18 lat minęło
Osiemnaście lat to sporo, szczególnie jeśli jest to czas spędzony na muzycznych poszukiwaniach. A tak właśnie można określić to, co w ostatnich kilkunastu latach działo się w toruńskim Hard Rock Pubie Pamela. Blues, folk, jazz, soul to gatunki ewoluujące, przenikające się, a zarazem czerpiące z siebie nawzajem i dające inspirację.
Jednocześnie pozwalające na instynktowny odbiór i subiektywną ocenę, mimo że oparte na swoistych kanonach. Z drugiej strony, to twórczość z mocnym piętnem wykonawcy, dzięki czemu bardzo zróżnicowana i fascynująca, szczególnie, gdy tak jak na scenie Hard Rock Pubu Pamela, wykonywana jest przez muzyków praktycznie z całego świata. Bo przecież łamie to stereotypy, gdy bluesa gra Japończyk, na stałe mieszkający w Paryżu, do tego w towarzystwie rodowitego londyńczyka, mającego w klubie tylu przyjaciół, ilu posiada w swoim rodzinnym mieście. Jak to możliwe? Recepta jest prosta – między muzykami a publicznością nie ma barier (również tych mentalnych), dzięki czemu, szczególnie po koncertach, rodzą się swoiste muzyczne przyjaźnie. A do przyjaciół zawsze chętnie się wraca – czasami prowadząc jam session lub warsztaty muzyczne, a czasami grając koncert. Bo jest to miejsce stwarzające możliwości... i taka powinna być jedna z jego definicji
(oczywiście jeśli takie są komuś potrzebne). W tej opowieści nie może zabraknąć również rocka, i to w różnych jego odsłonach. Zaczynając od hendriksowskiego grania, poprzez występy polskich wirtuozów gitary, a kończąc na klasykach punk rocka w światowym wydaniu. „Grzechem” byłoby zapomnieć o toruńskich projektach i muzycznych kooperacjach wykraczających daleko poza granice miasta, materializujących się niekiedy w postaci płyt zarówno winylowych, jak i CD. Zapewne ktoś mógłby to lakonicznie skwitować, że jakby to optymistycznie nie brzmiało, opisane gatunki i trendy są niszowymi, co generalnie pokrywa się z opinią lansowaną przez mainstreamowe media. Zapewniam jednak, że pełnoletniej „Pameli” zupełnie to nie przeszkadza:).
Darek Kowalski