Wydrukuj tę stronę
Zenek Martyniuk, a sprawa toruńska

Zenek Martyniuk, a sprawa toruńska

Internet podał, że Zakopane z dumą ogłosiło tzw. line-up „Sylwestra z Dwójką”. Gdy go wysłuchałem, poczułem ulgę, że nie spotkało to naszego miasta. Jak musielibyśmy się wstydzić za to, że „gwiazdą” wielkiej sylwestrowej imprezy w mieście narodzin Kopernika, dumnej republice kupieckiej, o 800-letniej historii jest... Zenek Martyniuk.


Podobno o gustach się nie dyskutuje, bo każdy ma własny. Niestety, nie dotyczy to moim zdaniem Zenka Martyniuka i pokrewnych mu „wytworów”. W jego przypadku czasoprzestrzeń się zagina, kwanty zmieniają się w śliwki i bez obaw mogę powiedzieć, że moim zdaniem, kolega Martyniuk sieje żenadę. Wiem, że „słuchają tego tłumy”, ale gdyby tłum miał zawsze rację, to rewolucja październikowa stworzyłaby nam idealny świat bez trosk.
Kiedy usłyszałem, że Toruń robi Sylwestra z TVP2, nie byłem zachwycony, ale dostrzegłem jednak potencjał promocyjny tego pomysłu. W końcu po Wrocławiu brać schedę to nic złego. Tym bardziej wielkim zaskoczeniem było nagłe ogłoszenie, że jednak Zakopane stanie się „sylwestrową stolicą Polski”. Trochę poczułem się smutny, bo jednak ten promocyjny efekt... ech... Aż do tego komunikatu. Każda kolejna nazwa wykonawcy ogłaszana dumnie przez Zakopane wywoływała we mnie taką radość, jakby przy losowaniu przeciwników Polski w mistrzostwach świata mówiono: „Wyspy Owcze... Gibraltar... Kraj Wyschniętych Śledzi...”.
Zarówno Boney M., jak i Maryla Rodowicz to dawno przebrzmiałe czasy. Boney M. od lat z oryginałem wiąże tylko nazwa, służąca jako produkt marketingowy. Owszem, lubię też Marylkowe „wsiadanie do pociągu byle jakiego”, ale... No właśnie, byle jakiego Sylwestra Toruniowi nie potrzeba.
Pozwolę sobie wejść z 2016 w 2017, nucąc coś zupełnie innego niż hiciory Zenka.

pollyart