Andrzej – po prostu maluje murale
Artysta od wielu lat pozostawia swój ślad na toruńskich ścianach. Andrzej „Po prostu”, ilustrator, obserwuje i filtruje rzeczywistość. Pokazuje z innej perspektywy. Jest miejsce na naszą interpretację.
Spotykamy się z Andrzejem przy Biedronce na Teligi. Mural jego autorstwa powstaje na jednej ze ścian. Codzienność: starsza pani z emeryturą i psem obszczekującym listonosza, bo w kopercie nie za wiele?! Dziecko ukryte w plecaku taty jedzie na wycieczkę rowerową, chłopcy grają w koszykówkę, żula obsiadły gołębie… Torunianin obserwuje rzeczywistość. Ludzie to jego ulubiony temat, chociaż przyznaje, że wdzięcznym stworzeniem są dla niego również świnie przedstawiane w różnych kontekstach, a kiedyś był czas na małpy i słonie. Filtruje rzeczywistość na swój sposób. Dąży do tego, żeby za pomocą farby w aerozolu opowiedzieć pewną historię. Przez obrazy przemawia groteska, nie mylmy z ironią! Na najnowszym muralu chce zrealizować dodatkowy pomysł – w dymkach pojawią się naklejone kody QR, dzięki którym za pomocą telefonu będzie można odsłuchać dźwięki oraz wypowiedzi mieszkańców nagrane na Rubinkowe.
Nie jest grafficiarzem. Jest ilustratorem. Projektował ilustracje na ubrania. Dwa lata temu stworzył swój najnowszy komiks. Na poważnie swój talent przeniósł na ścianę 6 lat temu. To już około 150 pomalowanych powierzchni. Dużo! Andrzej malował m.in. sporych rozmiarów mural na fasadzie bloku przy Konstytucji 3 Maja Na Skarpie. Teraz uczy się również projektować w technice 3D. Inspiracje? – Sporo myślę nad danym tematem, gryzę go z różnych stron, szukam, obserwuję. W trakcie wykonywania pracy bardzo często modyfikuję projekt na bieżąco – mówi toruński artysta, który jeszcze kilka lat temu niechętnie używał tego określenia na siebie, bo społecznie kojarzyło się raczej negatywnie. Na puszkę ze sprejem otoczenie reagowało dosyć alergicznie. Aktualnie po tylu latach interwencji artystów na ścianach i boomu street artu w Polsce społeczeństwo trochę się z tym narzędziem oswoiło.
Każda ściana jest wyzwaniem. Trzeba zaprojektować ją tak, żeby współgrała z otoczeniem, nie była w niej intruzem. W wielu toruńskich miejscach, między innymi na Skarpie czy Rubinkowie, możemy spotkać jego obrazy, a tym samym spojrzeć na codzienność oczami innego mieszkańca albo po prostu znaleźć własną interpretację. No właśnie. Własną interpretację. O nią coraz trudniej. Czy ktoś się jeszcze chce wysilać, zatrzymać się i pomyśleć? Andrzej „Po prostu”: – 90 procent osób nie oczekuje, że to, co pojawi się na ścianie, ma mieć jakiś głębszy przekaz. Ludzie chcą, żeby było kolorowo. To ja sam dbam o to, mając zwykle wolną rękę od zleceniodawcy, żeby wzbogacić obraz o dodatkowe treści. Bardzo często traktuje się mural jako lamperię, formę walki z grafficiarzami albo murale niewiele różnią się od reklam, a przecież są ich przeciwieństwem.
Andrzej uważa, że ściana jest jedną z nielicznych ostoi wolności wypowiedzi. Prawda, że często czytamy na niej wulgarne treści, ale to właśnie z nich możemy się dowiedzieć, co naprawdę myślą ludzie. To niczym nieskrępowany głos komentujący rzeczywistość. – Wiele osób oburza się na graffiti, a przecież tuż obok nich wiszą nieestetyczne reklamy na przykład polędwicy sopockiej. Wcale nie mam ochoty ich oglądać. Estetyka na ścianach się zmienia. Czysta, sterylna przestrzeń nie jest ciekawa. Ale nie chodzi też o to, żeby na każdej ścianie namalować jakiś obraz – mówi Andrzej. Lubi malować ściany niczyje – wówczas nie ma skrupułów i wyraża co tylko chce, niekoniecznie grzecznie i poprawnie.
Mama Andrzeja stara się pojawiać pod każda ścianą malowana przez syna w Toruniu….popatrzeć, co syn „zmalował”. Haftuje. Wykonała haftem krzyżykowym grafikę do gry komputerowej Kalkulilo, nad którą pracują toruńscy naukowcy z Neurodio. Andrzej był autorem części projektów graficznych w tej grze (ma ona ułatwić uczniom opanowanie arytmetyki). W planach? Na Rubinkowie ma powstać ekościeżka muralowa.
Streetartowiec mówi, że najciekawsze interpretacje murali pochodzą z ust dzieci i ludzi starszych. Pamiętasz jakąś? – pytam. – Teraz nie mogę sobie przypomnieć – szuka w pamięci Andrzej. Wieczorem dostaję esemesa. Andrzej pisze, że akurat przechodził ojciec z dzieckiem i mówi: „Widzisz, jak panowie mural robią? To nie jest frajerstwo synu!”. – Dawno nic mnie tak nie zdziwiło – podsumowuje Andrzej. Frajerstwa w muralach Andrzeja nie ma ani krzty. To sztuka, która chce nam coś ważnego przekazać. Warto ją przemyśleć.
Hanna Wojtkowska
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.