Wydrukuj tę stronę
Jestem nowa w tym studenckim świecie
Na wymianę studencką przyjechałam ze Szwecji, a Toruń zaskoczył mnie pozytywnie Fot. Jacek Koślicki

Jestem nowa w tym studenckim świecie

Może niezupełnie w studenckim, ale w Toruniu jestem świeżakiem. Turystom Toruń kojarzy się przede wszystkim z gotykiem, piernikami, Kopernikiem i Wisłą. Dopiero mieszkając tutaj, dostrzega się magię miasta zawartą w klimatycznych lokalach, wydarzeniach kulturalnych i tętniących życiem ulicach. Przyjeżdżając do Torunia na studia, powstaje pytanie: jak korzystać z uroków miasta, jednocześnie wypełniając studenckie obowiązki?

Wychowałam się w okolicy Torunia i naturalne może się wydawać, że wybrałam studia w Toruniu. Ale pomiędzy tymi dwoma okresami w moim życiu wiele razy się przeprowadzałam i zmieniałam szkolę. Mając dziesięć lat, przeprowadziłam się do Szwecji. Zaczęłam tam naukę, nie znając jeszcze języka ani innych dzieci. Na szczęście młody umysł szybko chłonie. W ciągu kilku miesięcy opanowałam szwedzki, otoczyłam się wspaniałymi ludźmi i przywykłam do szwedzkiego życia. W Szwecji dorosłam, rozpoczęłam studia i postawiłam pierwsze kroki w zawodzie dziennikarza. Jednak cały czas dziurę w brzuchu wierciła mi chęć powrotu to ojczyzny. Wobec tego postanowiłam wykorzystać możliwość wymiany studenckiej na przyjazd właśnie do Polski.

Szykując się na wymianę, zastanawiałam się, czy rzeczywistość pokryje się z moimi oczekiwaniami i uprzedzeniami. W miarę poznawania Torunia oraz środowiska akademickiego okazało się, że uprzedzenia to zwykłe stereotypy, a rzeczywistość przerosła oczekiwania. Największym z moich uprzedzeń była niechęć wobec biurokracji. Wyobrażałam sobie administrację UMK jako organ podkładający studentom kłody pod nogi. I bardzo się myliłam. Od samego początku otrzymałam pomoc z wielu stron w realizowaniu owej wymiany i teraz, będąc już w trakcie nauki, wciąż mogę na nią liczyć. Administracja uniwersytetu jest naprawdę przychylna studentom, więc nie należy wahać się, żeby skorzystać z tej pomocy.

Kolejnym obiektem moich wyobrażeń byli uniwersyteccy wykładowcy. W Szwecji od pierwszego dnia nauki byłam przyzwyczajana do zwracania się do nauczycieli po imieniu, nawet na uniwersytecie. Ten przywilej tworzy bardzo przyjazną relację między studentem a wykładowcą, ale sprawił również, że obawiałam się kontaktu z odmienną kulturą akademicką. Szybko przekonałam się, że zwracanie się per pan i pani oraz używanie stopni naukowych nie buduje muru. Dystans faktycznie istnieje, ale to studenci decydują, jaki on będzie. Większość wykładowców pracuje ze studentami, ponieważ lubi kontakt z młodymi umysłami, a jedyne czego wymagają w zamian, to zainteresowanie i szacunek. Warto to wykorzystać, ponieważ dobra relacja nie tylko zaoszczędzi stresu, ale może również pomóc głębiej zrozumieć przekaz wykładowcy.

Przy każdej przeprowadzce i zmianie szkół towarzyszył mi stres. Stres całkiem naturalny i uzasadniony strachem przed brakiem akceptacji ze strony otoczenia. Nauczyłam się go oswajać, bo zrozumiałam, że w wielu aspektach wszyscy jesteśmy do siebie podobni. W warunkach przeprowadzki i rozpoczęcia studiów zdecydowana większość osób będzie szukała nowych znajomości i będzie chciała poznać nowe otoczenie. Kiedy jest się otwartym na ludzi, znalezienie nowych przyjaciół przyjdzie łatwo, a mając już u boku kogoś znajomego, można śmiało eksplorować miasto, buszować po knajpach, galeriach handlowych i chodzić na ciekawe wydarzenia.

