Na wiosła można liczyć
Mimo że sporem numer jeden w Toruniu był, jest i chyba już zawsze będzie żużel, nie o nim chciałbym dziś pisać.
Ostatni sezon to dla naszych mistrzów czarnego toru chyba zły sen. Mało, że bez sukcesów, z mnóstwem kontuzji, to jeszcze o być lub nie być w najwyższej lidze ma zadecydować zielony stolik. Nie do tego przywykł niezwykle wybredny toruński kibic. Koszykarze mają za sobą sezon życia i srebrne medale, pierwsze w historii Twardych Pierników. Siatkarki utrzymały się w najwyższej klasie rozgrywek, a to w pierwszym roku zawsze sukces. Szkoda, że z ligi spadli hokeiści lodowi, za to ci na trawie jak zawsze w czubie tabeli. Kolarze to w Toruniu zawsze klasa sama w sobie, a teraz wiedzą już o tym w zawodowym peletonie. Niestety, nadal nie mogą się przebić do świadomości torunian nasi wioślarze. A Toruń wiosłami stoi od wielu lat. To nie tylko jedyny toruński olimpijski medal Łukasza Pawłowskiego, to od kilku ostatnich Igrzysk zawsze toruńscy olimpijczycy. Nie zawsze w barwach toruńskich klubów, ale całe ich mrowie brało udział w igrzyskach, najważniejszej imprezie sportowej na świecie. W tym sezonie mistrzostwa świata jeszcze przed nami, choć obawami napawa nas pogoda na Florydzie, gdzie za dwa tygodnie mają się rozpocząć. Jeśli pogoda pozwoli, a nasze osady pojadą na maksa, są szanse na medale dla Polski i Torunia. Nasza Kasia Zillmann, ta sama, która wiosną uratowała tonącego w Wiśle samobójcę, „w cuglach” ze swoją czwórką kobiet wygrała cykl regat o Puchar Świata. Teraz po cichu liczymy na „Mazurka” także na Florydzie. Mirek Zientarski w dwójce nie jest bez szans na blachę, pełna pochodzących z Torunia zawodników męska ósemka, choć dość chimeryczna w tym sezonie, zawsze może nas zaskoczyć i odpalić w finale. Dlatego czekając na decyzję kolejnego gremium w sprawie naszych żużlowych gwiazdeczek, zaczynajmy powoli ściskać kciuki za polskie wiosła i naszych toruńskich zawodników na mistrzostwach świata. Na nich zawsze można liczyć!