Trump kontra Duda

Podobno USA to największa potęga świata. Jest jednak dziedzina, w której Amerykanie nie mają najmniejszych szans z nami, prawdziwymi Polakami. To kampanie wyborcze.
Specjaliści rynku mediów w USA mówią, że obecna kampania prezydencka jest najbrudniejszą od dekad. Najbardziej brutalną, odległą od zasad rywalizacji politycznej. Donald Trump i Hillary Clinton obrzucają się inwektywami i wyciągają na światło dzienne afery pogrążające przeciwnika. Stawka jest gigantyczna – prawo do kierowania najsilniejszym mocarstwem świata. Co gorsza, także o bezpośredni dostęp do kilku magicznych przycisków, uruchamiających setki rakiet jądrowych.


Zaskoczyło mnie jednak, że Amerykanie uznali tę kampanię za „brudną” i przekraczającą granice. Zapewne nie wiedzą zbyt wiele o świecie i nie zajrzeli do nas. Przypomniałem sobie bowiem dwie ostatnie kampanie w Polsce. Prezydencką i parlamentarną. Nie wiem, jak nazwaliby je Amerykanie, ale jak dla mnie to zabrakłoby przymiotników. Słowo „brudna” byłoby chyba formą komplementu. Szybciej można by polskie wybory uznać za polowanie z nagonką. Takiej spirali nienawiści nie widziałem od lat. Na moich oczach znajomi, koledzy i koleżanki, ba – krewni! – zmieniali się w „prawaków” i „lewaków”. Wujek i siostrzeniec z krewnych stawali się „patriotą” i „gorszym sortem”. I tak pozostało do dziś.
Utworzone rok temu okopy wciąż są pełne żołnierzy swojej sprawy. Nikt nie odpuszcza. Nienawiść dotycząca orientacji politycznych i prywatnych poglądów na świat czy religię, stała się nieusuwalnym elementem polskości codziennej. „Nienawidzę, więc jestem (Polakiem)”, tak można by strawestować znane przysłowie.
Ciekawe, czy gdyby z Trumpem walczył obecny prezydent RP, Andrzej Duda, i zastosował te same metody jak wobec Bronisława Komorowskiego, czy wygrałby? A może odwrotnie, może to Trump powinien wystartować w Polsce? Chyba poczułby się u nas jak ryba w wodzie. Jego kampania zostałaby w kraju uznana za „lajtową”. Jakieś tam wyciąganie, że konkurentka pisała prywatne maile ze służbowego konta. Śmiechu warte, skoro u nas przechodzi nawet zatrudnianie całej rodziny i wszystkich znajomych w resorcie/firmie, którą się kieruje. Trumpowe rewelacje byłyby w Polsce prezentowane w mediach w dziale „Humor na dziś”.
A może to dobry pomysł, żeby polski kandydat wystartował w kolejnych wyborach prezydenckich w USA. Gdyby powtórzyć wzorce z kampanii w kraju, żaden Trump – nie mówiąc już o „cioci Hillary” – nie dałby mu rady. Polak zasiadłby na „stolicy waszyngtonowej”. I wiem, jaka byłaby jego pierwsza decyzja. Zniósłby dla nas wizy do USA. To co, startujemy?

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.