Poznawanie Torunia było dla mnie dość łatwe, ponieważ wielu z moich dawnych przyjaciół studiuje na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika i chętnie pokazuje mi miasto. Dzięki temu wiem, że w poniedziałki chodzi się do Mr. Capone na karaoke, w Kredensie często są przyjemne dla portfela promocje, a w Cybermachinie można umilić sobie czas grami planszowymi i telewizyjnymi. W Toruniu można znaleźć wiele różnych lokali gastronomicznych, w których każdy znajdzie coś dla siebie. Tutaj roi się od barów mlecznych, pierogarni, fastfoodów, kawiarni, restauracji zachęcających różnymi kuchniami. Klasykiem w swoim gatunku jest na przykład bar mleczny Małgośka, naleśnikarnia Manekin, Planeta Kebab, pizzeria Metropolis czy kawiarnia u Lenkiewicza. Szukając doznań smakowych, warto jest też odwiedzić Carpe Kraft albo Staromiejski Browar Jan Olbracht. Są tam dziesiątki różnych piw, które zadowolą większość podniebień.

Jednak nie samą konsumpcją człowiek żyje. Od półtora roku trenuję siłowo, więc już od pierwszego dnia w Toruniu rozglądałam się za siłownią. Jest w czym przebierać! Sportowym świrom proponuję wypróbować kilka siłowni przed wykupieniem karnetu. Wiele z nich ma pierwsze wejście za free: Fabryka Formy, Jatomi, Bella Line, Champion, Centrum Formy... Zapomniałam o którejś?
Toruń oferuję też inne formy aktywności. Jumping Arena, Aqua Park „Olender”, lodowisko „Tor-tor”, centrum wspinaczkowe „Gator”, niezliczone boiska, kursy tańca i sztuk walki. Żeby zaoszczędzić pieniądze można używać kart Multisport i BeActive albo regularne sprawdzać portale zakupów grupowych. Tak. Tak właśnie radzą sobie studenci.

Kiedy i te atrakcje się znudzą, a dusza zapragnie kulturalnego uniesienia, z pomocą przyjdzie wiele wydarzeń kulturalnych. Postrzegając Toruń jako miasto pierników i Kopernika, umknęła mi jego głębia i bardzo się zdziwiłam, gdy odkryłam jak dużo się tutaj dzieje. Odnajdą się tutaj wielbiciele sztuki i kongresów, fani spektakli teatralnych, baletu i stand-upów, amatorzy każdego rodzaju muzyki – od metalu, przez jazz po hip-hop. Zresztą w „Toronto” co tydzień znajdziecie przekrój wszystkich ważnych imprez.

Pozostając przy kulturze, warto wspomnieć o religii. W Toruniu jest wiele obiektów sakralnych. Przeważają kościoły rzymskokatolickie, ale swoje świątynie znajdą również protestanci, zielonoświątkowcy, prawosławni. Na terenie miasta działa również wiele wspólnot religijnych o których można dowiedzieć się na przykład od duchownych.

Życie studenta jest spacerem po cienkiej linie. Z jednej strony wieje otchłań nauki, referatów i książek, z drugiej strony czyha otchłań imprez, rozrywek i wypadów ze znajomymi. Określenie, że studia są pięknym okresem w życiu wydaje się z tym nie pokrywać, ale tak naprawdę to tylko kwestia nastawienia. Wolność, którą oferują studia, wiąże się z odpowiedzialnością. Po wyprowadzeniu się z domu rodzinnego na studia nauczyłam się dysponować czasem w zupełnie inny sposób. Tylko ja mogłam wypełnić domowe obowiązki, zmotywować się do nauki i jeszcze wygospodarować czas na przyjemności. Ta równowaga jest trudną umiejętnością, ale do wyuczenia. Życie studencie przypomina mi pewne szwedzkie przysłowie: sztuką jest zjeść ciastko i mieć ciastko.

Lena Paracka
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

pollyart