Życzcie mi zdrowia, resztę zrobię sam
Rozmowa z
Mariuszem Boszmanem
osiemnastoletnim zawodnikiem klubu No Limits Toruń
Na czym polega MMA?
- Zacznijmy od tego, że MMA to połączenie wszystkich sztuk walki: boksu, kickboxingu, zapasów, brazylijskiego ju-jitsu i wielu różnych stylów walki. Naprawdę jest to wielka zabawa, wielka frajda, więc zapraszam wszystkich na spróbowanie swoich sił w MMA.
No właśnie i walczymy nie na ringu, tylko na? Bo to się nazywa trochę inaczej?
- Oktagon.
Oktagon, bo jest ośmiokątny. Walczycie w jakichś rękawicach bokserskich?
- To nie są rękawice bokserskie, one nazywane się piąstkówkami. To są takie rękawiczki z delikatną gąbką i są o wiele mniejsze niż rękawice bokserskie.
Pan ma zaledwie 18 lat, tak? To kiedy Pan zaczął walczyć właśnie w MMA?
- Tak. Moja przygoda z tym sportem zaczęła się trzy lata temu 28 września. Teraz świętowałem trzecią rocznicę! A wszystko wyszło całkiem przypadkiem. Moi koledzy, którzy zaczęli szybciej tę przygodę powiedzieli, że to jest fajny sport, świetna zabawa i żebym poszedł spróbować. Na początku podchodziłem do tego trochę lekceważąco i powiedziałem, że nie, że po co. Wolałem iść na piłkę nożną, ale jednak poszedłem na MMA. Na pierwszym treningu tylko stanąłem z boku, a potem trener Paweł Klimkiewicz poprawiał mnie, żebym pracował nad swoją techniką przed lustrem. Spodobało mi się to. Przyszedłem na kolejny trening i na kolejny, i tak już zostałem.
Dzisiaj ma Pan bardzo rozbudowane mięśnie, jest Pan potężnym mężczyzną, czy te trzy lata temu też tak było?
- Zupełnie inaczej. Trzy lata temu byłem takim grubaskiem i pulpecikiem. To dodatkowy plus, że dzięki MMA zgubiłem to, co było niepotrzebne. Staram się trenować codziennie koło 18.00.
Powiemy o tych ostatnich sukcesach, które Pan odnosił? Jestem bardzo ciekawa, bo na przestrzeni 3 lat na pewno było mnóstwo tych walk.
- Nie było ich stosunkowo wiele. Stoczyłem łącznie z tą ostatnią na gali MMA X-Cage w Toruniu, osiem walk. Mój rekord to sześć zwycięstw i dwie porażki. Jedna walka zapadła mi szczególnie w pamięci, bo skończyłem ją dość efektownie. Nawet zrobiła furorę w sieci, więc byłem zadowolony.
To ja jeszcze dopowiem, że ta ostatnia przegrana walka, o której Pan wspomniał, miała miejsce właśnie na gali X-Cage we wrześniu, w Toruniu. I szczerze mówiąc uznana była przez publiczność jako walka wieczoru, bo stoczył Pan naprawdę ogromny bój i walczył do samego końca. Cała sala kibicowała Panu najgłośniej „Mario! Mario!”
- To było wspaniałe uczucie usłyszeć wszystkich tych ludzi, którzy krzyczeli. Sam mogę powiedzieć, że nie słyszałem swoich myśli, także jestem strasznie szczęśliwy, że jest takie grono ludzi, którzy mnie wspierają. Serdecznie im dziękuję. Czy walka była walką wieczoru? Według mnie nie, bo popełniłem masę błędów, jakie popełnia początkujący, ale człowiek uczy się na błędach, wyciągnę z tego wnioski i wrócę silniejszy.
To pomaga? Czy stresuje, skoro wszyscy kibicują to teraz muszę uderzyć, a może akurat nie mam siły?
- Zgadza się, to działa we dwie strony, bo czasem może pomóc, czasem może zawieść. Skupi się człowiek na tym, że musi to zrobić dla nich wszystkich. To jest dodatkowe napięcie. Być może mnie to teraz zgubiło, nie wiem.
A jak zacząć walczyć w MMA, gdyby ktoś w Toruniu chciał?
- Przede wszystkim nie można się bać. Że przyjdzie się na trening i „bo mnie zbiją”. MMA to jest super sprawa. Uczymy się samodyscypliny, samoobrony, to wszystko wpływa na człowieka mentalnie i psychicznie. Człowiek jest pewniejszy siebie. Trzeba tylko przyjść na trening, posłuchać trenera i brnąć w ten sport.
A ćwiczycie także takie groźne spojrzenia?
- Nie staram się być groźny, staram się pomagać i być miłym dla ludzi, nie chcę udowadniać, że jestem jakiś silniejszy czy groźniejszy od tych, którzy nie trenują. Ja trenuję dla siebie, robię to w jakimś celu i nie robię tego, żeby pokazać komuś, że jestem lepszy. Ja to robię dla siebie, robię to ze swoich powodów, mam nadzieję, że to zaowocuje.
Czy to jest tak, że chce Pan związać całe swoje życie z MMA?
- Chciałbym związać to wszystko ze sportem. To całe moje życie, wkręciłem się w ten sport. Śmiało mogę powiedzieć, że to jest to w czym się odnalazłem. Chciałbym jeszcze spróbować się w wojsku.
Jacy są zawodnicy, na których się Pan wzoruje?
- Mógłbym wymieniać i wymieniać. Bazuję na wielu zawodnikach. Każdy zawodnik, z którego podpatruję, daje coś od siebie. Z Polski to Borys Mańkowski . Człowiek, który swoim stylem mnie powala, jestem w szoku na widok tego co robi. Udało mi się powiedzieć mu to prosto w twarz, bo był akurat gościnnie razem z Krzysztofem Klaczkiem. Był podczas gali X-Cage 8 w Toruniu. Udało mi się zrobić z nim zdjęcie, także jestem zadowolony. Powiedziałem mu co myślę, fajnie zareagował. To jest bardzo pozytywny człowiek i warto czerpać od niego wiedze, bo swoje walki świetnie prezentuje.
Czego mogę Panu życzyć?
- Zdrowia, resztę zrobię sam.
Rozm. Agnieszka Chemielwska
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.