Pierwszy rok w Toruniu. Od samego początku czułem się tu dobrze
W teatrze im. Wilama Horzycy gra obecnie Ludwika z „Bram raju”, Przewodnika Chóru z „Nieskończonej historii” i sienkiewiczowskiego Juranda ze Spychowa. Aktor Bartosz Woźny przyjechał do Torunia rok temu. Praca przynosi mu satysfakcję, ma swoje ulubione miejsca, a do Wrocławia bliskim i znajomym przywozi piernikową krajankę.
Jak doszło do tego, że zamieszkał Pan w Toruniu?
- Do Torunia zaprosił mnie dyrektor Bartosz Zaczykiewicz. Mieszkam we Wrocławiu. Tam przez kilkanaście lat pracowałem we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, potem współpracowałem z kilkoma teatrami w Polsce, a w chwili obecnej pomieszkuję w Toruniu. Krótko mówiąc, żyję na walizkach.
Jak się Pan tu czuje, jak szybko się Pan zaaklimatyzował?
- Toruń jest pięknym, klimatycznym miastem i zrobił na mnie duże wrażenie. Nigdy wcześniej nie byłem w Toruniu. Szczerze mówiąc, od samego początku czułem się tu dobrze. Urzekła mnie architektura przede wszystkim i bliskość lasu. Lubię parki w Toruniu, sporo spaceruję.
Ma Pan swoje ulubione miejsca – knajpki, okolice na spacery…
- Po knajpkach nie chodzę często. Jestem domatorem. Ale lubię Hanza Cafe, często wpadam tam przed poranną próbą po kawę, no i sklep z piernikami na ul. Żeglarskiej. Kupuję tam tony krajanki i wożę do Wrocławia, bo moi bliscy i znajomi ją uwielbiają. Często chodzę na Bydgoskie Przedmieście i wypuszczam się rowerem za miasto.
W czym Toruń zyskuje, porównując go do innych znanych Panu miast, a na czym jeszcze traci...
- Mieszkam we Wrocławiu, mieszkałem w Krakowie, Warszawie i duże miasta bardzo lubię, ale w Toruniu odkryłem, że mniejsze miasta też tętnią życiem, wszędzie jest blisko. Może w Toruniu jest mniej bodźców, ale dzięki temu człowiek może się szybciej wyciszyć.
Praca w Teatrze Wilama Horzycy…
- W Horzycy czuję się dobrze. Dużo pracuję i spełniam się w pracy. Daje mi ona satysfakcję, to ważne. Liczę na to, że będzie tak dalej.
Role, które chętnie by Pan zagrał?
- Nie mam kanonu ulubionych postaci. Nie zastanawiałem się nigdy, co najchętniej bym zagrał. Może powinienem. Nie wiem.
Jaka jest toruńska publiczność?
- Publiczność toruńska chyba mnie zaakceptowała, ale to pytanie do publiczność. Podoba mi się, że ludzie w Toruniu do teatru chodzą i uczestniczą często w spotkaniach z twórcami, zadając dużo pytań. Interesuje ich proces powstawania spektaklu. To bardzo pozytywne i sympatyczne!
Rozm. Hanna Wojtkowska
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.