Mark Olbrich językiem bluesa opowiada o swoim życiu
Mark Olbrich to bluesman, który już od dawna nie ukrywa swojego sentymentu do Torunia. To tutaj nagrał koncertowe płyty, takie jak „Live at Pamela Blues” czy „Toruń Rocks The Blues”. W przypadku jego najnowszej płyty jest nie inaczej, gdyż jak podkreśla – „Toruń ma coś w sobie”.
Spotykamy się krótko po premierze najnowsze płyty „Blues Everywhere”, która odbyła się w toruńskim klubie HRPP – z jakim przyjęciem spotkał się ten premierowy materiał?
– Premiera naszej płyty spotkała się z naprawdę fenomenalnym przyjęciem. Nie ukrywam, że mieliśmy pewne obawy, jak odbiorcy zareagują na zaproponowane przez nas utwory. Trzeba przyznać, że jest to nowy kierunek w naszej twórczości, ale okazało się, że właśnie tego oczekiwali od nas słuchacze. Energia wytworzyła się naprawdę niesamowita – publiczność śpiewała i skakała razem z nami, dlatego z całą pewnością mogę powiedzieć, że nasz premierowy występ został odebrany bardzo pozytywnie.
Razem z zespołem zdążyliście już nas przyzwyczaić do płyt, które zawierają akcenty toruńskie, czyli „Live at Pamela Blues” czy też „Toruń Rocks The Blues” – w przypadku „Blues Everywhere” jest podobnie…
– Dokładnie tak, na płycie „Blues Everywhere” można znaleźć utwór zatytułowany – „Toruń”. Płyta ta nawiązuje do naszych dotychczasowych muzycznych podróży i nie ukrywam, że Toruń na tej mapie stanowił przystanek radości. Piosenka ta niemalże sama się napisała i mam nadzieje, że toruńska publiczność ją polubiła.
Na Waszej nowej płycie można wręcz usłyszeć wszystkie odcienie bluesa: od British blues po progressive blues – co było główną inspiracją do jej stworzenia?
– Przez ostatnie 20 lat bardzo wiele podróżowałem po świecie i doświadczenie, które zebrałem, stało się główną inspiracją do stworzenia płyty. Warto zaznaczyć, że blues stanowią słowa do muzyki, a nie muzyka do słów. Starałem się, żeby utwory, jakie powstaną, nawiązywały do miejsc, których dotyczą. Blues ma naprawdę wiele barw, stąd ukazanie tej różnorodności było możliwe.
Przyznałeś kiedyś, że „Toruń to nasze niebo na Kontynencie” – co wpłynęło na to, że pomimo tak licznych podróży, to właśnie Toruń dla Waszego zespołu jest tak ważnym przystankiem?
– Odpowiedź jest prosta – ludzie. Z reguły wyjazdy na koncerty przebiegają według schematu hotel-próba-granie-hotel. Będąc w Toruniu, mieliśmy okazję lepiej poznać to miasto i muszę przyznać, że jest tutaj naprawdę wiele miejsc mających klimatyczną barwę. Toruń ma coś w sobie, na każdym kroku panuje tu niezwykła energia.
Na koniec nie sposób nie zapytać o dalsze muzyczne plany – czy wraz z zespołem macie już jakiś pomysł na następny materiał?
– Jeśli chodzi o inspiracje do następnego materiału, muszę przyznać, że w moim przypadku kiełkuje to bardzo wolno. Praca nad nowymi utworami została już rozpoczęta, lecz póki co koncentrujemy się na promocji „Blues Everywhere”. Pozytywny odbiór z pewnością motywuje do dalszego tworzenia.
Rozm. Olga Taraszka
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.