Reżim atakuje

Bardzo źle się dzieje. Reżim bez litości, nie zważając na błagania drugiej strony ciśnie, by zniszczyć opór. Stosuje taktykę zdwojonego ciosu. „Wy uderzycie w nas w ten sposób, to my wam oddamy podwójnie!”.

Jeżeli uda mu się dopaść przeciwnika, odgradza go od reszty i spokojnie oraz metodycznie punktuje, aż upadnie.
To nie jest relacja z Wiejskiej, nie chodzi o Polskę, ale o Syrię. O Syrię, bo to tam jest naprawdę źle. Tam wojska Assada wspierane przez uzbrojoną po zęby armię rosyjską odgradzają i metodycznie wybijają do nogi resztki armii rebeliantów w zrujnowanych dzielnicach Aleppo. Na jeden wystrzał odpowiadają dwoma. To nie „Gwiezdne wojny”, dla Rebelii nie ma tam ratunku. To, co dzieje się w Polsce, to niedobry kierunek, niemądre zachowania, ale zwolennicy PO i Nowoczesnej nie dogorywają przecież otoczeni przez wojsko PiS np. na Mokotowie.
W kraju w niepodzielny sposób rządzi jedna partia, a prezydent kontroluje finanse, armię oraz środki przekazu. I to znowu nie jest Polska! Niewielu z was zapewne w ogóle wie, że istnieje coś takiego jak Gwinea Równikowa. Kraj pośrodku zachodniego wybrzeża Afryki od 1987 roku rządzony przez tyrana nazwiskiem Teodoro Obiang Nguema Mbasogo. Średnia życia mężczyzny wynosi tam 49 lat, a kobiety 53 lata. Opozycjonista ma prawo żyć tydzień od aresztowania.
W kraju najważniejszym człowiekiem jest niewysoki mężczyzna, trzymający w ręku wszystko i wszystkich. Krajem rządzi też idea samowystarczalności. „Nie obcym bankom, nie obcym kapitałom, naród jest tak silny, że da radę wszystkim innym”. Zgadliście, to nie Polska. To Korea Północna. Tu chyba nie muszę opowiadać, co to za miejsce, zwane „komunistycznym piekłem na Ziemi”.
Po co o tym piszę w przededniu Wigilii? Jeżeli ktoś śledzi moje felietony, zapewne zauważył, że nie daję się ponieść „klimatowi świąt”. Uważam, że ten czas powinno przeżywać się po cichu, w sobie, a nie latać do sklepu po kolejną coca-colę, która jak wiadomo „robi święta”. Dlatego też w przededniu Wigilii myślę o tym, co dzieje się u nas. I choć jest to zdecydowanie niepokojące, to patrzę też na inne miejsca na świecie i widzę takie, w których żadne święta nie mogłyby się odbyć. Nie dlatego, że jest tam inna religia, ale dlatego że wojna, morderstwa, tortury, paranoiczne ideologie…
Dopóki mamy siebie, bliscy są z nami, potrafimy być dla siebie i innych ciepli oraz otwarci, dopóty święta mają sens. A jeżeli jeszcze postawimy nasz, polski, tradycyjny pusty „talerz dla wędrowca” z pełną świadomością, że wielu ludziom jest on potrzebny – to trafimy w samo sedno i sens Bożego Narodzenia. Łamiąc się opłatkiem, pamiętajcie o Aleppo, Gwinei, Korei. Warto.

 

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.