Magdalena Stachera [Kobiety Torunia]

Z potrzeby serca, wraz z grupą chętnych do pomagania innym, założyła Stowarzyszenie Wspierania Twórczej i Aktywnej Młodzieży „Pestka”. Pestka, bo z niej wyrastają kolejne pokolenia empatycznych ludzi. Bo dobroć się rozrasta.  

 


– To wszystko zaczęło się w moim dzieciństwie. Moja babcia, z którą byłam bardzo zżyta, pracowała jako opiekunka społeczna. Odwiedzała samotnych, starszych, chorych, rodziny niewydolne wychowawczo. Była w ciągłym ruchu, cały czas komuś pomagała – opowiada prezes „Pestki”. – Wtedy mnie to trochę denerwowało, bo przez to miała dla mnie mniej czasu. Uważałam, że przecież rodzina jest najważniejsza i to bliskim powinna poświęcać najwięcej uwagi. A ona mi tłumaczyła, że ludzie, których odwiedza, nie mają nikogo. Cóż, dziś można by rzec, że  babcia Jadwiga stała się inspiracją dla moich obecnych działań.
Pani Magdalena czasami towarzyszyła jej w odwiedzaniu potrzebujących. Widziała biedę. Dziwiło ją, że tak mogą żyć ludzie. Z miłości do swojej bliskiej pozostał jej również ogromny szacunek do doświadczenia i mądrości życiowej ludzi starszych.   

Kiedy zaczyna się pomagać, trudno tego zaprzestać. Grono potrzebujących się rozrasta. A zaczęło się od szkoły – ZS nr 28, do której uczęszczała trójka dzieci pani Magdaleny. Jako mama udzielała się najpierw jako skarbnik, a później – przez osiem lat – w roli przewodniczącej rady rodziców. Wraz z innymi rodzicami walczyła m.in. o modernizację szkoły, później – z jej inicjatywy – ozdobionej oryginalnym muralem. Pisała pisma. Dużo. Skutecznie. – Bo ta działalność w stowarzyszeniu to przede wszystkim pisanie pism i jeszcze raz pisanie. Mogę powiedzieć, że toniemy w tych pismach. Oczywiście zdarzają się jakieś niemiłe sytuacje, odmowa pomocy, ale nic nie jest już w stanie mnie zatrzymać, zniechęcić – mówi Magdalena Stachera.

Powstanie stowarzyszenia było wynikiem żalu… za przyjaciółmi z rady rodziców, z którymi trzeba się było rozstawać, kiedy kolejne dzieci dorastały, a członkowie rady naturalną koleją rzeczy z niej odchodzili. – Zauważyliśmy, że brakuje takiej organizacji, która zajęłaby się utalentowanymi dziećmi i młodzieżą czy liderami, na przykład z harcerstwa. W tych osobach był ogromny potencjał – opowiada o początkach torunianka. Działalność „Pestki” rozpoczęła się, w 2012 r., od współorganizacji koncertu charytatywnego na rzecz 12-letniej Natalii po udarze mózgu. Później kolejna akcja – wspierająca dwie dziewczynki chore na cukrzycę. I tak zaczęło się toczyć. Młodzież ze stowarzyszenia angażuje się w pomaganie na rozmaite sposoby: muzycznie, plastycznie… Rozwija się w nich empatia, wrasta wrażliwość i dobroć. Niedawno wolontariusze uczestniczyli w olimpiadzie osób niepełnosprawnych. To już nie tylko wspieranie twórczej i aktywnej młodzieży. To pomaganie będącym w potrzebie.

W tym roku odbędzie się kolejna akcja z cyklu „Podaruj iskrę nadziei”. „Pestka” jest współorganizatorem. To pomoc niesiona seniorom, niepełnosprawnym i osobom w trudnej sytuacji materialnej. W zbiórkę niezbędnych rzeczy włączają się szkoły i mieszkańcy. – Ludzie mnie już znają, dzwonią z informacjami o potrzebujących. Tak się akcja rozrasta. Wiele toruńskich firm przekazuje środki czystości. Wczoraj na przykład zrobiliśmy 130 paczek – uśmiecha się Magdalena Stachera, którą w natłoku spraw i w działaniach wspiera mąż. Służy pomocą nie tylko jako kierowca, ale również – z racji bycia konserwatorem dzieł sztuki – plastycznie – w ozdabianiu przedmiotów wystawianych na charytatywnych licytacjach. Jedna z córek jest animatorką w stowarzyszeniu, więc również się angażuje, druga pomaga w organizacji koncertu. Syn przenosi ciężkie paczki z darami. Zaangażowani są przyjaciele i znajomi spoza stowarzyszenia. Wszyscy działają charytatywnie.

Pani Magdalena godzi pracę zawodową, z działalnością charytatywną, obowiązkami mamy i żony. Plan każdego dnia jest napięty. – Chciałabym w tym roku bardziej skupić się na pisaniu różnych konkursów, szczególnie sportowych, kulturalnych, na staraniu się o dodatkowe fundusze. Tylko że ciągle brakuje na to czasu. A sama ogromu takiej pracy nie wykonam. Musimy usiąść w kilka osób i zrobić to razem – mówi panią Magdalena.

Ale jeśli znajduje chwilę wolnego czasu, co jest najlepszym relaksem? Książki i słodycze, ale numerem jeden są… – Zdecydowanie spotkania z przyjaciółmi. Bardzo lubię rozmawiać z ludźmi. A najważniejsze, że zawsze możemy pozwolić sobie na całkowitą szczerość – stwierdza bez namysłu pani Magdalena.   

Hanna Wojtkowska
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.