Wydrukuj tę stronę
Tłumy ludzi wpatrzonych w komórki? To poszukiwacze pokemonów
Fot. Jacek Koślicki

Tłumy ludzi wpatrzonych w komórki? To poszukiwacze pokemonów

O co chodzi? O nową mobilną aplikację, która wykorzystuje technologię rzeczywistości rozszerzonej. Gracze, głównie młodzi ludzie, wyruszają z telefonami w poszukiwaniu ukrytych w różnych miejscach stworków. Torunianie spotykają się pod mostem na Bulwarze Filadelfijskim, żeby wspólnie ich szukać.


Powód do wyjścia z domu

Michał Dembowski dobrze pamięta bajkę o pokemonach. Teraz wciągnęła go gra bazująca na bajkowych stworkach. Świat od kilku tygodni szuka ukrytych małych dziwolągów. Aplikacja Pokemon Go wykorzystuje kamery smartfonów i tabletów do rejestrowania rzeczywistości, a następnie nakłada na ten obraz trójwymiarowe elementy. W zależności od typu pokemona mogą ukrywać się w parkach, budynkach, na cmentarzach, stadionach, w starych kopalniach, w wodzie, na bagnach i wielu innych, nie zawsze bezpiecznych, miejscach. A istnieją typy ziemne, wodne, lodowe, elektryczne, trujące czy psychiczne! Stworki ewoluują, lewelują, rywalizują z innymi. – Gra ma pewien walor edukacyjny – pokemonów szukamy w pobliżu zamków, monumentów, więc w miejscach wartych zobaczenia. To również okazja do wyjścia z domu – opowiada Michał, który zawzięcie przez 40 minut szukał wartościowego pokemona, a korzystając z tej aplikacji, przeszedł już w sumie kilkadziesiąt kilometrów. Zaletę aktywności fizycznej towarzyszącej aplikacji podkreśla również organizator toruńskich pokemonowych wypraw Michał Wesołowski, który również pokonał już sporo kilometrów w swoich poszukiwaniach. I właśnie aspekt chodzenia po mieście podoba mu się najbardziej.   

Luizę Cichosz nie absorbowały wcześniej żadne inne gry do czasu Pokemona Go. Uważa, że to zabawna aplikacja. Zalety? – Można zobaczyć dużo nowych miejsc, nawet w swoim mieście. Przynajmniej nie nudzi nam się podczas wakacji. Pewnie popularność aplikacji spadnie wraz z nadejściem roku szkolnego – twierdzi Luiza, która w dniu naszej rozmowy zebrała już ze 100 pokemonów. Jeśli znajdziemy pokemonowe jajo, musimy przejść 2, 5 albo 10 km, żeby wykluł się nowy kieszonkowy ludzik. – Kiedyś zrobiłam dwa kilometry w moim pokoju, żeby się wykluł. A raz na mieście zlokalizowałam pokemony na pewnym panu i wołałam, żeby się zatrzymał, bo chciałam je złapać. Pan nie wiedział o co chodzi i przyspieszył kroku – śmieje się Luiza, która dzięki aplikacji poznała wiele sympatycznych osób. Obecnie ma nadzieję, że jej przyjaciółka Wiktoria Żubkowska również wciągnie się do pokemonowego świata.  

Co nas kręci w wirtualu?

– Wszelkie gry to fenomen łączenia się dwóch światów – wirtualnego i realnego. Te rzeczywistości się przenikają. Telefony stają się obecnie popularniejsze od komputerów. Są bardziej osobiste, cały czas nosimy je przy sobie. Trudno nam sobie wyobrazić bez nich życie – mówi socjolog dr Dominik Antonowicz. – Biznes to wykorzystuje, że komórki są z nami wszędzie i wymyślając taką aplikację jak Pokemon Go, znalazł po prostu niszę. Skończą się pokemony, to przyjdzie czas na inne aplikacje. W takich grach pociąga oczywiście rywalizacja czy integrowanie się z innymi osobami.

Zachować granice
Grać oczywiście można, ale trzeba mieć się na baczności, żeby nie popaść w uzależnienie. Najczęściej dopada ono młodych ludzi, w przypadku których interweniują rodzice zaniepokojeni ilością godzin spędzonych przed komputerem. Piotr Ligocki, specjalista terapii uzależnień: – Są osoby podatne na uzależnianie się. Takim typem osobowości bardzo często są samotnicy, osoby zamknięte na innych. Część potrzeby kontaktu z ludźmi zastępuje aktywność w wirtualnym świecie, gdzie spotykamy elementy rywalizacji czy myślenia strategicznego.

Terapeuta zwraca uwagę, że uzależnienie od alkoholu czy narkotyków leczy się inaczej niż uzależnienie od komputera – gier, Facebooka, internetu. W przypadku używek konieczna jest całkowita abstynencja. W przypadku komputera tworzy się szczegółowy plan dnia i ogranicza czas korzystania z przyczyny uzależnienia. Nałogowych graczy czy internautów motywuje się do znalezienia innych sprawiających im przyjemność aktywności – sportów, nauki języków obcych… Piotr Ligocki: – W przypadku telefonów mamy do czynienia z fonoholizmem, ale jeszcze nie przyszedł do mnie pacjent z takim problemem. Telefon stał się czymś nieodzownym w naszym życiu, takim codziennym niezbędnikiem.

Jak we wszystkim, co robimy, trzeba i w graniu zachować umiar oraz zdrowy rozsądek. Traktowanie gier jako tymczasową zabawę – czemu nie. Jeśli jednak zaczynają dominować w naszym życiu, są przyczyną nieprzespanych nocy czy ograniczonych do minimum kontaktów z bliskimi, to czas na ostrzegawczą lampkę. Świat realny jest przecież niczego sobie!

Hanna Wojtkowska
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

pollyart