Ruskie biorą
Cały świat wie o korupcji w Rosji. Sam będąc na Syberii, nasłuchałem się o tym sporo. Bez „wziątki” ciężko cokolwiek załatwić, taki mają klimat. Kiedy więc Rosja otrzymała dwie wielkie imprezy, Igrzyska Olimpijskie w Soczi i piłkarski Mundial, zapachniało wielką forsą.
Putinowi zależało, aby wielkość jego imperium potwierdziły wielkie imprezy sportowe. Hitler miał także swoje Igrzyska w Berlinie w 1936 roku, widać dyktatorzy tak mają. Jednak czym byłyby wielkie imprezy bez rosyjskich zwycięstw? Pamiętam minę Putina po porażce hokeistów jego Sbornej, w ćwierćfinale Igrzysk z Finlandią... Skoro nie można uczciwie, trzeba sposobem. Doping. Słowo klucz, dla Rosji często jedyna droga do sukcesu. Zaczęło się od lekkoatletów, jakiegoś kajakarza. Teraz mamy cały wysyp „nakoksowanych” zawodników. Jak muchy wpadają łyżwiarze, biegacze i biatloniści. Mistrzowie świata i olimpijscy, cała duma rosyjskiego sportu. A kilka dni temu, oprócz dumy, padła także jego piękna ikona. Tenisistka Maria Szarapowa, ta, która pokonała odwiecznego rywala – Amerykanki, siostry Williams, ta, która była twarzą wielu kampanii reklamowych światowych koncernów. To pokazuje, jak bardzo zależy Putinowi na micie Wielkiej Rosji, oczekuje medali za każdą cenę. Szkoda wielu mistrzów, szkoda pięknej Marii, ale chwała tym lekarzom i kontrolerom, którzy mimo kuszenia walizkami pieniędzy, nie poddali się tej presji. A w świat poszło już, że ruskie biorą.