Wydrukuj tę stronę
Toruń i Bydgoszcz: Są trochę zazdrosne o siebie. Które ważniejsze?
Dr Magdalena Mateja zajmuje się problemami komunikacji Fot. Nadesłane

Toruń i Bydgoszcz: Są trochę zazdrosne o siebie. Które ważniejsze?

Dr Magdalena Mateja, adiunkt na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika i mieszkanka Bydgoszczy, na co dzień zajmuje się problemami komunikowania, między innymi problemami komunikowania międzykulturowego. W wywiadzie dla Toronto zarysowała podłoże niechęci między Toruniem a Bydgoszczą.

Co myśli Pani o historycznych konfliktach w dzisiejszych relacjach między Toruniem a Bydgoszczą?
– Niechęć między mieszkańcami tymi miast pojawiła się znacznie wcześniej, niż sięga pamięć osób współcześnie żyjących. Sama utożsamiam się z każdym z miast, ale rozumiem też podłoże konfliktu. Poza historyczno-politycznym wymiarem, o którym można przeczytać w podręcznikach, jest on związany z ludzką naturą. My, ludzie, potrzebujemy identyfikacji z jakąś grupą i odróżniania się od innych grup. W takiej sytuacji, w jakiej są Bydgoszcz i Toruń, czyli dwa ośrodki o porównywalnym potencjale administracyjnym i politycznym, bardzo łatwo osiągnąć stan wrogości. My stąd – wy stamtąd. Można by powiedzieć, że przecież jesteśmy członkami tego samego narodu, bliskie są nam podobne wartości i większość z nas wyznaje tę samą religię, więc nie powinno być problemu w komunikacji. Ale potrzeba identyfikacji z miejscem, z lokalną społecznością, jest silniejsza niż wymienione elementy tożsamości.

Czy oprócz psychologicznych i socjologicznych potrzeb zauważa Pani realne różnice w tych miastach?
– Większy jest z pewnością dochód statystycznego mieszkańca Torunia. UMK, który zatrudnia kilka tysięcy osób, oddziałuje na emocjonalny i intelektualny klimat miasta. Studenci i pracownicy renomowanej uczelni decydują o specyfice miasta. W Bydgoszczy chyba nie ma instytucji, która by tak wpływała na charakter społeczności i miejsca, decydowała o pewnym stylu życia, o dominujących wartościach . Myślę, że przez to bydgoszczanie mogą mieć trudność z identyfikacją. Kim są? Kto gra w mieście główną rolę? UKW nie spełnia podobnej roli. Bydgoszcz żyła poniekąd w cieniu Torunia, miasta-marki, miasta o uznanym dziedzictwie kulturowym i z osobowościami o rozpoznawalnym wizerunku. U nas nie ma ani polityków, ani społeczników, ani innych osobistości o tak silnej pozycji.

Czy w miastach zachodzą zmiany?
– Cieszy mnie, że Bydgoszcz zaczyna wyłaniać się z tego cienia. Doceniają ją nie tylko mieszkańcy, ale również turyści. Miasto zmienia się w bardzo przyjazną dla mieszkańców przestrzeń. Tu się po prostu dobrze żyje. Torunianie mają do dyspozycji parki, rozmaite obszary peryferyjne, Wisłę. Natomiast bydgoszczanie mają Wyspę Młyńską, park Myślęcinek, do którego można dojechać miejskim tramwajem, piękniejące śródmieście, żeglowną Brdę. Mieszkam tu od 20 lat i widzę owoce tej pozytywnej tendencji, która niech trwa jak najdłużej! Czegoś podobnego nie zauważam w Toruniu. Owszem, mieszkańcy utrzymujący się z turystyki i sami turyści doceniają walory miasta, studenci doceniają śródmiejskie pubowo-kawiarniane klimaty, ale nie sądzę, by Toruń – jako miejsce zamieszkania – był tak samo przyjazny mieszkańcom jak „rekreacyjne” miasto, jakim staje się stopniowo Bydgoszcz.

Co mogłoby zmienić, załagodzić tę niechęć?
– Porównałabym sytuację do relacji między dwiema przyrodnimi siostrami. Są trochę zazdrosne o siebie, są niepewne swojej wartości. Która ważniejsza? Ja bardzo kibicuję zacieśnieniu więzi między obiema stolicami województwa, ponieważ jako osoba dojeżdżająca do Torunia do pracy widzę sznury samochodów jadących w jedną i w drugą stronę o każdej porze dnia. Pociągi bywają przepełnione, bydgoska firma IT – Atos uruchomiła autobus pracowniczy dla torunian, Ikea dowozi klientów na zakupy do swego salonu w Fordonie. Widać, że to są miasta, których potrzeby i potencjał się uzupełniają. Nie widzę sensu w podsycaniu konfliktu i niechęci. Wręcz przeciwnie, wolałabym, żeby nasi politycy różnych szczebli zrezygnowali z osobistych ambicji i pielęgnowania urazów i poszli w stronę porozumienia. Takiego sojuszu czy układu, który zapewniłby obu miastom i miasteczkom wokół nich dobre, wspólne funkcjonowanie, a przede wszystkim – dalszy rozwój.

Rozm. Lena Paracka
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

pollyart