O Europejskiej Stolicy Kultury słów parę
Ekspertem od kultury jest na tych łamach Jarry, ale dziś (mam nadzieję, że wybaczysz Jarku) i ja dodam coś od siebie. Otóż poprzedni weekend spędzałem we Wrocławiu. Tak, tak, to właśnie oni nas pokonali i to nad Odrą ulokowano Europejską Stolicę Kultury. Ponieważ wieczory były ciepłe, a miejsce urokliwe, sporo czasu byłem „na mieście”.
Ostrów Tumski, cudowny jak zawsze, zaskoczył mnie ogromnie. I nie chodzi tu o ilość mostków i kładek czy piękno sakralnych budowli. Otóż wieczorem na Wyspie Słodowej, przesiadują ogromne ilości młodych ludzi. Siedzą na trawie, na ławeczkach i pniakach, piją własne piwko, niektórzy grillują, inni mają gitary. Wszędzie miły gwar, śmiech, muzyka. Nikt nikogo nie goni, nie ma policjantów czy straży miejskiej, tylko dyskretny monitoring. Ot, miejsce dla mieszkańców, bez ton betonu, barierek i zakazów. Można. Patrząc na wodę wokół wyspy, pomyślałem o naszym Bulwarze, Kępie Bazarowej czy Zamku Dybowskim. Ale u nas nad Wisłą, no cóż... jedynie patrole straży miejskiej wlepiające mandaty studentom. A spróbujcie na Kępie rozpalić grilla... posadzą jak nic. Jak się okazuje, bycie ESK, wcale nie wyklucza biesiadowania na trawie, wręcz przeciwnie. Nowoczesne miasta to miasta dla ludzi, są takie, jakimi chcą je widzieć mieszkańcy. Dlaczego w Toruniu „nie da się”... tego nie wiem. Jednak Europejską Stolicą Kultury jest Wrocław. A może właśnie dlatego, że cenią tam ludzi i ich zwyczaje... któż to wie.