Sezonowo na talerzu
Fot.: Sławomir Jędrzejewski

Sezonowo na talerzu

Pomidory, ogórki, truskawki… – wielu z nas cieszy się już na wiosenne i letnie owoce oraz warzywa. W końcu można dokarmić nasz organizm niezbędnymi witaminami i minerałami. Po zimowej monotonii na talerzu, czas na owocową i warzywną wielobarwność!  


Wzrasta nasza świadomość konsumencka. Coraz częściej czytamy etykiety, próbujemy unikać konserwantów. Choć chemii nie wyeliminujemy z diety całkowicie, możemy ją znacznie ograniczyć. Warto celować w rodzime produkty – sezonowe, od zaufanego rolnika, jak najmniej przetworzone, bez nieracjonalnie długiego terminu ważności. Ilona i Wojciech Lewandowscy starają się zdrowo odżywiać i racjonalnie wybierać produkty: - Sprawdzamy na etykietach, żeby było jak najmniej składników typu E, jak najmniej konserwantów, unikamy przetworzonej żywności. Lubimy eksperymentować w wymyślaniu nowym dań, bardzo często korzystamy z tych produktów, na które jest akurat sezon.    

Zielone odkwasza organizm

Zamiast spotykanych w marketach zimą importowanych gigantycznych truskawek, malin czy szybko dojrzewających, dzięki etylenowi, bananów poczekajmy na owoce i warzywa z własnych ogródków lub od sąsiada, rolnika zza miedzy. Jak za czasów naszych mam i babć do łask wracają własne przetwory. Ta tendencja cieszy. Judyta Malagowska, dietetyk: – Warto już latem  myśleć o okresie zimowym – robić własne przetwory: dżemy, konfitury, kompoty, mrozić owoce i warzywa. Mrożenie nie zabija witamin i składników mineralnych, więc jest to doskonały sposób na przechowanie wiosennych, letnich i jesiennych zbiorów. Nawet zimą o wiele lepszym rozwiązaniem jest kupowanie mrożonek, szczególnie polskich producentów, niż zagranicznych owoców i warzyw. Nasz organizm potrzebuje przede wszystkich zielonych warzyw, które odkwaszają nasz organizm, a także czerwonych owoców i warzyw, roślin strączkowych. Dopasujmy dietę do sezonowości – jedzmy kapustę, szparagi, truskawki, jagody, kiedy jest na nie czas.

Pani Judyta podkreśla, że warzywa możemy jeść praktycznie bez ograniczeń, nawet pięć porcji dziennie: mają mało kalorii, niewiele cukru. Owoce są ważne, ale dwie-trzy porcje dziennie wystarczą. Najlepiej w godzinach przedpołudniowych. Duże ilości owoców, zawierających fruktozę, czyli cukier prosty, to kaloryczność porównywalna do zjedzenia tabliczki czekolady. Dlatego konsumujmy rozważnie. Koktajle na bazie mleka roślinnego – ryżowego, migdałowego, z dodatkiem limonki, na pewno dostarczą dużej porcji energii każdego dnia.  Anna Czyż, dietetyk w Marwicie, jest autorką diety bazującej na sokach. – To soki, ale również świeże owoce. Dietę taką stosuje się przez cztery dni nie częściej niż raz na trzy-cztery miesiące. Oczyszcza organizm i pomaga zrzucić, w zależności od płci, 2-4 kilogramy.

Pani Ania poleca również porcję warzyw, których potrzebujemy od 50 do 700 g dziennie, na wieczór – skropionych sokiem z cytryny czy oliwą. Koktajle, z modnym ostatnio jarmużem bogatym w kwas foliowy i witaminę C, warto robić z dodatkiem awokado, zmielonego siemienia lnianego, orzechów czy migdałów, czyli elementów zawierających tłuszcze roślinne ułatwiające wchłanianie witamin, w szczególności witaminy A.   
     
Ze sprawdzonych źródeł, bez chemii

W Warzywniaku Sadowskich spotkamy produkty prosto od rolników. Sezonowość to podstawa. Jest czas na dynie, kapusty, kalafiory, brokuły… Konfitury, dżemy, przeciery pomidorowe, ogórki w zalewie curry, śliwki w occie, dynie w zalewie słodko-kwaśnej, chrzany, octy i musztardy według średniowiecznej receptury – od lokalnych wystawców, bez konserwantów, bez ulepszaczy, nie z przemysłowej produkcji. Bartosz Sadowski: – Kładziemy nacisk na sprawdzone źródła, od gospodarzy, wytwórców, którzy mają ekologiczne uprawy. Część produktów pochodzi od moich rodziców z gospodarstwa, część od innych zaprzyjaźnionych rolników.

Rolnictwo ekologiczne to nie wydumane hasło, ale faktycznie zdrowie na talerzu. Marek Niemczyk z Luchowa dowozi swoje produkty do Torunia i sprzedaje je na jarmarku organizowanym w pierwszą sobotę miesiąca na terenie Muzeum Etnograficznego. Teraz można u niego kupić m.in. cebulkę, botwinkę, szczaw, rzodkiewki, białą rzepę, sałatę, ziemniaki. Wszystko wyrasta i dojrzewa na naturalnych nawozach. Można? Oczywiście. W dodatku wielki z tego pożytek. Marek Niemczyk: – Nawozy naturalne stosuję od 2000 roku i widzę ogromną różnicę w porównaniu do stosowania chemii syntetycznej – plony od lat mam o wiele stabilniejsze. W ubiegłym roku, kiedy była susza, nasze zbiory były tylko o pół tony mniejsze niż normalnie. A rolnicy, którzy używają nawozów sztucznych, mieli nawet o połowę gorsze. Pan Marek wraz z żoną Scholastyką uprawiają ponad 50 różnych gatunków warzyw. W zeszłym roku eksperymentował z arbuzami, w tym sezonie chce sadzić melony, soję i grykę. Zasiał egzotyczne kiwano. Gospodarze kiszą również ogórki, kapustę, robią marynaty z buraków. Działają w ramach Rolnictwa Wspieranego przez Społeczność na terenie Bydgoszczy i Piły – można wykupić abonament i w sezonie rolnicy dowożą „pod drzwi” sezonowe produkty. W Toruniu również działa taka inicjatywa i wielu mieszkańców z niej korzysta. Mamy zatem wybór – z chemią czy bez niej. Wystarczy poszukać, a na pewno znajdziemy zdrowe produkty, które zyskują na popularności.

Hanna Wojtkowska
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.