Wydrukuj tę stronę
Nie zabijajmy wiary religią

Nie zabijajmy wiary religią

Przeczytałem wczoraj, że zdaniem minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej, religia powinna być przedmiotem maturalnym. To strzalenie samobója dla wiary.


Skoro już 5 lat temu pojawiła się inicjatywa na rzecz umieszczenia religii na maturze, było tylko kwestią czasu, że powróci do niej rząd PIS. Ja zastanawiam się nad tym samobójczym, przypominajacym pęd stada lemingów w przepaść, dążeniu do zamienienia wiary w wyuczone definicje religii.

Czy minister i decydenci, także kościelni, nie zrozumieli jeszcze, że robienie z wiary przedmiotu o nazwie "religia" zabija samą wiarę? Że masowy udział w lekcjach religii nie zwiększa ani o jotę grupy prawdziwie wierzących? Znam kilku gimnazjalistów, którzy poprosili rodziców by zwolnili ich na stałe z zajęć religii, bo zostali tam zniechęceni do wiary. Wiem, że to kilka osób na milion, ale czyż Jezus nie powiedział, że jedna uratowana owieczka ważniejsza jest od stada tych co stoją w zagrodzie?

Niestety jest też aspekt ekonomiczny. W sytuacji gdy nauczanie religii w szkołach jest dziś zwyczajnym zawodem, jej wycofywanie wiązałoby się z utratą pracy przez wiele osób. Nie namawiam do tego.

Namawiam, by nie dobijać wiary religią. Wiara jest zawsze fundamentem dobra w życiu człowieka. Gdy wyznaje się jedynie "religię" kończy się na Inkwizycji i ISIS (oba na "i"). Wiary warto nauczać, rozpowszechniać, dbać o jej zakorzenienie i wyznawanie. Ale wprowadzanie jej jako przedmiotu na maturze jest nierozważne.

Bo jak zdać egzamin z wiary? Nie wyrzec się Boga w chwili gdy uzbrojeni oprawcy tego wymagają - tak, to jest zdanie takiego egzaminu. A napisanie pracy i poprawne wymienienie np. tajemnic różańca, co miałoby zmieniać w życiu maturzysty? Jakie wzbudzi emocje religijne?

Wiary nie da się "nauczyć". Jakie oceny na maturze mieliby Apostołowie, w większosci niepiśmienni rybacy i rzemiślnicy? Wiara nie ma nic wspólnego z wykutą na blachę teorią.

pollyart