Dla kogo ta kładka?
Ponieważ nieraz kilka razy dziennie wjeżdżam i wyjeżdżam na i ze Starego Miasta, obserwuję wnikliwie zmiany, jakie tutaj zachodzą. Z zainteresowaniem podglądałem samą budowę, jak i obecne wykorzystanie kładki dla pieszych tuż obok mostu kolejowego. Wielkie stalowe konstrukcje, windy, oświetlenie i zadaszenie.
Zrobiona z rozmachem i zapewne kosztowna. Powstawała powoli i przez sporo czasu utrudniała życie kierowcom. No ale ktoś ją wymyślił, więc zbudowano – stać nas. Przy rekordowym zadłużeniu Torunia i tak nic już ani nie pomoże, ani nie zaszkodzi. Otwierano ją z szampanem i zawsze niezbędną wstęgą. I tylko teraz, kiedy już jest, pytam: Kto z niej korzysta? Pierwszy raz widziałem idącego po niej człowieka (oprócz otwarcia rzecz jasna) w październiku, a drugi raz w poprzedni poniedziałek. Zastanawiam się więc, czemu ma służyć owa kładka odległa o 50 metrów od przejścia dla pieszych? Auta nie jeżdżą przez to szybciej, bo światła nie zniknęły. Rowerzyści mają trudniej – bo wężej, a piesi... nadal przechodzą po zebrze. Być może, kiedy ruszy BiT City, i szybka kolej połączy oba miasta, wówczas dworzec Toruń Miasto i kładka połączą ruch kolejowy z tramwajowym. Ale na dziś, wielgachna konstrukcja stoi pusta. Albo więc jest ona oznaką wybitnego zmysłu przewidywania przyszłości, albo zwykłym niepotrzebnym wydatkiem, tak często w Toruniu mylnie zwanym inwestycją.