Najlepszy sprinter Polski pochodzi z Torunia
Jego pasją są wyścigi samochodowe. Wojciech Ludwisiak został w ubiegłym roku mistrzem Polski sprintu na jedną czwartą mili w klasie Profi RWD Turbo. Pobija rywali między innymi znakomitym czasem reakcji przy starcie.
Może niektórym z nas wydawać się, że żeby wygrać, wystarczy jechać najszybciej. Ale żeby jechać najszybciej i w dodatku nie wypaść z toru, potrzeba nie lada umiejętności. Torunianin zaczął się ścigać w sezonie 2012 mercedesem SL55 AMG i wtedy zwyciężył po raz pierwszy. Mistrzostwo wywalczył w cyklu kilku imprez Stowarzyszenia Sprintu Samochodowego w klasie Street RWD, czyli aut dopuszczonych do ruchu, z seryjnym wnętrzem oraz oponami i zakazem większych modyfikacji. Mocowo na 25 startujących aut był piąty. Główny atut mercedesa to dobra przyczepność na wszystkich nawierzchniach. Natomiast latem ubiegłego roku w najmocniejszej tylnonapędowej klasie Profi RWD Turbo w cyklu wyścigów o Grand Prix Polski wywalczył ponownie mistrzostwo.
Refleks – bez niego nie można wygrać. Kluczowy dla wyścigu jest moment startu. – Liczy się czas reakcji – jak najszybszego ruszenia na zielonym świetle oraz oczywiście czas przejazdu. A najtrudniejsze podczas wyścigu jest utrzymanie auta w linii prostej, bo samochody o tak dużych mocach są strasznie niestabilne i wypadają z toru. Niestety, wyścigi równoległe w Polsce odbywają się na starych lotniskach, na których nawierzchnia jest betonowa – ciężka do bicia rekordów. Płynna jazda do przodu to klucz do wygranej, co oczywiście jest bardzo trudne – mówi mistrz Polski Wojciech Ludwisiak.
Ogromnym atutem tego zawodnika jest systematyczność oraz znakomity czas reakcji – 0,1-0,2 s, przy czym innych zawodników zwykle powyżej 0,3 s. Raz udało mu się osiągnąć 0,02 s. Mistrz podkreśla, że jednak najważniejsze jest… dobre przygotowanie samochodu przed imprezą, co zmniejsza prawdopodobieństwo awarii. Wiele aut o większych mocach przegrywa z powodu usterek czy braku przeniesienia mocy na poradzenie sobie z trasą wyścigu. Bardzo ważne jest dopasowanie ciśnienia w oponach do torów wyścigu. Tory w naszym kraju są śliskie i nierówne, często zaniedbane (najlepszy jest w Ełku), co nie sprzyja biciu rekordów. Największe prędkości osiąga się na dobrze nagumowanych torach. Samochód torunianina jest jednym z najszybszych aut w Polsce, na liście dragracelist.pl w swojej klasie plasuje się obecnie na 10. pozycji. Zawodnik liczy na poskoczenie o kilka miejsc w rankingu. Na Węgrzech są specjalne tory do dragracingu. Tam pobijane są rekordy. Tam też wybiera się torunianin w tym roku.
Chevrolet, którym obecnie ściga się torunianin, to naprawdę nie byle jaka maszyna. – To corvetta Z06 z 7-litrowym silnikiem V8, do której na wyścigi zakłada się specjalne elementy usztywniające, ma sportową skrzynię biegów, wyczynowy układ wydechowy oraz dolotowy, a także sportowy silnik – na hamowni bez doładowania NO2 pokazuje moc 560 KM, z doładowaniem – strzał podtlenku azotu – do ok. 150 – wyjaśnia mistrz kierownicy. Osiąga prędkość do setki w 2,7-2,9 s, 200 km/h – w 9,5 s, a pod koniec jednej czwartej mili czasem nawet 230 km/h w 11 s. – W tym modelu auta jest spory potencjał – bardzo łatwo dodać 200-300 dodatkowych koni, najprawdopodobniej na sezon 2017 dojdą nowe modyfikacje – mówi Wojciech Ludwisiak.
W przyszłym roku sprinter wystartuje w międzynarodowych zawodach, na które zjadą się najlepsi zawodnicy, m.in. Skandynawowie, Niemcy, Litwini, Rosjanie, Węgrzy... Wojciech Ludwisiak: – W klasie Profi AWD Turbo od wielu lat wygrywa Polak Grzegorz Staszewski swoją corvettą c3 z napędem na cztery koła, to prawdopodobnie jedyne takie auto w Europie. Grzegorz jest też naszym tunerem.
Razem z Wojciechem w zawodach weźmie udział jego ojciec, od którego przejął bakcyla do tego sportu. Torunianie mają duże szanse na podium. – Ja ścigałem się jakieś 30 lat temu. Wówczas były to rajdy samochodowe. Potem przez dłuższy czas nie uczestniczyłem w zawodach. Komuna, wychowanie dzieci… I niedawno wróciłem do tej pasji – mówi Jacek Ludwisiak. Pan Jacek w 2014 r., jadąc corvettą (jeszcze nie tak zmodyfikowaną jak obecnie) zajął dwukrotnie pierwsze miejsce w klasie Street RWD na imprezach lokalnych klubów motoryzacyjnych na jedną czwartą mili. Syn z ojcem wyścigali wiele medali i około 30 pucharów. Jacek Ludwisiak przygotowuje się do startu w wyścigach na torach płaskich (samochody ścigają się jak w Formule 1 – na torach obok siebie). Startuje również w klasie oldtimerów sport ze swoim 32-letnim fiatem 124 sport spiderem, który do dziś ma idealnie zachowaną blacharkę – bez jakichkolwiek śladów rdzy!
Aż chce się powiedzieć: jaki szybki ojciec, taki szybki syn, choć jak zaznaczają – tylko podczas wyścigów. Na co dzień są świetnymi, bezpiecznie jeżdżącymi kierowcami. Zobaczymy, co Ludwisiakom uda się wywalczyć w tym roku. Niech moc silników będzie z nimi i niech auta dobrze trzymają się nawierzchni torów!
Hanna Wojtkowska
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.