Toruń – Bydgoszcz, wichry nienawiści
Nie ma tematu, który bardziej rozgrzewałby regionalne media i fora internetowe, niż konflikt Torunia z Bydgoszczą. Wystarczy wrzucić coś „na ruszt” i już bucha ogień. I co ważne, dawno temu przestał to być konflikt kibiców.
To mit sprzed lat, gdy Polonia walczyła z Apatorem. Dzisiaj konflikt napędzają politycy. Pamiętam jak dziś, że 18 lat temu to Toruń krzyczał o niesprawiedliwości. Po reformie administracyjnej w 1998 do Bydgoszczy wędrowało wiele instytucji, teoretycznie wspólnych, bo wojewódzkich i kujawsko-już-pomorskich. Dziś krzyk podnosi głównie Bydgoszcz. Oczywiście krzyczy o „niedopuszczalnych praktykach dyskryminującego” ją Torunia. Przy czym terminem „Toruń” określa się nad Brdą hurtem marszałka Piotra Całbeckiego i prezydenta Michała Zaleskiego.
Dlaczego tak mocno wypowiadane 18 lat temu pretensje Torunia zniknęły? Z podstawowej przyczyny. Okazało się bowiem, że spokojnie radzimy sobie bez komendy wojewódzkiej czy wojewody. Toruń za rządów prezydenta Zaleskiego rozwinął się niesamowicie. Można być stronnikiem lub nie obecnego szefa miasta, ale to obiektywna ocena. Każdy, kto dużo jeździ po Polsce, powtarza, że wjeżdżając do Torunia, czuje się, jakby wjeżdżał do jednego z nielicznych europejskich miast w naszym kraju. Poza tym Toruń zyskał dość zaskakującą, ale silną pozycję „rezerwowej stolicy Polski”. To za sprawą imperium ojca Tadeusza Rydzyka. Wydaje mi się czasem, że polski rząd bywa częściej na św. Józefa u redemptorystów niż w Warszawie. W każdym razie dawno wyleczyliśmy się z kompleksów.
Niestety, wojna nadal się tli. Powodem są chore konflikty na płaszczyźnie politycznej. Była wojna wewnętrzna Platformy Obywatelskiej, a ostatnio nawet KOD obu miast zdążył się solidnie pożreć (mimo że chwilę wcześniej dopiero powstał).
Od lat nie zmieniam zdania, że tylko wspólne działanie da obu miastom szansę na sukces. Tylko zjednoczenie wszystkich wysiłków może zatrzymać odpływ młodych, kreatywnych ludzi. Demografowie straszą, że w 2035 będzie nas w regionie 15-20% mniej! Na dziś Toruń i Bydgoszcz stoją do siebie plecami. Czasami mam wrażenie, że brakuje tylko posterunków granicznych w Złej Wsi i kontroli paszportowej. Może jednak, dla dobra ludzi, warto byłoby ten stan zmienić.
Dlaczego tak mocno wypowiadane 18 lat temu pretensje Torunia zniknęły? Z podstawowej przyczyny. Okazało się bowiem, że spokojnie radzimy sobie bez komendy wojewódzkiej czy wojewody. Toruń za rządów prezydenta Zaleskiego rozwinął się niesamowicie. Można być stronnikiem lub nie obecnego szefa miasta, ale to obiektywna ocena. Każdy, kto dużo jeździ po Polsce, powtarza, że wjeżdżając do Torunia, czuje się, jakby wjeżdżał do jednego z nielicznych europejskich miast w naszym kraju. Poza tym Toruń zyskał dość zaskakującą, ale silną pozycję „rezerwowej stolicy Polski”. To za sprawą imperium ojca Tadeusza Rydzyka. Wydaje mi się czasem, że polski rząd bywa częściej na św. Józefa u redemptorystów niż w Warszawie. W każdym razie dawno wyleczyliśmy się z kompleksów.
Niestety, wojna nadal się tli. Powodem są chore konflikty na płaszczyźnie politycznej. Była wojna wewnętrzna Platformy Obywatelskiej, a ostatnio nawet KOD obu miast zdążył się solidnie pożreć (mimo że chwilę wcześniej dopiero powstał).
Od lat nie zmieniam zdania, że tylko wspólne działanie da obu miastom szansę na sukces. Tylko zjednoczenie wszystkich wysiłków może zatrzymać odpływ młodych, kreatywnych ludzi. Demografowie straszą, że w 2035 będzie nas w regionie 15-20% mniej! Na dziś Toruń i Bydgoszcz stoją do siebie plecami. Czasami mam wrażenie, że brakuje tylko posterunków granicznych w Złej Wsi i kontroli paszportowej. Może jednak, dla dobra ludzi, warto byłoby ten stan zmienić.
- felieton toronto
- Felieton
- bezpłatna prasa toruń
- bezpłatna gazeta toruń
- reklama toruń
- reklama w prasie toruń
- Toronto Toruń