Człowiek, który zamieszał w moim życiu
To może być wszystko. Książka, film, spektakl, wspólne wrzeszczenie na stadionie albo... komiks. Jeżeli konstelacje kosmiczne w odpowiednim momencie twojej młodości zadecydują, że to „coś” ma trafić w twoje ręce i cię olśnić, masz przechlapane. Książka, film, komiks czy krzyczenie na stadionie stają się dla ciebie czymś szczególnie ważnym i zmieniają twoje życie.
Nieźle w nim mieszają. Niestety bardzo rzadko udaje się potem spotkać człowieka, który jest mimowolnym (zazwyczaj) autorem zmiany w naszym życiu. Mnie się udało, kilka dni temu, w 30 lat po „olśnieniu”.
Podczas ostatniego weekendu Wojtek Łowicki, największy w kraju spec od komiksów i niestrudzony popularyzator tej sztuki, zorganizował w Toruniu festiwal kultury komiksu i kultury fanowskiej „Dwu-takt”. Wśród gości gwiazdy: Stanisław Tym, Marek Raczkowski, Edward Lutczyn i mega popularny youtuber Maciej Dąbrowski.
Oraz ON! Tadeusz Baranowski. Mistrz, geniusz, guru, idol. Autor najstraszliwiej śmiesznych i absurdalnie absurdalnych komiksów: „Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa” czy „Antresolka Profesorka Nerwosolka”. Ten drugi jako jeden z dwóch polskich tytułów, znalazł się na prestiżowej liście 1001 najlepszych komiksów świata.
W moim życiu namieszał właśnie Mistrz Baranowski. Gdy miałem 15 lat, w moje ręce wpadły jego komiksy. Jako fan mógłbym teraz cytować wersety ociekające inteligentną satyrą, ale wolę byście sami je poczytali. Komiksy Baranowskiego wżarły się w mój umysł, zmieniły kierunki myślenia, pokazały, że świat nie musi być tak śmiertelnie poważny i śmiech może być lekiem na większość zła.
Przyznam, że ja stary dziad, poleciałem po autograf Mistrza. Po odstaniu swojego w kolejce fanów, z drżeniem rąk podałem mu zaczytany na śmierć egzemplarz z 1985 roku. Podpisał, narysował coś, uśmiechnął się uścisnął dłoń. Na sekundę stałem się 15-latkiem.
Rodzice, starajcie się otwierać świat przed swoimi dzieciakami. Dawajcie im stykać się z jak największą ilością różnych zjawisk. Nie wsadzajcie ich w ramki swoich pomysłów: „Masz być prawnikiem/lekarzem/inżynierem, bo ja tak chcę!”.
Dajcie im szansę przeżycia młodzieńczego olśnienia. Będą wtedy lepszymi ludźmi.