kinu islandzkiemu. Islandia to mała wyspa, a powstają tam wspaniałe filmy. Mało, ale w wysokiej jakości – to marka kina z Islandii. Kino skandynawskie jest charakterystyczne chociażby przez swoją poetykę. Jeśli ktoś lubi właśnie takie kino i potrafi docenić ciętą ripostę, która w islandzkich obrazach jest wręcz nieprawdopodobna, nie zawiedzie się na tym konkursie. Tofifest to festiwal autorski. W każdy jego element cały zespół wkłada serce i emocje. Robimy go na tip-top, profesjonalnie, co doceniają goście z branży filmowej. Staram się też, by program trafiał nie tylko do umysłów, ale i do serc. By budował naszą wrażliwość. Potrzebujemy większej emocjonalności, okazywania uczuć. A kino do tego namawia. W każdym filmie opowiadana jest jakaś historia, która ma coś w nas poruszyć. I takich filmów szukam. Nie interesują mnie amerykańskie „popularesy” udające kino artystyczne. Tofifest nie bazuje na pustym epatowaniu nazwiskami „gości”, zapominając po co przyjechali. Tak można robić festyn gminny. U nas liczą się filmy, a goście są z nami, bo kochamy kino – i my i oni. O kinie rozmawiamy całe 8 dni. Taki jest toruński Tofifest.
Rozmawiała:
Karolina Owsiannikow
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.