Wydrukuj tę stronę
Święta u prezydenta
Fot. Mateusz Patalon

Święta u prezydenta

Ciepła atmosfera okraszona wspólnym śpiewaniem kolęd. Rozmowy przy stole, zabawa z wnuczkami i spacer na pasterkę. Właśnie tak święta Bożego Narodzenia spędza prezydent Torunia Michał Zaleski wraz z najbliższą rodziną.



Najpiękniejsze święta, jakie pamięta prezydent Torunia, to te z dzieciństwa. Wiejski dom, lampy naftowe, zawsze naturalna i pachnąca choinka, świeżo wycięta z lasu. A na choince nie lampki, ale świeczki, od których choinka nieraz się zapalała. – Ozdóbki były zrobione z papierków od cukierków, wieszaliśmy orzeszki i szyszki. Babcia grała na pianinie kolędy, a my śpiewaliśmy. Najpiękniejszy prezent, jaki wtedy dostałem, to książka i do tego trzy pomarańcze. Na stole zawsze królował karp i barszcz z uszkami. Przed północą szliśmy prawie cztery kilometry do kościoła na pasterkę. Wszyscy śpiewali tak, że kościół aż fruwał w powietrzu. Po pasterce chodziliśmy też do zwierząt: do obory, do szopy i tam próbowaliśmy z nimi porozmawiać. Był też taki śnieg, że mogliśmy w nim brodzić po kolana – mówi prezydent Michał Zaleski.

– Kochamy prezenty – śmieje się Marcelina Cybulska, wnuczka prezydenta. – W zeszłym roku dostałam mapę kuli ziemskiej i piłkę do koszykówki. Teraz chciałabym klocki Lego, z których można zbudować zamek Elzy z Krainy Lodu. Na to Madzia Cybulska dodaje, że ona marzy o zabawce Pociąg Tomek. Dziewczynki pomagają piec w domu makowca, ubierają też choinkę: – Jest bardzo duża, a my lubimy nakładać świecące lamety. Zastanawia je tylko jedno: – W zeszłym roku, jak byłyśmy na święta u dziadków, to Święty Mikołaj był podobny do sąsiada… – zapewnia Marcelina. Jednak wszyscy dorośli zaprzeczają. – My w domu zawsze razem z dziećmi ubieramy choinkę. Jest przy tym dużo zabawy i radości, bo plącze nam się lameta. W Wigilię jesteśmy najpierw u jednych dziadków, później u drugich. Przychodzi też prawdziwy gwiazdor i prosi dzieci o zaśpiewanie kolędy albo wygłoszenie wierszyka. Dorośli też nieraz muszą wyspowiadać się ze swoich grzeszków – mówią Monika Cybulska, córka prezydenta, i jej mąż Marcin.

Prezydent przyznaje, że okres świąteczny to dla niego nagroda po ciężkiej pracy przez cały rok. Może oderwać się od codzienności, być z wnuczkami, z dziećmi, z bliskimi, z żoną: – To czas wytchnienia, a ja czuję wtedy, że ładuję akumulatory i nabieram sił. Setki życzeń, które spływają, powodują, że łatwiej myśli się o przyszłości, zadaniach, obowiązkach czy problemach. Jest to moment, w którym cichnie zgiełk.

– A mnie święta kojarzą się, owszem, z choinką, prezentami, najbliższymi, bliskością, ale  i… niemożnością zabicia karpia w wannie. To była dla mnie zawsze największa trauma, bo zdążyłem się z nim zżyć – żartuje syn prezydenta, Jakub Zaleski. Przyznaje też, że to czas odpoczynku, a nie wysiłku fizycznego. – Najwięcej radości przynoszą nam rozmowy przy stole, jedzenie i otwieranie prezentów. Na stole zawsze też musi być pstrąg. Siostra uwielbia zupę z zsuszonych śliwek, a ja czerwony barszcz.

Główne zadanie prezydenta tuż przed świętami to zdobycie żywej choinki. – Jestem też tym, który pamięta o tradycji wysyłania kartek świątecznych. Odwiedzamy i groby bliskich. To też jest moja rola, żeby na tych grobach pojawiły się jakieś akcenty świąteczne. Jakaś maleńka choineczka albo symboliczny znicz w kształcie choinki. A jakie życzenia do Świętego Mikołaja ma prezydent?  – Chciałbym zobaczyć jakiś ładny krawat albo nawigację samochodową, bo do tej pory jej nie mam, może jakąś niespodziankę.
Mieszkańcom Torunia życzę w 2016 roku przede wszystkim tego, żeby dalej lubili swoje miasto i chętnie do niego wracali. A tu, żeby przebywali z myślą, że to jest ich miejsce na ziemi, że jeśli powstają jakieś spory, to one szybko wygasają. Żebyśmy się rozumieli, potrafili sobie wybaczać, wtedy kiedy ktoś z nas popełni błąd. Dużo ciepła rodzinnego, pomyślności zawodowej, spełnienia życzeń i marzeń!

Agnieszka Chmielewska
redakcja@toronto–magazyn.pl

pollyart